Czy ta sprzeczność świadczy o tym, że inwestorzy w USA
postradali zmysły i kupują akcje, nie patrząc na fatalną
sytuację fundamentalną? Czy ich nadzieje są bezpodstawne? Nie,
jeśli pod uwagę weźmiemy jeden z najmocniej skorelowanych z
rynkiem wskaźników – ISM (...), obrazujący zmiany
aktywności w amerykańskim przemyśle z wyprzedzeniem w stosunku
do oficjalnych danych o produkcji.
"Rysujący się obecnie „rajd” ISM skłania do wyciągania optymistycznych wniosków i rynek robi to już od trzech miesięcy. Często podkreśla się fakt, iż rozwój tego kryzysu jest bezprecedensowy i dlatego lekcje z historii należy brać z dużą dozą ostrożności. To nie oznacza jednak, że sprawdzone relacje należy zupełnie odłożyć. O kilku rzeczach jednak warto pamiętać. Po pierwsze, wspomniana niepełna zależność przyczynowo skutkowa. Nawet jeśli przemysł często przewodzi zmianom cyklu koniunkturalnego, poprawa tylko i wyłącznie w tym obszarze nie zagwarantuje solidnego ożywienia. Nie można zatem pominąć innych parametrów ekonomicznych jak popyt konsumpcyjny i inwestycyjny, sytuacja na rynku pracy, zachowanie cen i tendencje w handlu zagranicznym. Te wszystkie elementy powinny dawać spójne sygnały. Po drugie, nie da się ukryć, iż czwarty kwartał minionego roku i początek obecnego roku to nie tyle pogłębiająca się recesja, co po prostu załamanie. Nie można wykluczyć, iż w drugim kwartale globalna gospodarka otrząsnęła się z szoku (drastyczny spadek zaufania, wstrzymywanie wydatków przez firmy i gospodarstwa domowe, przejściowe odcięcie finansowania) i stąd notowana poprawa, która jednak nie przerodzi się w wyraźniejsze ożywienie. Wreszcie, nawet jeśli na horyzoncie pojawi się ożywienie, straszyć nas będzie widmo podwójnego dna recesji. Obecna skala ekspansji zarówno fiskalnej, jak i monetarnej jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Deficyty będą musiały być wyraźnie zredukowane, zaś banki centralne będą musiały podnosić stopy procentowe aby zapobiec zagrożeniu inflacyjnemu. To oczywiste zagrożenie dla ożywienia gospodarczego. Być może zatem, po kilku miesiącach odbicia w notowaniach ISM będziemy obserwować dryfowanie w okolicach 45 pkt., co oznaczałoby jedynie stagnację. Na plus należy zaliczyć fakt, iż poprawa notowana jest w zasadzie we wszystkich ważniejszych gospodarkach.
(...)
Pytanie, dlaczego powinniśmy przywiązywać do niego dużą wagę skoro przemysł odpowiada jedynie za 20% amerykańskiego PKB?"