Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|

Uziemieni na farmie szparagów. "Musimy pracować, żeby płacić za kwatery"

463
Podziel się:

- Nikt się nami wcześniej nie interesował. Nie dość, że zarabiamy mniej niż powinniśmy, to jeszcze trzymają nas pod kluczem. Nie możemy wyjechać, musimy pracować, żeby mieć z czego płacić za zakwaterowanie – mówi money.pl Polka pracująca na jednej z największych farm szparagów w Niemczech.

Uziemieni na farmie szparagów. "Musimy pracować, żeby płacić za kwatery"
Polacy uziemieni na farmie szparagów w Niemczech. (PAP, EPA, Elyxandro CEGARRA / PANORAMIC)

Tzw. farma Thiermanna stała się potężnym ogniskiem koronawirusa. Pracuje na niej od 900 do 1100 osób – głównie Polacy i Rumuni. Udało się nam skontaktować z osobami pracującymi na farmie.

- To nieprawda, że ktoś się nami interesuje. Zasady bezpieczeństwa zostały wprowadzone dopiero po tym, jak okazało się, że jest mnóstwo chorych – mówi money.pl pani Marzena (imię zmienione), pracująca na farmie. Nie ujawnia swoich danych, bo obawia się, że współpracownicy bądź Polacy nadzorujący pracę robotników będą się na niej mścić.

Zobacz także: Jak rozpoznać świeże szparagi? Nie daj się nabrać w sklepie

Dodaje, że testy na obecność wirusa wprowadzono w maju, tymczasem pierwsze przypadki COVID-19 na farmie odkryto 18 kwietnia. Przez kilka tygodni wirus mógł swobodnie krążyć wśród Polaków i Rumunów.

Obecnie wiadomo – tę informację potwierdzają władze powiatu Diepholz – o 130 osobach zakażonych. Nie ma natomiast oficjalnych informacji o tym, ile osób przebywa w szpitalach i w jakim są stanie.

- Problem w tym, że nie możemy wyjechać, bo jesteśmy na kwarantannie. Musimy pracować, bo na to prawo pozwala. No i musimy płacić za zakwaterowanie i wyżywienie – 9,80 euro dziennie. Za godzinę pracy dostajemy ponad 6 euro – mówi pani Marzena.

Dodaje, że pracy jest o wiele mniej niż w latach poprzednich, więc na porządny zarobek nie ma co liczyć.

- Praca trwa 7 dni w tygodniu. W poprzednich latach pracowało się nawet po 10-11 godzin dziennie, teraz bywa, że nie ma ośmiu – mówi. Dodaje, że w kiepskich dniach na rękę zostaje jej obecnie nieco ponad 30 euro. Oczekiwania były większe.

Koronawirus rodzi też konflikty

Mocno zirytowani sytuacją są także miejscowi Niemcy, bo ognisko koronawirusa na farmie podniosło wskaźnik zachorowań w całym powiecie Diepholz. To zaś poskutkowało miejscowym lockdownem – mieszkańcy są uziemieni tak samo jak pracownicy. Nie wolno im opuszczać miejsca zamieszkania, poza dojazdem do pracy i samą pracą.

Wylewają żale na facebookowym profilu farmy Thiermanna – zwanego w Niemczech "królem szparagów". Wielu z nich z przekąsem "dziękuje" za lockdown, inni deklarują, że już nigdy nie sięgną po jego szparagi.

Nie obyło się też bez interwencji policji.

- Były osoby, które nie przestrzegały kwarantanny i chodziły na zakupy. Dlatego też na farmie pojawiła się ochrona, która ma pilnować przestrzegania przepisów sanitarnych – mówi money.pl pani Marzena.

Firma Thiermann nie odpowiedziała na pytania money.pl dotyczące tego, czy pracownicy są ubezpieczeni, jaką mają opiekę i ilu z nich jest rzeczywiście chorych.

W Niemczech tzw. pracownicy krótkoterminowi mają prawo do ubezpieczenia społecznego dopiero po 70 dniach. Ale od kwietnia Bundestag wydłużył ten okres do 102 dni – celem było ulżenie niemieckiemu rolnictwu. Firma Thiermann twierdzi, że wykupiła swoim pracownikom ubezpieczenie na "nagłe wypadki". Ale pani Marzena nie wie, czy ma ubezpieczenie. Nie widziała żadnego dokumentu, który by to potwierdzał.

Na stronie przedsiębiorstwa znajduje się oświadczenie, z którego wynika, że spośród 1011 pracowników 130 miało pozytywny wynik testu, negatywny – 881.

"Jesteśmy w bliskim kontakcie telefonicznym z chorymi pracownikami. Życzymy naszym współpracownikom szybkiego i całkowitego wyzdrowienia oraz bardzo łagodnego przebiegu choroby. Wszystkim innym pracownikom dziękujemy za ich wparcie i solidarność" – pisze firma w oświadczeniu.

O wiele wyżej niż życzenia zdrowia znajduje się jednak zapewnienie o następującej treści: "Nie ma dowodów na to, że wirus może być przenoszony przez skażoną żywność." Czyli jedzenie szparagów nie grozi złapaniem choroby.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(463)
ter
3 lata temu
Po co jechać do pracy na gospodarstwie w Niemczech lub Holandii. Pracy w Polsce póki co nie brakuje, bo Ukraińców już jest u nas od groma. Lepiej mniej zarobić u siebie, a nie dawać się poniewierać i zniewolić obcym. Takie jest moje zdanie. Co u siebie, to u siebie. Przynajmniej nie czuje się człowiekiem gorszej kategorii. Nawet skromne swoje mieszkanko w kraju daje poczucie komfortu, bez obcych ludzi pod bokiem. Te warunki lokalowe po kilka osób w malutkich pomieszczeniach to jak więzienne cele. Nigdy za żadne pieniądze bym z tego nie chciała korzystać.
Seba
3 lata temu
Szparagi ciężka i słabo płatna praca ja pracuje w rolnictwie Niemcy Belgia ale szparagi to omijam z daleka wybieram sortownię owoców,rwanie jabłek,czereśni,gruszek,praca na stojąco naprawdę współczuję ludziom którzy wybierają ogórki,truskawki szparagi,sałate,dynie ale ktoś to robić musi
tom
3 lata temu
Ja tez pracowalem za granica a konkretnie w Holandii, na płace nie narzekałem ale pieniądze to nie wszystko, dlatego wiecej tam nie pojade bo tak naprawde wszędzie jest jakiś wyzysk. Moze wyjasnie ze pracowalem przy zbieraniu skrzynek z tasmy na palety, zajecie bylo ciezkie bo czesto skrzynki lecialy jedna za drugą i trzeba było nadążyć bo inaczej taśma sie blokowała i wtedy był problem, do tego wkurzał mnie taki otyły holender który oprócz tego ze tylko odkładał palety to sobie spacerował i z kimś gawędził, jednak wiadomo, jemu wolno więcej. Poza pracą tez nie było za ciekawie, trafiłem do 2 pokojowego motelu przeznaczonego dla pracowników z Polski, z jednym małym telewizorem i kilkoma polskimi kanałami, małą kuchnią (w sasadzie przedpokojem) i jeszcze mniejszą łazienką, ale wlasciwie sie tego spodziewałem, wiec nawet nie było by tak zle gdyby nie to ze zwykle w jednym pokoju gniezdziło sie z 6 w dodatku obcych osob, dodam ze kazdy spal na łozku pietrowym, tu tez mogłeś mieć pecha jesli trafiłeś na brudny i śmierdzący materac, wtedy miało sie wybór: albo zamienić na nowy, ktory kosztował ponad 100 euro albo nie wybrzydzać i zaoszczedzić. O wyspaniu sie często nie było nawet mowy, szczególnie kiedy zawsze ktoś w nocy chrapał. Problem pojawiał sie również wtedy jak wszyscy wychodzili i przychodzili z pracy o tej samej porze, wtedy kazdy stał w kolejce do lazienki lub zeby coś ugotować a pozniej jesli stół był zajety, zjesc na kolanie. Do miasta na zakupy było dość daleko, dlatego jak ktos nie mial roweru czy samochodu to ciezko bylo chodzić pieszo. W tygodniu jakoś czas szybko leciał ale najgorzej było w soboty a zwłaszcza niedziele, kiedy nie było co zrobić z czasem, dodam ze wtedy nie mialem przy sobie nawet ksiazki a telewizor był ciagle zajety, wyskoczyć gdzieś dla rozrywki też nie bylo za bardzo gdzie. Nie mowie ze wszedzie jest zle ale jak ktoś mialby trafić jak ja wtedy to odradzam, chyba ze ktoś bardziej od wygód i swobody ceni pieniądz. Teraz mam prace w Polsce i jestem zadowolony, moze sa niższe zarobki ale za to po pracy moge sie spokojnie umyć, coś ugotować i poogladać w tv co chce i kiedy chce i to wszystko bez ogladania sie na innych a wyjsc i zrelaksować sie po pracy moge np. na mojej działce.
oko
3 lata temu
Arbeitslager
rycho
3 lata temu
Polnisches Schwein
...
Następna strona