"Tylko wtedy Putin się zatrzyma". Rosyjski opozycjonista o tym, co powinna zrobić teraz Polska i NATO
Wojsko zestrzeliło drony, które w nocy z wtorku na środę wtargnęły nad Polskę. - Naruszenie przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjskie drony, to ostrzeżenie - ocenia w rozmowie z money.pl prof. Władimir Ponomariow. Polska musi się przygotować - twierdzą eksperci.
Rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Te, które mogły stanowić zagrożenie zostały zestrzelone przez myśliwce NATO. - Pierwsze naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej odnotowano około godz. 23:30 we wtorek, a ostatnie około godz. 6:30 w środę. Ta operacja trwała dokładnie całą noc - powiedział w środę w Sejmie premier Donald Tusk. Łącznie służby odnotowały 19 przekroczeń przestrzeni powietrznej Polski.
Jak podkreślił szef rządu, konsultacje z sojusznikami przybrały postać wniosku formalnego o uruchomienie art. 4 NATO. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte podkreślił, że sojusznicy są zdeterminowani do tego, by bronić każdego cala sojuszniczego terytorium. - Mój komunikat dla Putina jest bardzo jasny: przerwij wojnę w Ukrainie, zakończ eskalację - stwierdził.
Ze świata płyną protesty przywódców europejskich wobec naruszenia integralności terytorialnej Polski.
Prof. Władimir Ponomariow, rosyjski opozycjonista, ekspert Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego i były generał służby państwowej Federacji Rosyjskiej w rozmowie z money.pl podkreśla, że Rosja dalej będzie testować odporność Polski i całego NATO.
- Naruszenie przestrzeni powietrznej Polski przez drony, to ostrzeżenie dla Europy. Jeśli będzie trzymać się polityki konsolidacji przeciwko Putinowi, to może oczekiwać ze strony Rosji ciosu - mówi rosyjski opozycjonista.
Jak podkreśla, Rosja wykorzystuje zmianę akcentów, która dokonała się wewnątrz NATO. - Rozdźwięk, gdzie Europa stawiana jest po jednej stronie, a Ameryka Trumpa po drugiej, daje pole do działań Putinowi. Ogłoszenie, że ma Europa ma wciąć na siebie większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo oraz deklaracje samej UE, że z równą siłą będzie walczyła z putinowską Rosją, są słyszane na Kremlu i budzą irytację - ocenia.
Cios wymierzony w Polskę
Zdaniem prof. Ponomariowa, Kreml od miesięcy jest zirytowany olbrzymią pomocą płynącą dla Ukrainy przez Polskę. - Dlatego to Polska staje się głównym wrogiem i celem różnych działań. Bo bez niej pomoc Ukrainie nie byłaby możliwa - przypomina rosyjski opozycjonista.
Rosyjska taktyka polega na tym, aby wykorzystać nie bezpośrednie ataki na kraje NATO - na te republiki jeszcze czas nie przyszedł - ale agresywne manewry, ataki hybrydowe, w tym ataki dronowe. Ma to za zadanie pokazać, że Rosja jest gotowa, wzmagać napięcie i poczucie zagrożenia - dodaje Ponomariow.
W jego ocenie nie bez powodu do incydentu doszło przez planowanymi wspólnymi manewrami Zapad 2025 przy polskiej granicy.
- Dziś chyba już nikt nie ma wątpliwości, że Rosja nie zatrzyma się na Ukrainie. Putin będzie zwiększał grozę - ocenia. Jak dodaje, powstrzymać zapędy Rosji można tylko poprzez demonstrację siły całego NATO i UE.
- Uderzenie w kraje NATO nie będzie możliwe, jeśli będzie konsolidacja wszystkich sił w Europie i zdecydowana odpowiedź na każde agresywne działanie Rosji. Tylko wtedy Putin się zatrzyma - komentuje. - Nie bez powodu nazywa się go bandytą. On jest bandytą i rozumie tylko argumenty siły - dodaje.
Dlatego, jego zdaniem, tak ważne są adekwatne odpowiedzi na wszelkie działania. - Europa musi wykorzystywać nie tylko środki militarne, ekonomiczne, ale i propagandowe, kognitywne. Tylko wtedy jest szansa zatrzymania agresywnych działań Rosji - ocenia prof. Ponomariow.
"Ważna będzie reakcja USA"
Zdaniem Jakuba Olchowskiego, starszego analityk ds. bezpieczeństwa Instytutu Europy Środkowej, rosyjskie działania mają na celu sprawdzenie, jak się zachowa państwo, jak zareaguje społeczeństwo, co zrobią sojusznicy z NATO i sam Donald Trump.
To test na spójność sojuszu, czy trzeba się z nim liczyć, czy można sobie pozwolić sobie na więcej. Ważna będzie reakcja USA. To uderza bezpośrednio w Trumpa i jego wizerunek, a on jest czuły na tym punkcie - mówi money.pl.
Jak ocenia dr Olchowski, decyzja o zestrzeleniu tych dronów podjęta przez Polskę może na jakiś czas ostudzić dalsze działania. - Rosjanie zobaczyli, że zareagowaliśmy, to być może odpuszczą dalszą prowokację - mówi. Zaznacza jednak, że Polska musi być przygotowana na podobne incydenty w przyszłości.
Tu jednak potrzeba systemów obrony. Do zestrzelenia dronów wykorzystane zostały zarówno polskie siły, jak i natowskie myśliwce przechwytujące. To skuteczny sposób, ale jednocześnie bardzo kosztowy.
Dla szczelności systemu konieczne są systemy antydronowe. Te powinny być priorytetem, ale wciąż ich brakuje, co potwierdził w rozmowie z money.pl ekspert od nowoczesnych środków obrony przeciwdronowej Zenon Łupina. - Możemy bez ogródek stwierdzić, że w Polsce w ogóle brakuje kompleksowego systemu obrony przed dronami. To, co obecnie posiadamy, to zaledwie ochrona pojedynczych, wybranych obiektów - nie można tego nazwać systemem obrony kraju - ocenił.
Dronów i antydronów potrzeba już dziś
MON wielokrotnie podkreślał jak istotne dla obronności kraju będą systemy antydronowe. O ochronie protów lotniczych i morskich mówi również resort infrastruktury, ale mimo trwającej już trzy lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie wciąż pozostaje on w fazie analiz, a jednolitej tarczy wciąż nie ma.
- Polska potrzebuje równego rozwoju wszystkich rodzajów sił. Dziś wydaje się, że mocniej stawiamy na pancerne ramię, czołgi i armato haubice. Tymczasem pilnie potrzebujemy szczelniej obrony przeciw dronom, rakietom, przeciwdziałaniu systemom zakłócania GPS i innym formom działań hybrydowych. Obecnie nie zagrażają nam rosyjskie czołgi, bo te są mocno zajęte w Ukrainie, ale drony i wojna hybrydowa. Rosja podejmuje wobec nas działań kinetycznych, ale będą nam wysyłać emigrantów, podsyłać dorny, karmić propagandą i testować odporność - podkreśla dr Olchowski.
Szef MON Władysław Kosiniak Kamysz wyjaśniał w połowie sierpnia, że Polska buduje całościowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także obrony powietrznej na różnych poziomach w ramach projektów Wisła, Narew i Pilica. Ten choć teoretycznie mógłby eliminować drony typu Shahed, to będzie gotowy dopiero za minimum cztery lata. Przypomniał też o ostatnich inwestycjach w aerostaty radarowe, które mają wykrywać małe obiekty poruszające się od poziomu ziemi do wysokości kilku tysięcy metrów. Te mają być dostępne za kilka miesięcy. PGZ tymczasem podpisuje umowy na systemy antydronowe HAWK produkowane przez polską firmę Hartz.
"Brakuje woli politycznej"
- Brakuje jednoznacznej woli politycznej i determinacji, zarówno w tym jak i poprzednim rządzie, do tego ten system zbudować. To powinno być zrobione już dawno - ocenia dr Olchowski.
Przypomnijmy, że podobny problem miał rząd PiS w kwestii przystąpienia do Europejskiej Inicjatywy Tarczy Powietrznej. Z pomysłem wspólnej tarczy bowiem wyszły Niemcy po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2022 roku. Ostatecznie deklarację przystąpienia złożył Donald Tusk, choć bezpośrednich efektów wciąż nie widać.
Oczywiście, jak podkreśla dr Olchowski, budowanie systemów jest czasochłonne i kosztochłonne, ale pilnie potrzebne. I tu liczy się czas. Polska jest w tym względzie spóźniona. Tymczasem możemy czerpać przykłady skuteczności działań Ukrainy, która w krótkim czasie musiała zbudować cały system obrony przez zmasowanej atakami powietrznymi ze strony Rosji.
Nie rozumiem skąd opór, aby uczyć się od Ukraińców, których systemy działają w systemie "W" (wojennym) od dawna. Tymczasem nasza armia wciąż działa w trybie "P" (pokojowym). Ukraińcy zaadaptowali się do wojny dronowej prowadzonej przez Rosję. Mają skuteczny system akustyczny, mobilne patrole antyrdonowe wyposażone w lekkie baterie przeciwlotnicze służące do zestrzeliwania dronów
Według większości ekspertów kolejne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej będzie tylko kwestią czasu. Polska musi przyśpieszyć budowę skutecznej tarczy anytydronowej i pobudzać inicjatywy w racach sojuszników na wschodniej flance NATO i UE.
- Kluczową sprawą jest jedność Europy, a szczególnie jej części wschodniej. Ważne jest zwiększenie roli liderskiej Polski, która jest największym krajem regionu - podkreśla prof. Ponomariow.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl