"Będziemy ugotowani". Nagła decyzja Chin wpłynie na cały świat
"Mamy bombę z rana (i ja ważę słowa)" - napisał w serwisie X Jakub Jakóbowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. W ten sposób odniósł się do wprowadzenia przez Chiny kontroli eksportu technologii i produktów związanych z metalami ziem rzadkich. To fatalna informacja dla Zachodu.
Chiny dominują na rynku metali ziem rzadkich, czyli surowców niezbędnych w przemysłach motoryzacyjnym, elektronicznym i obronnym. Według szacunków United States Geological Survey na 2024 rok światowe złoża tych surowców wynoszą 110 mln ton, z czego aż 44 mln ton znajduje się w Chinach. Państwo Środka kontroluje też ok. 90 proc. ich przetwórstwa.
Pekin nagle 9 października wprowadził przepisy wymagające od eksporterów uzyskania licencji na transfer technologii służących do wydobycia, wytapiania i przetwarzania metali ziem rzadkich.
Nowa opłata w sklepach od 1 października. Tak to wygląda w praktyce
Chiny idą krok dalej
Decyzja zelektryzowała światowy przemysł. Choć Państwo Środka wysyłało w ostatnim czasie sygnały, że metale ziem rzadkich mogą stać się ich bronią w walce o dominację technologiczną i wojskową. Wiosną Pekin zawiesił eksport niektórych minerałów ziem rzadkich i magnesów, mających kluczowe znaczenie dla światowego przemysłu samochodowego, półprzewodników i lotniczego. Teraz poszedł jednak znacznie dalej.
"Tym razem nie chodzi tylko o eksport z Chin, co przerabiamy od wiosny. Od 1 grudnia każdy zagraniczny producent (np. firma polska, koreańska albo argentyńska), który w swoim produkcie ma nawet niewielki element z chińskich metali ziem rzadkich, musi spytać rząd o zgodę na sprzedaż swojego produktu dalej. Część regulacji wchodzi już dziś" - wyjaśnił na platformie X Jakub Jakóbowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, kierownik Zespołu Chińskiego.
"To właśnie się wydarza teraz, na naszych oczach"
Dodał, że jeśli dany produkt "ma zastosowanie militarne (dual-use) albo idzie do firmy na chińskiej czarnej liście, nie dostanie licencji".
Ja powiem tylko tyle: od 15 lat słyszymy, że Chiny kiedyś użyją metali ziem rzadkich przeciwko nam i wtedy będziemy ugotowani... I to właśnie się wydarza teraz, na naszych oczach
W rozmowie z money.pl Jakóbowski przypomina, że po wprowadzeniu wiosennych restrykcji utworzyła się spora międzynarodowa kolejka do otrzymania zezwolenia na eksport metali z Chin.
- Wiosną przeprowadzono próbę generalną z eksportem metali ziem rzadkich. Doprowadziło to do szybkiego wyczerpania się zapasów, eksport do UE spadł o kilkadziesiąt procent. To pokazało, że łańcuch dostaw można na pewien czas sparaliżować i wszystko zależy od chińskiego regulatora - wyjaśnia money.pl ekspert.
Przypomina, że metale ziem rzadkich są krytyczne w użyciu dla wielu produktów. - Stosuje się je nie tylko w elektronice czy obronności, ale także w zaawansowanej metalurgii, żeby stopy miały lepsze parametry. Trzeba użyć niewielkich ilości metali ziem rzadkich. To wystarczy, żeby Pekin mógł interweniować - ocenia Jakóbowski.
W opinii wicedyrektora OSW UE "oblała" wiosenny test dotyczący handlu z Chinami. - Doszło do szturmu na Pekin poszczególnych firm oraz państw. Każdy chciał być pierwszy i załatwić szybszy dostęp do metali. Nie było jedności w UE i jednego stanowiska. Każda ambasada oddzielnie pytała Pekin o licencję - wskazuje.
Xi odpowiada Trumpowi
Wiosenne ograniczenie eksportu wynikało z wojny celnej, którą rozpoczął Donald Trump. Wówczas weszły w życie także obostrzenia związane z dystrybucją magnesów, których Chiny są głównym producentem na świecie (odpowiadają za 90 proc. rynku). "The New York Times" oceniał, że był to cios w amerykański przemysł, a zwłaszcza w motoryzację w Detroit.
Chiński ruch skorelowany jest z tym, co robi Trump ws. ceł. Chińczycy wdrażają te obostrzenia w odpowiedzi na działania Amerykanów, ale konsekwencje są globalne. Polegają m.in. na spowolnieniu zbrojeń całego Zachodu, nie tylko USA - uważa Jakóbowski.
Czy to oznacza, że kraje NATO nie będą mogły dostarczyć broni Ukrainie, jeśli np. w zaawansowanej technologii użyto surowców z Chin?
- Zakaz nie powinien obowiązywać dla zamówień już zrealizowanych. Natomiast zgodnie z nową regulacją Pekin nie zgodzi się np. na dostarczenie przez producenta komponentów na rynek zbrojeniowy. Niezależnie czy będzie to Ukraina, czy państwo NATO - wyjaśnia nasz rozmówca.
W tym kontekście ekspert OSW zastanawia się, czy państwa NATO zadbały o alternatywę. Japończycy od dawna szukają innych źródeł, Amerykanie nasilili te działania, zwłaszcza w kontekście zdolności przetwarzania metali ziem rzadkich.
- To technologie znane od dawna, ale są wyjątkowo szkodliwe dla środowiska. Przetwarzanie metali ziem rzadkich wymagają ogromnych ilości wody, część rafinacji jest radioaktywna. Dlatego Zachód z obawy przed skażeniem środowiska przenosił rafinację do Chin. Wydanie zezwolenia na uruchomienie takiej produkcji w UE trwa 10-12 lat. Więc jeśli w UE nie zdecydujemy się na działania nadzwyczajne, nie pozostanie nic innego jak szukać alternatywy np. w Indonezji, Afryce, może w Australii - wyjaśnia Jakóbowski.
Wojna celna uderzyła w Niemcy
Przykładem kraju, który odczuł wiosenną blokadę Pekinu, są Niemcy. Aleksandra Kozaczyńska z OSW w analizie "Na łasce monopolisty. Uzależnienie Niemiec od metali ziem rzadkich z Chin" zwróciła uwagę, że Berlin 92 proc. magnesów importuje z Chin.
"Z powodu tej silnej zależności Berlin nie podjął żadnych działań odwetowych wobec niej, a od lipca poziom importu magnesów trwałych wrócił do wartości z początku roku. Ryzyko wystąpienia wąskich gardeł w przemyśle pozostaje jednak aktualne" - czytamy.
Autorka wskazała, że problemy związane z niedoborem metali ziem rzadkich i magnesów "grożą wybuchem w Niemczech znacznie poważniejszego kryzysu niż energetyczny z 2022 r., a to z powodu braku alternatywnych źródeł".
Źródło: OSW, money.pl