Zawsze był w czerwcu, teraz będzie w lipcu. Na podatki pracujemy w tym roku aż o miesiąc dłużej
Już za chwileczkę będziemy mogli świętować dzień wolności podatkowej sektora prywatnego. To symboliczna granica - od 22 lipca pracujemy na podatki, od tej daty zarabiamy już dla siebie. Do tej pory dzień wolności podatkowej wypadał w czerwcu, teraz aż o miesiąc dłużej pracujemy na daniny dla państwa. O ile oczywiście pracujemy w sektorze prywatnym.
- Dopiero 22 lipca przypada w tym roku dzień wolności sektora prywatnego — nasza miara tego, jak dużą część produktu wytworzonego przez sektor prywatny rząd zabiera w swoich wydatkach. Im wcześniej przypada ten dzień, tym szybciej w ciągu roku Polacy przestają pracować na rząd, a zaczynają pracować na własny rachunek. Niestety w tym roku dzień ten wypada ponad miesiąc później niż rok temu - pisze Mateusz Benedyk, dyrektor Instytutu Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa.
Warto zauważyć, że w tym przypadku chodzi o sektor prywatny. Ogólny dzień wolności podatkowej przypadł nieco wcześniej - według wyliczeń Centrum im. Adama Smitha wypadł on 10 czerwca. To 2 dni później, niż w zeszłym roku.
Instytut Misesa wyliczył dzień wolności sektora prywatnego na podstawie prognoz rządowych zawartych w aktualizacjach planów konwergencji, skonfrontowanych z wydatkami publicznymi i danymi o produkcji. Zastosował też kilka zasad wyliczania - na przykład do wydatków publicznych nie zaliczył emerytur z podatkiem - bo podatek wrócił przecież do budżetu. Pod uwagę wzięto też nie Produkt Krajowy Brutto, lecz "Prywatny Produkt Krajowy Brutto", bez wydatków państwa na inwestycje oraz zakup dóbr i usług.
- Tak liczony dzień wolności sektora prywatnego przypadał coraz później w ostatnich latach. Od 12 czerwca w 2016 roku przesunął się do 20 czerwca w roku 2019. Głównym winowajcą tego przesunięcia była rozbudowa wydatków socjalnych — przede wszystkim wprowadzanie kolejno: programu 500+, obniżenia wieku emerytalnego, trzynastej emerytury i rozszerzenia programu 500+ sprawiło, że wydatki publiczne rosły szybciej niż skądinąd dobrze rozwijający się sektor prywatny - pisze Benedyk.
Dodaje, że pociechą może być fakt, iż publiczne inwestycje były systematycznie niższe niż prognozy polityków — dlatego też w ubiegłym roku dzień wolności sektora prywatnego przypadł 20 czerwca, a nie 23-24, jak wcześniej prognozowano.
Główną przyczyną przesunięcia o miesiąc dnia wolności sektora prywatnego jest oczywiście sytuacja, w której sektor prywatny skurczył swoją produkcję, a rządowe wydatki wzrosły. Na dodatek owe wydatki finansowane są z rosnącego długu.
Aby przeciwdziałać kryzysowi wywołanemu przez pandemię koronawirusa rządy na całym świecie uruchomiły niespotykane dotąd środki. Na ratowanie gospodarki przeznaczono już 11 bln dolarów.
Niestety w większości jest to pomoc na kredyt. Państwa musiały się zadłużyć i w efekcie globalny dług publiczny osiągnął najwyższy poziom w historii - alarmuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Zdecydowanie przekroczył 100 proc. globalnego PKB.