Zagraniczne firmy przenoszą produkcję. Polska jednym z preferowanych krajów
Najpierw pandemia koronawirusa, a później wojna w Ukrainie sprawiły, że firmy przenoszą się do bezpieczniejszych krajów. Także po to, by skrócić łańcuch dostaw. Z raportu PIE wynika, że Polska jest jednym z preferowanych kierunków. Pod pewnymi względami wyprzedzamy Chiny.
Polska w badaniach pojawia się w pierwszej trójce najbardziej dogodnych lokalizacji do relokacji produkcji, a w niektórych rankingach jest liderem - wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, na który powołuje się "Rzeczpospolita".
PIE podaje, że w 2021 r. przyciągnęliśmy 3,4 proc. projektów greenfield (bezpośrednie inwestycje zagraniczne tworzone od podstaw) w gospodarce światowej. To więcej niż Chiny - zaznacza Dominik Kopiński, starszy doradca z zespołu gospodarki światowej Instytutu.
Okazuje się, że mimo wybuchu wojny w Ukrainie Polska wciąż utrzymuje swoją atrakcyjną pozycję. "Przedsiębiorcy europejscy najczęściej wskazują Polskę (23 proc.) i Niemcy (19 proc.) jako dogodne lokalizacje transferu produkcji" - pisze "Rz".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Młodzi roszczeniowi - czy na pewno? Czy roszczeniowa generacja Z to mit?
Polityka gospodarcza jednym z problemów Polski
Za Polską przemawiają stosunkowo niskie koszty pracy, zwłaszcza w porównaniu z krajami Europy Zachodniej. Kolejnym atutem jest dostępność wykwalifikowanej kadry. Wśród minusów trzeba natomiast wymienić stopień robotyzacji.
"Na tle sąsiadów wypadamy pod tym względem słabo. Jeśli w Czechach na 10 tys. zatrudnionych przypada 168 robotów, w Polsce – zaledwie 63. Tymczasem relokacji produkcji nie należy utożsamiać z przenoszeniem miejsc pracy" - pisze "Rzeczpospolita".
Jeszcze większym problemem dla zagranicznych inwestorów jest polityka gospodarcza, za którą odpowiada rząd. Z kwietniowego raportu Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlową i sieci bilateralnych izb handlowych, wynika, że ponad jedna trzecia zagranicznych przedsiębiorstw w Polsce ocenia lokalny stan gospodarki jako zły. "To najgorsza ocena od 2012 roku" - podkreśla dziennik.