Tarcza antyinflacyjna powstrzyma inflację? Marek Belka: nie, ale ją wypłaszczy
Zaprezentowana przez rząd w czwartek tarcza antyinflacyjna zdaniem prof. Marka Belki nie zatrzyma rosnącej inflacji w Polsce. Były premier oraz były prezes Narodowego Banku Polskiego uważa, że nowa propozycja rządu co najwyżej wypłaszczy szczyt inflacyjny, który jest przewidywany na początek przyszłego roku. Ale po ustaniu tarczy drożyzna nadrobi straty.
Prof. Marek Belka w rozmowie RMF FM został zapytany o to, czy tarcza antyinflacyjna powstrzyma inflację. Były premier stwierdził, że nie ma na to szans, ale uda się "wypłaszczyć" szczyt inflacji, który jest przewidywany na pierwszy kwartał 2022 roku.
- To znaczy, że ten szczyt inflacyjny, którego spodziewamy się w pierwszym kwartale, będzie nieco niższy, ale za to potem inflacja dogoni. Łącznie w przyszłym roku spodziewamy się, że obniży to przeciętną stopę inflacji całoroczną o około 0,3 proc. - przekazał Marek Belka na antenie RMF FM.
Tarcza antyinflacyjna to odpowiedź rządu na rosnące ceny energii elektrycznej, gazu ziemnego oraz paliwa, które z kolei przekładają się na drożyznę na sklepowych półkach. Tarcza ma zagwarantować przede wszystkim: obniżkę cen paliw na pięć miesięcy, niższy VAT na gaz ziemny i energię elektryczną oraz specjalny dodatek osłonowy dla rodzin.
Dwucyfrowa inflacja? Co z cenami w przyszłym roku?
Inflacja wymknęła się spod kontroli
Były prezes NBP uspokoił, że w skali roku przyszłoroczna inflacja nie będzie dwucyfrowa. Choć może się zdarzyć, że szczyty inflacji, które będą obserwowane na początku 2022 roku, mogą być dwucyfrowe. Wraz z kolejnymi miesiącami rynek będzie jednak obserwować powolny spadek inflacji. Jednocześnie rozmówca rozgłośni przyznał, że obecnie wskaźnik inflacyjny wymknął się rządzącym spod kontroli.
- No cóż, jeżeli się masowo - co zresztą jest uzasadnione - dostarcza do gospodarki gotówkę, kiedy zarówno polityka pieniężna, jak i przede wszystkim polityka budżetowa jest skrajnie ekspansywna, to takie konsekwencje mogą mieć miejsce - punktował.
- Ja nie chcę przez to powiedzieć, że tarcze antycovidowe, ta pomoc była niepotrzebna. Nie, nie, nie, tylko ona się po prostu powinna była nieco wcześniej skończyć, a znacznie wcześniej bank centralny powinien rozpocząć cykl podwyżek stóp procentowych - wskazywał były premier.
Słaba złotówka "zasługą" NBP
Marek Belka podkreślił też, że "retoryka banku centralnego i prezesa" w odniesieniu do inflacji, "była niewłaściwa". Zaznaczył, że prof. Adam Glapiński nie powinien mówić, że chce słabszego złotego, gdyż to właśnie napędza inflację i zachęca spekulantów do osłabiania waluty. Nie potrafił wskazać jednak, jaka jest realna wartość złotego.
- Trudno powiedzieć, to się zmienia, ale są różnego rodzaju szacunki. Według mnie, gdyby euro kosztowało 4 złotych, byśmy byli w znacznie lepszej sytuacji i wcale eksport by na tym nie ucierpiał - podkreślił były premier w RMF FM.
W money.pl pisaliśmy, że chociaż w kwestii słabości rodzimej waluty swoje dołożył NBP i jego szef, to jednak pierwsze ciosy złotemu wymierzyli rządzący. Głównie za sprawą politycznego starcia z Brukselą.