10 lat bez Jana Kulczyka. "Jego model był niepowtarzalny"
Śmierć Jana Kulczyka w 2015 r. była niespodziewana. Gdy pierwszy szok z nią związany przeminął, polski biznes i media zadawały sobie jednak zasadnicze pytanie: co dalej stanie się z jego imperium? Dzisiaj, po 10 latach, widać, że Jan Kulczyk był pierwszym polskim miliarderem, który - choć jego odejście było nagłe - w pełni zaplanował i dokonał udanej sukcesji.
Jan Kulczyk zmarł nieoczekiwanie w 2015 r. w Wiedniu, w wieku 65 lat. Na jego pogrzeb, który odbywał się na Jeżycach w rodzinnym Poznaniu, przybyło wielu gości z Polski i zagranicy. Odejście Kulczyka wyznaczało koniec pewnej ery w polskim biznesie: był on wówczas najbogatszym Polakiem i zostawiał po sobie imperium dwójce dzieci: Sebastianowi i Dominice Kulczyk.
Jan Kulczyk. Twórca imperium
Naturalne było wówczas zainteresowanie tym, jak jego biznesowy konglomerat poradzi sobie po śmierci swojego twórcy, który przecież budował holding od lat 80. XX wieku. Jan Kulczyk miał w swoim portfolio szeroki zakres inwestycji, a na koncie historię biznesową, którą mógłby obdarować co najmniej kilka osób. Była ona zresztą znamienna z punktu widzenia tego, jak kształtowała się historia polskiej gospodarki.
Kulczyk był bowiem zaangażowany w prywatyzację TP SA; kupił browar Lech, do którego następnie wszedł jako inwestor koncern SABMiller, tworząc w ten sposób Kompanię Piwowarską; inwestował w ubezpieczeniową Wartę, Orlen czy Polską Telefonię Cyfrową. Stworzył też grupę motoryzacyjną, która zajmowała się importem i handlem samochodami marek Skoda, Volkswagen, Audi, Porsche i Bentley. Przez 20 lat sprzedał w Polsce milion samochodów.
Biznesowo Kulczyk miał też duże plany w sektorze energetyki. Najważniejszym jego projektem w tej branży była Polenergia, czyli największa obecnie prywatna, polska firma zajmująca się energetyką odnawialną. Był to jego flagowy projekt - miliarder bowiem wierzył, że to właśnie OZE jest przyszłością energetyczną nie tylko dla Polski, ale ogólnie globalnej gospodarki. Pod tym względem wyprzedził znacząco swoje czasy, bo spółka ta powstała w 2000 r. Jej plan od zawsze był niezmienny: stworzyć największe w Polsce aktywa - farmy wiatrowe na Bałtyku.
Holding Kulczyka posiadał też udziały w bardziej tradycyjnych spółkach energetycznych, takich jak Serinus (wydobycie gazu i ropy) czy Ophir Energy (poszukiwanie oraz wydobycie surowców w Afryce i Azji). Do tego dochodził pozyskany w 2014 r. chemiczny Ciech (obecnie Qemetica), kupiony w ramach wezwania giełdowego, w tym od Skarbu Państwa jako akcjonariusza.
Ta ostatnia sprawa budziła kontrowersje ze względu na zaniżoną według niektórych osób - w tym prokuratury z Katowic - cenę akcji, ale dotyczyło to działań urzędników, a nie spółek Kulczyka. W czerwcu 2025 r. katowicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie wobec czterech urzędników ówczesnego Ministerstwa Skarbu, związany z przekroczeniem uprawnień i działaniem na szkodę Skarbu Państwa. Sprawa się toczy, ale wątpliwości co do legalności samego wezwania i przejęcia nie było - ostatecznie holding zapłacił za Ciech 619 mln zł.
W 2015 r. Jan Kulczyk miał też, oczywiście, inne, mniejsze inwestycje - w nieruchomości czy Pekaes, którego 63 proc. akcji sprzedał jeszcze przed śmiercią. Nie sposób przy tym nie wspomnieć też o Autostradzie Wielkopolskiej - największym w tamtych czasach projekcie partnerstwa publiczno-prywatnego. Autostrada symbolicznie połączyła drogowo Polskę z Unią Europejską. Przez wiele lat była zarządzana przez holding Kulczyka. Z oczywistych względów emocje budził fakt, że niektóre biznesy Kulczyka działały na styku z państwem czy polityką.
- Czasami można było odnieść wrażenie, że jest w tym wszystkim wiele słowiańskiej improwizacji, myślenia życzeniowego, niepotrzebne ryzyka, ale wyniki mówiły same za siebie. Jego model był niepowtarzalny - mówił o Kulczyku Aleksander Kwaśniewski w projekcie "Prekursorzy".
Warto podkreślić przy tym, że działania Kulczyka u wielu osób budziły kontrowersje - jego biznesy bowiem działały nierzadko na styku z państwem i polityką.
Jakim był biznesmenem i szefem? Zapytaliśmy o to m.in. jego współpracowników. Przez wielu z nich był życzliwie nazywany "doktorem", posiadał bowiem tytuł doktora nauk prawnych, a pracę doktorską obronił w temacie prawa międzynarodowego.
Jakim Jan Kulczyk był szefem?
Jak słyszymy, był człowiekiem, który niemal nieustannie pracował. Maksymalnie wykorzystywał swój czas, nawet jeśli nie na pracę sensu stricto, to na "poszerzanie wiedzy i kontaktów".
Jeden z naszych rozmówców wskazuje również, że gdy Jan Kulczyk już kogoś zaakceptował, to darzył go stuprocentowym zaufaniem. Mawiał, że nie może ono być już większe, ale można je tylko tracić. - Jeśli ktoś wszedł do kręgu jego najbliższych współpracowników i był osobą obowiązkową, pracowitą, to doktor potrafił to docenić - podkreśla jeden z nich.
Kulczyk, jak się dowiadujemy, cenił też sobie treściwość i zwięzłość w komunikacji biznesowej. Na radach nadzorczych nie akceptował zbyt rozbudowanych dokumentacji czy sprawozdań - preferował mieć wszystko na jednej kartce. Uważał, że trafną i przekonującą argumentację powinno się dać streścić na jednej stronie.
Osoby, które z nim współpracowały, wspominają też jego bon-moty, których miewał całkiem sporo. Jeden z nich dotyczył zawarcia transakcji sprzedaży. Kulczyk miał mawiać: "po podaniu sobie rąk ze stroną sprzedającą, wszyscy mają wstać od stołu niezadowoleni: jedni, że sprzedali za tanio, a drudzy, że kupili za drogo".
- Zwracał na siebie uwagę. Nie był osobą, która stoi w kącie i czeka. To on narzucał tryb działania, treść rozmowy. Był wizjonerem, potrafił przewidzieć, co się wydarzy i znaleźć nowe rozwiązania - wspominała go Henryka Bochniarz w rozmowach do "Prekursorów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W co inwestuje Sebastian Kulczyk? Szczera rozmowa z prezesem KI Dawidem Jakubowiczem w Biznes Klasie
Udana sukcesja
W momencie śmierci majątek Kulczyka był wart ok. 14-15 mld zł, co dawało mu miejsce na szczycie listy najbogatszych. Naturalne więc było wówczas pytanie: co po jego odejściu stanie się z imperium? Dzisiaj już znamy odpowiedź.
Jak nieoficjalnie słyszymy od współpracowników holdingu, Jan Kulczyk bardzo skutecznie i precyzyjnie zabezpieczył kwestię potencjalnej sukcesji. W Polsce jest ona dużym wyzwaniem i udaje się bardzo rzadko - mamy w kraju historię wielu sporów wokół dużych firm rodzinnych, by wspomnieć chociażby Grupę Polsat Zygmunta Solorza z ostatnich miesięcy czy konflikt w Drutexie z ostatnich lat.
Kulczyk znalazł jednak formułę, która pozwoliła jego dzieciom na niezależne rozwijanie swoich dróg biznesowych. Podział majątku między dzieci: Dominikę i Sebastiana Kulczyków, nie był szybki ani prosty - trwał łącznie trzy lata. Oficjalnie został ogłoszony w 2018 r.
W efekcie w ręce Dominiki Kulczyk trafiły: fundacja charytatywna Kulczyk Foundation, Polenergia oraz równowartość udziałów w majątku w gotówce (łącznie wszystko o wartości ok. 4,5 mld zł), zaś Sebastian został właścicielem Kulczyk Investments ze wszystkimi jego aktywami.
Nowe-stare imperium
Dzisiaj majątki obojga są warte łącznie nieco więcej, niż gdy przejmowali imperium w 2015 r. W przypadku Sebastiana Kulczyka jest to ok. 9,3 mld zł, zaś Dominiki Kulczyk 7,8 mld zł - łącznie ok. 17 mld zł.
Oboje kontynuują w pewnym sensie dzieło swojego ojca, ale także wprowadzają w nim istotne zmiany. Kulczyk Foundation np. stało się inicjatorem nagrodzonej przez money.pl akcji Okresowa Koalicja, walczącej z ubóstwem menstruacyjnym w Polsce. Polenergia dalej idzie w wyznaczonym kierunku, w maju podjęła ostateczne decyzje inwestycyjne o budowie farm wiatrowych Bałtyk 2 i Bałtyk 3. Z kolei Bałtyk 1 otrzymał w kwietniu pozwolenia m.in. na położenie kabli, co było kamieniem milowym dla projektu.
- Chciałam o nią walczyć, bo to była moja wielka szansa na stworzenie wspaniałej spółki, najlepszej w sektorze energetycznym w Polsce, a już niedługo w Europie Środkowej. To było moje marzenie o lepszym świecie, z którym się budzę każdego ranka, i szansa na to, żeby być częścią tej zmiany - mówiła Dominika Kulczyk w rozmowie z "Forbesem" w 2021 r.
Największe zmiany zaszły jednak w Kulczyk Investments należącym do Sebastiana Kulczyka. W portfolio holdingu nie ma już m.in. Autostrady Wielkopolskiej, Serinusa, Ophir Energy czy Kompanii Piwowarskiej - udziałów w tej ostatniej rodzeństwo pozbyło się jeszcze w 2017 r. Z dawnych inwestycji w portfelu Kulczyka pozostały: Beyond.pl, która obecnie pracuje nad postawieniem polskiej fabryki AI; Qemetica, czyli dawny Ciech oraz kopalnia złota w Namibii.
Do tego Sebastian Kulczyk dodał Manta Ray VC, czyli fundusz venture capital inwestujący w startupy - działający globalnie, który zainwestował łącznie już ponad 250 mln euro. Do tego dochodzi nieruchomościowe NOHO Investment oraz Base (dawniej BaseLinker) - największy dostawca systemów operacyjnych dla branży e-commerce. Warto podkreślić, że np. Qemetica niedawno dokonała przejęcia firmy w USA za ponad miliard złotych.
Sebastian prowadzi też program mentoringowy InCredibles wspierający wyłącznie polskie startupy, przez który przeszło ponad 80 rodzimych firm technologicznych. Stworzył też Phoenix Foundation, która na całym świecie wspiera dzieci utalentowane sportowo.
- Szukam projektów, które dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii otwierają kolejne możliwości rozwoju w sektorach o ponadprzeciętnym potencjale wzrostu. Analizujemy, porównujemy, mamy apetyt na wiele - mówił Sebastian Kulczyk w rozmowie z money.pl. Podkreślał wówczas, że zależy mu na transformacji technologicznej i obecności w 4-5 obszarach.
Mecenas sportu i sztuki
Jan Kulczyk zostawił też po sobie inne dokonanie: profesjonalny mecenat. Jako jeden z pierwszych w Polsce postawił w sporcie nie na sponsoring czy działalność charytatywną powiązaną z marketingiem, ale zaoferował po prostu stałe wsparcie dla m.in. Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Kulczyk w 2012 r. wyłożył po prostu 30 mln zł na komitet, stając się tym samym jego jedynym wówczas sponsorem strategicznym. Rocznie dawało to 7,5 mln zł, co podwyższyło budżet PKOl o połowę. Pozwoliło to finansować m.in. wyjazdy na Igrzyska polskich zawodników i premie za medale. Kulczyk w swoich wypowiedziach nie raz dawał wyraz temu, że według niego sport olimpijski jest najlepszą wizytówką aspiracji Polski.
Komitet przytacza przy tym, we wspomnieniu z 2020 r., historię o tym, jak w 2012 r. Zofia Noceti-Klepacka wywalczyła brąz w Londynie. Wystawiła go na aukcję, by przekazać pieniądze na leczenie chorej dziewczynki. Kulczyk wygrał tę licytację, oferując kilkadziesiąt tysięcy złotych, po czym zwrócił medal Klepackiej. Według PKOl uzupełniał też złoto w medalach Justyny Kowalczyk, Zbigniewa Bródki i Kamila Stocha. W ich krążkach bowiem tylko 6 gram stanowiło złoto (na 531 g wagi), więc Kulczyk zafundował trójce sportowców sztabki złota, równoważąc ten "deficyt".
Kulczyk Foundation kontynuuje też m.in. festiwal kultury Malta w Poznaniu oraz funduje stypendia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza.
Jan Kulczyk był też największym indywidualnym darczyńcą dla Muzeum Żydów Polskich POLIN.
- Uważał, że w ten sposób budujemy istotny przekaz o Polsce i Polakach - mówi nam o POLIN Jarosław Sroka, członek KI Next, który koordynował ten projekt.
Biznes i geopolityka
Mecenat i biznes to jednak jeden aspekt, a drugi to podejście do geopolityki. Kulczyk bowiem prowadził biznes globalnie i uważał go też za sposób na zabezpieczanie interesów Polski czy Europy. W przypadku Ukrainy twierdził, że kluczowe jest "fizyczne połączenie energetyczne Europy z Ukrainą". - Włączenie Ukrainy do Unii Europejskiej to gospodarcze rozszerzenie Europy - przekonywał na antenie TVN24.
Miał w tym, oczywiście, plan biznesowy: chciał, aby Polenergia kupowała prąd z ukraińskiej elektrowni Chmielnicki i eksportowała go do UE. Z kolei Europa miałaby eksportować do Ukrainy węgiel i gaz. To miała być z jednej strony szansa dla Unii na tańszą energię, a dla Ukrainy - na wzmocnienie więzi z Zachodem, również m.in. dzięki wciągnięciu jej w unijne prawodawstwo i system energetyczny. Uważał bowiem współpracę z Ukrainą za polską rację stanu. Plany te jednak wówczas nie znalazły posłuchu, choć okazało się z perspektywy czasu, że mogłyby pomóc relacjom polsko-ukraińskim i europejsko-ukraińskim.
- Stał się ambasadorem Polski z własnej potrzeby i przekonania, że przed Polską otwierają się wielkie możliwości rozwoju. Przekonywał często nieufne otoczenie, że drzwi dla Polski muszą zostać otwarte - mówił o nim Aleksander Kwaśniewski.
Michał Wąsowski, zastępca redaktora naczelnego money.pl