Padł pomysł nowego podatku. Prezes ZBP: czysty populizm
Sektor bankowy znalazł się pod podwójnym ostrzałem: minister finansów chce opodatkować odsetki od rezerwy obowiązkowej, a koalicyjna Polska 2050 proponuje daninę od "nadmiarowych zysków". Prezes ZBP Tadeusz Białek ostrzega: to populizm, który może zniszczyć zaufanie do rynku finansowego.
Karolina Wysota, money.pl: Minister finansów jednak chce obłożyć banki kolejnym podatkiem. Zaskoczeni?
Dr Tadeusz Białek, prezes ZBP: Nie znamy szczegółów poza tym, co minister powiedział w mediach. Zakładamy, że – jak w każdym procesie legislacyjnym – Związek Banków Polskich będzie miał możliwość przedstawienia swojego stanowiska, a Ministerstwo Finansów pozostanie otwarte na dialog.
Opodatkowując odsetki od rezerwy obowiązkowej, minister chce zasilić przyszłoroczny budżet kwotą rzędu 2 mld zł. Czy ostatecznie zapłacą za to klienci?
Odsetki od rezerwy obowiązkowej stanowią przychód banków i już teraz podlegają opodatkowaniu CIT – to po pierwsze. Po drugie, banki są zobowiązane do utrzymywania ściśle określonej części środków – obecnie 3,5 proc. pasywów, głównie depozytów klientów – w banku centralnym. Te środki są oprocentowane na poziomie 5,25 proc., a stawka ta zależy od decyzji Rady Polityki Pieniężnej.
Rezerwa obowiązkowa to wymóg regulacyjny – jej niewypełnienie grozi bankom wysokimi karami finansowymi. Jest utrzymywana ze względów stabilności całego sektora, a banki nie mają wpływu ani na poziom rezerwy, ani na jej oprocentowanie.
Kontrpropozycję ma Polska 2050 – koalicjant chce opodatkować "nadmiarowe zyski" banków, co uderzyłoby w sektor znacznie mocniej.
To nietrafiony pomysł. Czysty populizm – jakby ktoś zapomniał, że kampania prezydencka już się zakończyła.
A może banki powinny oddać państwu część rekordowych zysków, które w dużej mierze zawdzięczają polityce wysokich stóp banku centralnego?
Banki już teraz wspierają budżet państwa w sposób bezprecedensowy. W 2023 roku przekazały do budżetu 24,5 mld zł – więcej niż jakikolwiek inny sektor. Sam CIT wyniósł 13,5 mld zł, co oznacza, że co czwarta złotówka z podatku dochodowego pochodziła od banków. Do tego należy dodać ponad 6 mld zł podatku bankowego i 3,5 mld zł z dywidend. Kolejne 5,5 mld zł z dywidend trafiło do funduszy emerytalnych. Żaden inny sektor bankowy w Europie nie jest tak silnie obciążony fiskalnie. Dodatkowo banki pokrywają ponad połowę potrzeb pożyczkowych Skarbu Państwa, kupując obligacje skarbowe w skali niespotykanej w UE.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak czyszczenie butów stało się milionowym biznesem? Martyna Zastawna w Biznes Klasa Young
W 2024 roku banki zarobiły na czysto około 42 mld zł. Do końca kwietnia sektor bankowy wypracował 16,6 mld zł zysku. Prognozy jasno wskazują – w tym roku może paść nowy rekord.
Mamy do czynienia z przejściowym elementem cyklu gospodarczego, napędzanym przez wysokie stopy procentowe. To nie jest trwały trend. Wręcz przeciwnie – stopy mają tendencję spadkową, a wraz z nimi spadną zyski banków. Według raportu NBP o stabilności finansowej, aż 80 proc. zysków banków pochodzi z odsetek.
Ile z tych 42 mld zł trafiło do akcjonariuszy w formie dywidendy?
Połowa – 21 mld zł. Druga połowa została przeznaczona na kapitały własne banków, co zwiększa ich kapitały własne, niezbędne do finansowania gospodarki. Przypomnę, że w ostatnich latach KNF rekomendowała wstrzymanie wypłat dywidend ze względów ostrożnościowych. Obecnie, gdy banki znów mogą dzielić się zyskiem, nowy podatek byłby de facto cofnięciem tej decyzji i uderzeniem w inwestorów – w tym OFE, Skarb Państwa i indywidualnych akcjonariuszy.
Jakie byłyby skutki podatku od "manny z nieba"?
Znaczące ograniczenie zdolności banków do finansowania gospodarki. W latach 2016–2024, na skutek wprowadzenia podatku bankowego, do gospodarki nie trafiło ponad 700 mld zł w formie kredytów. Tego rodzaju populistyczne działania osłabiają zaufanie inwestorów. Rynek, na którym ustawodawca nagle wprowadza dodatkowe obciążenia, staje się nieprzewidywalny i nieatrakcyjny dla kapitału.
Gdzie w Europie obowiązują jednocześnie podatek bankowy i podatek od nadmiarowych zysków?
Tylko na Węgrzech. To rynek, z którego wycofała się większość zagranicznych banków. Powód? Antybankowa polityka rządu, niski poziom konkurencyjności, brak jakiejkolwiek przewidywalności i pewności działania.
Jakie mogą być skutki takiej polityki?
Marginalizacja sektora bankowego, znaczące zmniejszenie zdolności do finansowania gospodarki i dalsze kurczenie się sektora, który pod względem relacji aktywów bankowych do PKB Polska jest na końcu stawki w Europie.
Czy podejmowaliście próbę rozmowy z minister Pełczyńską-Nałęcz, wiceprzewodniczącą Polski 2050?
Tak, zaprosiliśmy do rozmów zarówno panią minister, jak i pana marszałka Hołownię, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Brak chęci dialogu i ograniczenie się jedynie do populistycznych haseł pod publiczkę świadczy o braku realnej woli poszukiwania rozwiązań. Przykład? Stwierdzenia, że "banki śpią na pieniądzach" i nie chcą finansować gospodarki – to największe niedorzeczności, jakie kiedykolwiek słyszałem z ust polityków pod adresem sektora bankowego.
To nieprawda?
To fałszywe twierdzenie. Banki chcą finansować gospodarkę – z tego przecież żyją – i mają ku temu kapitałowe możliwości. Problemem nie są koszty kredytów, lecz brak jasno określonych potrzeb inwestycyjnych po stronie przedsiębiorców, niska skłonność do ryzyka, przeregulowanie oraz niepewność prawna. To właśnie te czynniki hamują akcję kredytową – nie banki. Bez wsparcia państwa w postaci odpowiednich zachęt inwestycyjnych nie uda się zwiększyć poziomu inwestycji w Polsce. Sektor bankowy sam nic nie zdziała na tym polu.
Może jednak minister lepiej rozumie nastroje społeczne niż mechanizmy sektora. W jakich warunkach banki byłyby gotowe zaakceptować taki podatek?
Nie widzę takiego scenariusza. Polski sektor bankowy płaci dziś najwyższe podatki w Europie, w tym w całości fiskalny podatek bankowy. Dla porównania: w Niemczech połowa trafia do budżetu, a połowa do funduszu gwarantującego depozyty. W Polsce banki dodatkowo płacą składkę na fundusz ochrony depozytów. Efekt? Rentowność banków w Polsce jest jedną z najniższych w UE – ROA na koniec I kwartału 2025 wyniósł 1,68 proc.
Które sektory wypadają lepiej?
Lista jest długa: transport i logistyka, przemysł spożywczy, handel detaliczny, telekomunikacja, media, recykling, odzież i kosmetyki, farmacja, budownictwo, IT, motoryzacja, paliwa, gaz. Wszystkie te branże osiągają wyższą rentowność niż sektor bankowy. A to właśnie banki są najczęściej krytykowane.
Prezes Atalu, Zbigniew Juroszek, w wywiadzie dla "Pulsu Biznesu" stwierdził, że kredyty są drogie nie z konieczności, lecz z powodu zawyżonych marż i braku reakcji państwa. Co Pan na to?
To stwierdzenie świadczy o braku zrozumienia, jak naprawdę działa oprocentowanie kredytów hipotecznych. Kredyty są drogie z powodu wysokich stóp procentowych – nie dlatego, że banki podnoszą marże. Główna część kosztu kredytu zależy od WIBOR-u, który jest ściśle powiązany ze stopami procentowymi NBP. Banki mają na to niewielki wpływ – to efekt decyzji Rady Polityki Pieniężnej.
Czy zatem prezes dużej spółki deweloperskiej nie rozumie rynku? A może to po prostu hipokryzja?
Marże polskich banków są zbliżone do średniej unijnej. Ale porównywanie ich do ofert z krajów strefy euro to zestawianie gruszek z jabłkami – to podstawowy błąd metodologiczny. Jeśli ktoś tak robi, nie rozumie podstawowych mechanizmów. A jeśli rozumie i mimo to wygłasza takie opinie – to już zupełnie inna sprawa.
Dlaczego więc to banki są obiektem ataków, a nie np. sektor paliwowy?
Bo banki obracają powierzonym kapitałem – pieniędzmi deponentów. To wymaga odpowiedzialności i adekwatnego wynagrodzenia za ryzyko ponoszone przez banki. Bez tego nie da się prowadzić stabilnego biznesu i rentownego biznesu. Tymczasem społeczeństwo często nie rozumie tych mechanizmów. Ostatnio popularność zdobyło nagranie TikTokera, na którym był zaskoczony, że musi zwrócić bankowi to, co pożyczył, plus odsetki.
Stwierdził, że kredyt kosztuje drugie tyle co mieszkanie. Ale wróćmy do głównego tematu – dlaczego np. sektor paliwowy nie spotyka się z równie silną krytyką co banki?
W bezpośrednim kontakcie banki cieszą się dużym zaufaniem klientów – większym niż firmy telekomunikacyjne czy dostawcy mediów. Poziom satysfakcji z usług bankowych, aplikacji mobilnych i systemów płatniczych jest rekordowy. Ale w ogólnym odbiorze dominuje stereotyp wzmacniany przez agresywny marketing kancelarii prawnych i odszkodowawczych.
W jaki sposób?
Ostatnio otrzymałem kilka telefonów od firm oferujących "pomoc" w uzyskaniu "odszkodowania od banku" – rzekomo za kredyty WIBOR-owe, frankowe lub konsumenckie. Firmy te dzwonią losowo, powielają fałszywe informacje, skupują roszczenia konsumenckie za ułamek ich wartości (10-15 proc. wartości), a następnie dochodzą ich we własnym imieniu i na własny rachunek – wszystko pod pozorem ochrony konsumentów.
Jak na to reagujecie?
Złożyliśmy zawiadomienia do prokuratury, organów dyscyplinarnych i samorządów prawniczych. Postulujemy uregulowanie działalności kancelarii odszkodowawczych. Wiele środowisk prawniczych popiera ten postulat, widząc zalew rynku przez nieuczciwe, nieregulowane firmy – często finansowane przez zagraniczne fundusze.
Banki powinny uderzyć się w pierś – szczególnie w sprawie kredytów frankowych. Najpierw przez długi czas opieraliście się ustawie, a później również ugodom, więc teraz ponosicie tego konsekwencje.
Kredyty frankowe były oferowane w 17 krajach Europy. Tylko w Polsce doszło do skrajnej sytuacji – całkowitego unieważniania umów. Mówimy nie tylko o darmowym kredycie, ale też o przypadkach, gdzie klienci nie chcą zwrócić nawet kapitału. To absolutnie bezprecedensowe. Nigdzie indziej ochrona konsumenta nie została tak wypaczona i skomercjalizowana.
Rozmawiała Karolina Wysota, dziennikarka money.pl