Diagnoza sytuacji na giełdach po czwartkowej sesji nie zmieniła się.
Dziś notowania przebiegają w słabych nastrojach. Psuje je zwyżka cen paliw. Niedawno zastanawialiśmy się, co stanie się z giełdami, gdy ceny paliw przestaną spadać i nastąpi odreagowanie po ostrej zniżce.
Wtorek na rynkach finansowych można potraktować jako dobitne przypomnienie o kłopotach, jakie je trapią od wielu miesięcy, a o których w ostatnich tygodniach inwestorzy chcieli zapomnieć.
Potwierdzają się nasze obawy odnośnie amerykańskiego rynku, że trwająca od połowy lipca poprawa koniunktury ma jednie korekcyjny charakter.
Nasz rynek pozostaje w rozkroku między dojrzałymi giełdami, a rynkami wschodzącymi.
Wydawało się, że dobre wyniki dużych firm z naszego rynku, które opublikowały wczoraj sprawozdania finansowe, pozwolą na mocniejszy ruch w górę.
Coraz bardziej aktualne jest pytanie czy trwający od połowy lipca wzrost na naszym parkiecie traktować jako zapowiedź lepszych czasów, czy też okazję do sprzedaży papierów.
Nasza giełda trwa w konsolidacji i dopiero kierunek wybicia z niej wyznaczy dalszy kierunek cenom akcji. Dopóki WIG pozostaje ponad 40,9 tys. pkt liczymy się z dalszym wzrostem.
Mamy trudności z jednoznacznym zinterpretowaniem wczorajszej sesji na amerykańskim parkiecie. Dużo łatwiejsze było to w Polsce.
Przez długi czas panowała opinia, że receptą na złą koniunkturę giełdową byłaby tańsza ropa naftowa. Teraz tanieje, a mimo to giełdy są bardzo słabe.
W kolejny giełdowy tydzień wkraczamy wiedząc, że nasz rynek wykazuje na tle parkietów zagranicznych sporą siłę.
Dziś uwagę będą przykuwać głównie dane z rynku pracy w USA. Środowy raport ADP o liczbie miejsc pracy w sektorze prywatnym rozbudził apetyty, więc miejsca na rozczarowanie zapewne nie ma.
Można przypuszczać, że nasz rynek przebył najłatwiejszą drogę w trakcie tego odbicia. Teraz rosnąć będzie już znacznie trudniej. Rynek będzie musiał uporać się z podażą pochodzącą od chętnych do realizowania zysków.
Choć z nieco większymi problemami niż w poniedziałek, to wczoraj również nasza giełda znosiła pogorszenie koniunktury na rynkach światowych.
W nowy tydzień giełdowy wkroczyliśmy z wątpliwością dotyczącą silniejszego zachowania naszej giełdy od amerykańskiej.
Pierwszy raz od dość dawna sytuacja polskiego i amerykańskiego rynku w krótkim terminie jest odmienna.
Tak samo, jak z dystansem podchodziliśmy do wcześniejszych wzrostów w USA, tak z wczorajszej przeceny też nie chcemy jeszcze wyciągać zbyt daleko idących wniosków.
Wzrost na naszym parkiecie z ostatnich pięciu dni był najsilniejszym takim ruchem od dwóch lat. Wynika to ze skali wcześniejszej przeceny. Tak nagłe zwroty są charakterystyczne raczej dla trendów spadkowych.
Inwestorzy giełdowi wciąż reagują pozytywnie na spadek cen ropy naftowej. Inaczej jest na rynku obligacji, gdzie wraz z tańszą ropą naftową można byłoby się spodziewać obniżenia się rentowności, a te idą w górę.
W nowy tydzień wkraczamy ze świadomością siedmiu kolejnych tygodni spadku na naszej giełdzie. To seria rzadko spotykana, choć do rekordu jeszcze trochę brakuje.
Takie sesje w trendach spadkowych, jak czwartkowa, które przynoszą imponującą, najwyższą od wielu miesięcy zwyżkę, stwarzają często pokusę radykalnej zmiany podejścia do rynku.
Konsekwencją mocnej sesji w USA jest dziś duże odbicie na naszej giełdzie. Nastroje jednak będą zapewne nadal nerwowe.
Pierwszy raz od długiego czasu pojawił się wczoraj w Ameryce wyraźny dylemat związany z inflacją.
Wydarzenia na warszawskim parkiecie, podobnie zresztą, jak na światowych giełdach, rozgrywają się w rytmie bessy – każda zła wiadomość wywołuje negatywne reakcje posiadaczy akcji.
Wszystko wskazuje na to, że ósmy kolejny tydzień indeks WIG nie odnotuje większego wzrostu. W tym czasie wzrósł jedynie raz – symbolicznie.
Inwestorzy wykazywali wczoraj zrozumiałą ostrożność przy kupowaniu akcji, mając świadomość, że poprawa koniunktury na amerykańskim parkiecie z wtorku może być krótkotrwała i ma kruche podstawy.
Na warszawskiej giełdzie wciąż bez przełomu. Akcje największych firm wykazują bardzo ścisłą korelację z indeksami zagranicznymi.
Po fatalnie zakończonym tygodniu, wyraźnym spadkiem WIG poniżej psychologicznej granicy 4 tys. pkt i naruszeniem przez WIG20 silnego wsparcia, jakim jest dołek z czerwca 2006 r. trudno oczekiwać radykalnej poprawy nastrojów.
Wciąż brakuje pozytywnych sygnałów z rynków akcji. Nasza giełda w czwartek spadła piąty raz z rzędu.
Zakończenie wtorkowej sesji w Ameryce daje nadzieję na odbicie po serii spadkowych sesji na naszym rynku.