Te regiony korzystają najbardziej. Nierówności w podziale unijnych pieniędzy
Polska od ponad 20 lat korzysta z unijnej polityki spójności, ale nie wszędzie z takim samym efektem. Miliony euro trafiają do regionów, które już wcześniej były silniejsze gospodarczo. Wschód wciąż pozostaje w tyle, a województwa takie jak mazowieckie czy dolnośląskie nie tylko nadrabiają dystans do unijnej średniej, ale też coraz częściej wyprzedzają resztę kraju.
Polityka spójności miała wyrównywać szanse i przyspieszyć rozwój regionów najbiedniejszych. W praktyce jednak – jak pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego oraz Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej – od lat między regionami rośnie luka. I choć wszystkie województwa skorzystały na akcesji do Unii Europejskiej, to w jednych widać efekt "funduszowego boomu", a w innych stagnację mimo pokaźnych, miliardowych inwestycji.
Zachód przyciąga więcej. Mazowieckie i Dolny Śląsk na czele
Jak wynika z danych resortu funduszy, od początku obecnej perspektywy budżetowej 2021–2027 (do połowy 2025 roku) największymi beneficjentami funduszy polityki spójności – liczonych nominalnie – są województwa: mazowieckie (ponad 1,8 mld euro zatwierdzonych projektów), dolnośląskie (1,5 mld euro), wielkopolskie (1,3 mld euro) oraz śląskie (1,2 mld euro).
To regiony o wysokim potencjale gospodarczym, silnym rynku pracy i rozwiniętej infrastrukturze. Łatwiej tam też wygenerować wkład własny, który jest wymagany przy realizacji większości projektów współfinansowanych przez UE. Samorządy lepiej radzą sobie z przygotowaniem dokumentacji, a lokalne firmy mają większe doświadczenie w aplikowaniu o środki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Big techy okradają Polaków z ich pieniędzy". Ostre słowa ministra
Dla porównania, na wschodzie kraju województwa takie jak podlaskie, świętokrzyskie czy lubelskie pozyskują znacznie mniej środków, zarówno nominalnie, jak i w przeliczeniu na mieszkańca. Lubelskie do tej pory zakontraktowało nieco ponad 700 mln euro w obecnej perspektywie, a podkarpacki – niespełna 650 mln euro.
Mechanizm funduszy jest w teorii wyrównujący, ale w praktyce często działa odwrotnie: bardziej rozwinięte regiony są lepiej przygotowane, mają więcej zasobów i kadr, przez co częściej sięgają po środki. "W województwach o słabszym potencjale administracyjnym i niższych kwalifikacjach kadr obserwowano mniejszą skuteczność w pozyskiwaniu środków UE" – wskazuje Najwyższa Izba Kontroli w raporcie "Wykorzystanie funduszy europejskich na rozwój regionalny w latach 2014–2020" z października 2023.
Ściana wschodnia to nadal peryferia?
Problem nierówności terytorialnych nie jest nowy. Tzw. ściana wschodnia – tj. województwa: lubelskie, podlaskie, podkarpackie i warmińsko-mazurskie – została objęta osobnym programem operacyjnym już w poprzednich perspektywach. Celem było przyspieszenie rozwoju tamtejszej infrastruktury i zwiększenie atrakcyjności inwestycyjnej.
Jak wynika z danych Eurostatu za 2023 r., różnice w poziomie rozwoju między polskimi regionami pozostają wyraźne – mimo dwóch dekad wsparcia z unijnych funduszy. Województwa wschodnie, jak podkarpackie czy podlaskie, wciąż utrzymują poziom PKB per capita poniżej 60 proc. unijnej średniej. Tymczasem Mazowsze osiągnęło już 112 proc., a Dolny Śląsk przekroczył 85 proc.
To pokazuje, że fundusze strukturalne działają – ale głównie tam, gdzie istnieje wystarczająca zdolność instytucjonalna i gospodarcza do ich efektywnego wykorzystania.
Efekty jednak są mieszane. Choć w regionach wschodnich powstały nowe drogi, zmodernizowano szkoły, szpitale i sieci wodociągowe, to wskaźniki makroekonomiczne nadal pokazują dystans. PKB per capita w podlaskim to 54 proc. średniej unijnej (dane Eurostatu za 2023 rok), podczas gdy w mazowieckim – 112 proc., a w dolnośląskim – 86 proc. Dodatkowo problemem pozostaje odpływ młodych ludzi i brak silnych ośrodków miejskich, które mogłyby stać się lokalnymi centrami rozwoju.
"Lepsze przygotowanie projektów i silniejsze instytucje w regionach bardziej rozwiniętych przekładają się na większy udział w absorpcji środków unijnych" – zaznaczają eksperci Banku Światowego w publikacji Catching Up Regions z 2020 r.
Regiony mniej rozwinięte dostają więcej
Zasady polityki spójności przewidują, że najwięcej pieniędzy trafia do regionów "mniej rozwiniętych" – tych, gdzie PKB per capita nie przekracza 75 proc. średniej unijnej. To dlatego województwa wschodnie mają nominalnie wyższe alokacje (proces przydzielania lub dystrybucji środków do różnych celów – przyp. red.) niż np. Warszawa.
Jednak sam dostęp do pieniędzy nie oznacza ich efektywnego wykorzystania. Fundusze bywają wydawane na projekty "łatwe do rozliczenia", ale o wątpliwym wpływie na lokalną gospodarkę. Przykładem są fontanny, place zabaw czy modernizacje budynków administracji. Tymczasem na zachodzie środki częściej trafiają do przemysłu, innowacji, transportu i energetyki, a to przekłada się bezpośrednio na rozwój regionu.
Jeszcze większe różnice widoczne są wewnątrz województw. Warszawa, Wrocław czy Poznań to "magnesy" dla funduszy i inwestycji – z dużą liczbą projektów badawczo-rozwojowych, centrów innowacji i infrastruktury.
Tymczasem mniejsze ośrodki – zwłaszcza powiatowe i wiejskie – zazwyczaj nie są w stanie konkurować, mimo dostępnych środków. Brakuje im specjalistów, wkładu własnego i siły administracyjnej. W efekcie luka nie tylko między województwami, ale też między stolicami regionów a resztą – pogłębia się.
W perspektywie 2021–2027 Polska ma do dyspozycji ok. 76 mld euro z polityki spójności. Nowością są np. programy terytorialne, które mają lepiej dopasować interwencje do lokalnych potrzeb, oraz mechanizmy wsparcia dla samorządów z problemami demograficznymi.
– Wyższa produktywność w Polsce nie będzie możliwa bez równych szans, elastyczniejszych regulacji i sprawnych systemów wsparcia. Same inwestycje nie wystarczą – potrzebne są też innowacje, partnerstwa i zdolne instytucje – ocenia Ary Naïm, dyrektor Banku Światowego na Polskę, w publikacji "Boosting Productivity, Maintaining Inclusion Are Key to Raising Poland’s Competitiveness and Advancing EU Convergence" z 2024 r.
Polska nadal jest jednym z największych beneficjentów funduszy UE, ale ich wpływ nie rozkłada się równomiernie. Tam, gdzie są zasoby i doświadczenie, fundusze spójności działają jak doładowanie. W biedniejszych regionach – są tylko kołem ratunkowym.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl