Żurek robi drugi krok. Kolejna ustawa ma trafić do prezydenta
Możliwość kandydowania do Krajowej Rady Sądownictwa tylko dla sędziów z co najmniej 10-letnim stażem. Wybory powszechne wśród sędziów, organizowane przez PKW. Rezygnacja z przerwania kadencji obecnej KRS. To wszystko propozycje zawarte w nowym projekcie ustawy o KRS, do których dotarł money.pl. Minister Żurek przedstawił je w czwartek na konferencji.
Ustawa o KRS to kolejna - po tzw. ustawie praworządnościowej, regulującej status tzw. neosędziów - która ma na celu uporządkować sytuację w wymiarze sprawiedliwości. Tyle że oba projekty mają marne szanse na podpis prezydenta.
Ustawa praworządnościowa została mocno skrytykowana m.in. przez Rzecznika Praw Obywatelskich czy Helsińską Fundację Praw Człowieka, a to tylko daje argumenty Karolowi Nawrockiemu, by podpisu nie składać.
Ten sam los może czekać szykowaną ustawę o KRS, choć nasz rozmówca znający jej treść przekonuje, że aby zwiększyć szanse na podpis (lub przynajmniej utrudnić Nawrockiemu weto), zdecydowano się na konkretne rozwiązania.
Holendrzy nie chcieli ich wpuścić na rynek. "Dziś są pod wrażeniem"
Nowe propozycje
I tak np. - w przeciwieństwie do wcześniejszej propozycji Adama Bodnara - obecny projekt nie przewiduje - jak ustaliliśmy - przerwania kadencji całego składu obecnej, nieuznawanej przez rząd i międzynarodowe trybunały KRS. Proponuje za to nowy sposób wyboru 15 sędziowskich członków KRS.
- Nie tworzymy projektu sztuka dla sztuki. Celem nadrzędnym jest to, żeby w sądach sprawy znacznie przyspieszyły. Widzimy, co się dzieje. Obywatel, który wygrał dwie instancje w sprawach frankowych, nagle neosędzia uchyla lub zmienia sprawę. Wielokrotne (widzimy - red.) wnioski o wyłączenie neosędziów. (Mamy - red.) kryzys nominacyjny - od kilku lat nie mamy nowych nominacji. Skutkuje to przewlekłością postępowań. Za nie Polska również będzie płacić. Odszkodowania idą w miliony. Utrata środków unijnych - w miliardy, kary nakładane - w miliony. Płacone są z budżetu państwa, czyli przez wszystkich obywateli - mówił na czwartkowej konferencji prasowej minister sprawiedliwości Waldemar Żurek.
Na mocy obecnych przepisów zostali oni wybrani przez Sejm, co budzi wątpliwości konstytucyjne i jest powodem kontrowersji wobec legalności działań KRS.
Projekt ustawy przewiduje powszechne wybory wśród wszystkich ok. 10 tys. sędziów, za organizację których odpowiadać ma Państwowa Komisja Wyborcza. Tyle że prawo ubiegania się o miejsce w KRS będą mieć sędziowie z co najmniej 10-letnim stażem. To oczywiście z automatu eliminuje tzw. neosędziów, którzy są z nadania obecnej KRS (a więc po 2017 roku).
- Ale taka cezura eliminuje część także prawidłowo powołanych sędziów, tak więc prezydent nie może już używać argumentu, że nie dopuszczani są wyłącznie neosędziowie - zwraca uwagę nasz rozmówca zbliżony do resortu ministra Żurka.
Przy wyborze 15 sędziowskich członków KRS zachowana ma być zasada parytetów dla poszczególnych szczebli sądów (rejonowych, okręgowych, apelacyjnych), by każdy z nich miał tam swoją reprezentację. Wcześniej tego brakowało, co było przedmiotem krytyki KRS jeszcze przed jej reformą w 2017 roku.
Przy czym nie będzie tak, że sędzia np. sądu apelacyjnego będzie mógł głosować tylko na swoich kolegów z tego szczebla wymiaru sprawiedliwości.
- Sędziowie będą mogli głosować także na sędziów z innych szczebli. Najważniejsze będzie zachowanie parytetu w ramach wybranej piętnastki - zaznacza rozmówca money.pl.
Plan B
Oczywiście, tak jak wersja ustawy przygotowana przez Adama Bodnara, tak i ta przygotowana przez Waldemara Żurka, może nie uzyskać zgody w Pałacu. Jednak jej autorzy liczą, że taka konstrukcja przepisów będzie dla Karola Nawrockiego argumentem do jej podpisania.
I tak trzeba przedstawić taką ustawę, podobnie jak tę praworządnościową, by pokazać, że próbujemy coś robić i przerzucić ciężar odpowiedzialności na Nawrockiego. Mimo to obecna ustawa powinna być bardziej strawna dla prezydenta - podkreśla rozmówca z koalicji.
- Bardzo chcemy, żeby tę ustawę podpisał prezydent - stwierdził na czwartkowej konferencji prasowej minister Żurek. - Prezydent nie ma nowego pomysłu, a to (ustawa o KRS - red.) jest przełom. Transparentność tego wyboru to jest naprawdę krok do przodu - dodał.
Co jednak jeśli i ta trafi do kosza? Wówczas obozowi rządzącemu pozostaje wybór sędziowskich członków KRS w reżimie obecnych przepisów. Pomysł miałby jednak opierać się na "umowie dżentelmeńskiej" większości parlamentarnej ze środowiskiem sędziowskim.
W dalszym ciągu bowiem to Sejm miałby dokonywać wyboru, ale tym razem miałoby to być poprzedzone wyborami wśród samych sędziów. Wówczas Sejm miałby tylko zatwierdzić wybór dokonany przez to środowisko. Ten plan, który jest ewidentną protezą legislacyjną, ma jedno zasadnicze ryzyko, na co uwagę zwracają nam sami przedstawiciele koalicji.
Pytanie: co w sytuacji, gdy - zgodnie z ustawą - kandydata lub kandydatów zgłosi ktoś jeszcze, np. 2000 obywateli lub któryś z klubów parlamentarnych. - Wtedy rzeczywiście mamy problem, bo wybór 15 sędziów wskazanych przez środowisko sędziowskie, z pominięciem tych pozostałych kandydatur, będzie rodziło ryzyko zarzutów, że wskazania ma charakter polityczny - przyznaje rozmówca koalicyjny.
Podejście drugie
To będzie kolejne podejście koalicji do ustawy o KRS. W zeszłym roku projekt ustawy przygotował ówczesny minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Rozważano nawet rozwiązanie z obecnego projektu, czyli staż jako kryterium biernego prawa wyborczego. To miał być gest i pole do negocjacji wobec ówczesnego prezydenta Andrzeja Dudy. I nawet przez chwilę były one toczone z Pałacem Prezydenckim, o czym pisaliśmy w money.pl.
Ostatecznie koalicja postawiła jednak na twardy kurs i brak ustępstw licząc, że za rok w Pałacu zasiądzie jej kandydat. Cała sprawa zakończyła się wówczas skargą prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego, co przekreśliło pomysły koalicji zmian w KRS przed końcem kadencji tego ciała.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl