Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Wojna w Ukrainie to wyzwanie dla globalnej gospodarki. Kryzys czai się za rogiem

Podziel się:

Nie ma już wątpliwości, że wojna w Ukrainie i sankcje wymierzone w Rosję będą mieć globalne skutki. Odbije się to m.in. na cenach energii, surowców i żywności. Niestety, nikt nie był przygotowany na taką sytuację, Polska również.

Wojna w Ukrainie to wyzwanie dla globalnej gospodarki. Kryzys czai się za rogiem
Polska zwlekała dotąd z transformacją energetyczną, teraz musi przyspieszyć, jeśli chce się uniezależnić od Rosji (HENRYK_NIESTROJ)

Rosyjska inwazja niesie ze sobą ogromne ryzyko dla światowej gospodarki, która w dodatku nie otrząsnęła się jeszcze z pandemicznego szoku. Zdaniem agencji Bloomberg pandemia COVID-19 pozostawiła światową gospodarkę z dwoma kluczowymi punktami – wysoką inflacją i niestabilnymi rynkami finansowymi. Reperkusje związane z rosyjską inwazją mogą tylko tę sytuację pogorszyć.

Jak wojna w Ukrainie odbije się na światowej gospodarce?

Według Bloomberga spadający rubel i rosnąca inflacja wymuszą w Rosji duże podwyżki stóp. Sankcje uderzają w rosyjski handel, gospodarka się skurczy. Słaby rubel, zawirowania na rynku i zakłócenia w handlu wywołają w Rosji głęboką recesję.

Z kolei Europa również to odczuje m.in. poprzez gwałtowny wzrost cen energii, co w negatywnym scenariuszu mogłoby także wywołać recesję.

Wiadomo już, że konflikt w Ukrainie oraz sankcje wymierzone w Rosję odbiją się nie tylko na cenach energii, ale także surowców i żywności. Ukraina nazywana jest spichlerzem Europy. Jest także trzecim co do wielkości eksporterem kukurydzy na świecie i czwartym eksporterem pszenicy, pierwszym jest Rosja, oraz głównym eksporterem jęczmienia i żyta. Obecny konflikt będzie mieć więc realny wpływ na globalny rynek produkcji żywności.

Sytuację może dodatkowo pogorszyć wzrost cen nawozów. Svein Tore Holsether, szef norweskiej firmy Yara produkującej nawozy sztuczne, ostrzegł niedawno w wypowiedzi dla BBC, że ceny nawozów, które były i tak wysokie z powodu wzrostu hurtowych cen gazu, podskoczą jeszcze bardziej. Podwyższy to dodatkowo koszty wytwarzania żywności, co odbije się znowu na cenach. - Byliśmy już w trudnej sytuacji przed wojną w Ukrainie, a teraz może się to jeszcze pogorszyć - ocenił Holsether w komentarzu dla BBC.

Grozi nam kryzys surowcowy

W związku z obecną sytuacją drożeje zarówno gaz, jak i ropa. Ostatnia decyzja prezydenta USA Joego Bidena, który ogłosił zakaz importu rosyjskiej ropy naftowej i gazu do Stanów Zjednoczonych, może jeszcze bardziej wywindować ceny ropy naftowej i benzyny, które obecnie osiągają poziomy najwyższe od 2008 roku.

Pojawiają się także obawy, że Rosja może wstrzymać dostawy gazu. W efekcie ceny gazu na giełdach osiągają dziś rekordowe poziomy. Kilka dni temu na holenderskiej platformie handlowej TTG cena jednej megawatogodziny gazu kosztowała momentami nawet 345 euro.

Tymczasem, jeśli Rosja rzeczywiście wstrzyma całkowicie eksport gazu, to według banku Goldman Sachs wzrost PKB w strefie euro może spaść w tym roku o 2,2 punktu procentowego w porównaniu z prognozą bazową banku, co będzie miało wpływ zwłaszcza na gospodarkę Niemiec (-3,4 pkt proc.) i Włoch (-2,6 pkt proc.). Eksperci banku szacują, że w takim wypadku inflacja w strefie euro mogłaby wzrosnąć o 1,3 pkt proc.

Obecna sytuacja uderza także w globalne łańcuchy dostaw. W obliczu działań wojennych mogą pośrednio ucierpieć także największe firmy transportowe i logistyczne. 

Grozi nam także kryzys surowcowy, zwłaszcza że gwałtownie rosną np. ceny węgla i stali. Wiąże się to również z faktem, że Rosja jest największym dostawcą rudy żelaza do Europy Środkowo-Wschodniej. W 2021 roku import stali do Polski z Rosji wyniósł 1,36 mln ton, a z Ukrainy 1,37 mln ton.

Konflikt nie sprzyja także walutom w naszym regionie. Eksperci Krajowej Izby Gospodarczej szacują, że osłabienie złotówki może być długotrwałe i dotkliwe zarówno dla przedsiębiorców, jak i spłacających kredyty walutowe.

Osłabienie złotówki podniosło już koszty zakupu surowców za granicą i obsługę zadłużenia, co w efekcie pogorszy także sytuację polskich producentów. W rezultacie spadnie rentowność firm rozliczających zakupy w walucie obcej. W trudnej sytuacji znajdują się także polscy eksporterzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ławrow grozi pomagającym Ukrainie państwom. "On jest zmęczony sobą i swoim cynizmem"

Recesja może być ceną za sankcje

Zdaniem Łukasza Bernatowicza, wiceprezesa Business Centre Club, wszyscy mają dziś świadomość tego, że skutki sankcji, które zostały nałożone na Rosję, będą mieć wpływ na sytuację gospodarczą we wszystkich krajach UE. - Jest to nieuchronna cena, którą trzeba zapłacić. Dla rosyjskiej gospodarki sankcje są dewastujące, natomiast Europa Zachodnia również odczuje ich skutki. Ceną za to może być na przykład recesja, jednak mimo wszystko nie spodziewałbym się kryzysu. Na razie nic na to nie wskazuje - mówi.

Jego zdaniem jest również za wcześnie, aby odpowiedzieć na pytanie, czy dotknie nas poważny kryzys surowcowy. Na razie sankcje ominęły dwa największe rosyjskie banki Sbierbank i Gazprombank, które odpowiadają za rozliczenia z tytułu dostaw gazu do Europy. - Z kolei Putin jest w takiej sytuacji, że musi sprzedawać gaz chociaż po to, aby gospodarka rosyjska przetrwała - dodaje.

Do tej pory funkcjonowaliśmy na sterydach

Zdaniem ekspertów wysoka inflacja w połączeniu ze wzrostem cen surowców energetycznych rodzi ryzyko pojawienia się zjawiska stagflacji.

- Zanim doszło do konfliktu, w Ukrainie zaczęły się pojawiać głosy, że dojdzie do stagflacji, z którą związane jest mocne hamowanie gospodarki oraz recesja, a także bardzo wysoka inflacja. To zjawisko, z którym trudno walczyć. Wojna zaostrzy jednak wszystkie dotychczasowe problemy. Obecnie prawdopodobieństwo pojawienia się stagflacji jest więc coraz bardziej realne. Przewiduję więc, że polskie PKB wyniesie teraz od 2,5 do 3. Mimo to jest jeszcze daleko od recesji - komentuje ekonomista Marek Zuber.

Według niego na razie nie warto zakładać więc typowo pesymistycznych scenariuszy. - Cały czas mamy szansę, aby się przed tym obronić. Dlatego w obecnej sytuacji jeszcze bardziej potrzebujemy pieniędzy z KPO. Dobrze byłoby, aby zarówno rząd, jak i UE zrobiła w tym kierunku jakiś ruch. Jeśli te pieniądze się pojawią, będzie to także czynnik stabilizujący złotego - mówi.

Ekspert dodaje, że jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie spodziewał się, że w tym roku światowa gospodarka zwolni po pandemicznym ożywieniu. - Trzeba pamiętać, że blisko ponad 20 bilionów dolarów zostało wpompowanych w gospodarki, aby je wydobyć z pandemicznego dołka. Było to więc funkcjonowanie na tzw. sterydach - dodaje.

Kryzys może być szansą

Eksperci zwracają również uwagę na to, że są również plusy obecnej sytuacji. Jedną z nich jest szansa na uniezależnienie się od gazu z Rosji. W takim wypadku szantaż energetyczny przestanie mieć sens.

- Wojna w Ukrainie z konieczności spowodowała konieczność rewizji dotychczasowej polityki klimatycznej. Nie oznacza to jednak wcale kroku do tyłu. Tym bardziej musimy przyspieszyć z transformacją energetyczną. Dekarbonizacja jest korzystna dla naszej gospodarki. Tkwienie w obecnej polityce to dalsze "dokarmianie niedźwiedzia". Już najwyższy czas, aby zrewidować politykę energetyczną - komentuje Paweł Wojciechowski, były minister finansów, a obecnie doradca Szymona Hołowni.

Jego zdaniem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego nie ma sensu dalsze trwanie przy węglu. Nie ma to również uzasadnienia gospodarczego, bo w takim wypadku musimy importować surowce.

Co roku dokarmiamy rosyjskiego niedźwiedzia kwotą rzędu 80 mld zł rocznie. Blisko 65 proc. ropy, którą kupujemy za granicą, pochodzi z Rosji. Sprowadzamy stamtąd zarówno gaz, jak i węgiel. Nie przeprowadziliśmy dekarbonizacji polskiej gospodarki i nadal upieramy się, że węgiel jest dobry, bo to jest polskie "czarne złoto" - komentuje.

Dodaje, że nie przeprowadzono transformacji energetycznej, bo rząd z tym zwlekał i przejadał pieniądze z ETS, zamiast inwestować w odnawialne źródła energii. Dlatego nasze elektrownie oparte są w dalszym ciągu na węglu, a tego nie da się szybko zmienić.

Jego zdaniem pora także zrozumieć, że polityka klimatyczna jest korzystna i wiąże się z dekarbonizacją. Warto więc postawić na odnawialne źródła energii, takie jak słońce, wiatr i woda, połączone z magazynami energii, uzupełnione o energię pochodzącą z atomu. - Wszystkie cztery elementy mogą stanowić nasz miks energetyczny. To jest jednak proces, który trzeba było zacząć wiele lat temu - dodaje.

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, ma podobne zdanie. Według niego paradoksalnie obecna sytuacja może być także dla nas szansą.

- Chwilowo problem Nord Stream 2 zniknął, zaś polityka klimatyczna UE, nawet jeśli czeka ją chwilowa korekta, zmierza w dobrym kierunku, bo wymusza rezygnację z węgla i gazu, co prowadzi do uniezależnienia się od Rosji. Warto z tym nie zwlekać, aby nikt w przyszłości nas nie zmuszał szantażem do zakupu ropy czy gazu. To więc dobry moment, aby postawić na dywersyfikację źródeł energii - komentuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl