Bezpieczeństwo to przewaga konkurencyjna. Jak je budować dzięki consultingowi BHP?
Ostatnie wydarzenia – pożary, wypadki w zakładach produkcyjnych czy chaos informacyjny wokół zagrożeń – mocniej niż kiedykolwiek kierują uwagę biznesu na bezpieczeństwo. O tym, jak wygląda świadomość polskich przedsiębiorców, jakie błędy popełniają najczęściej i dlaczego consulting bywa ważniejszy niż zakup rozwiązań technicznych, opowiada z Jacek Szczepanik, ekspert ds. BHP i PPOŻ., prezes zarządu firmy DENIOS Polska.
Jaka jest świadomość polskiego biznesu w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa?
Trend jest rosnący, ale nadal pozostaje wiele do zrobienia. Można bardzo ogólnie stwierdzić, że w przypadku dobrze prosperujących firm, ta świadomość jest zwykle wyższa. Właściciel takiego biznesu nie chce tracić i stara się swoją działalność chronić. Z punktu widzenia BHP najważniejsza jest ochrona zdrowia i życia pracowników. Nikt nie chce, żeby jego pracownikowi coś się stało. To jest po prostu ludzki odruch. Nie sposób też przemilczeć kwestii biurokratycznych – jeśli wypadek już się zdarzy, firma ma kłopot i mnóstwo dodatkowej pracy. A takich ciężkich wypadków w pracy, w których dochodzi do śmierci czy do poważnego uszkodzenia ciała, mamy w Polsce około 300-400 rocznie. To są dla firmy ogromne koszty – siedmiocyfrowe sumy. W związku z tym rośnie też świadomość od strony ubezpieczeniowej. W DENIOS robimy szkolenia dla podmiotów z branży ubezpieczeń i dostrzegamy, że ci ludzie coraz lepiej znają ryzyka i potrafią je ocenić. Mają całe zespoły inżynierów do oceny ryzyka. Dzięki temu firma, która chce mieć naprawdę pełne, dobre ubezpieczenie, ma też świadomość, że nie może to być polisa skonstruowana na zasadzie kopiuj-wklej, ale indywidualna, szyta na miarę oferta. Również ustawodawca zaczyna dostrzegać wagę BHP, które przez wiele lat było traktowane bez należytego zrozumienia.
Kliknij i posłuchaj podcastu o tej tematyce z cyklu BUSINESS EXPERTS CONTENT
Co w tej świadomości zagrożeń najpilniej wymaga poprawy, aby wyeliminować ryzyka?
Nigdy nie jesteśmy w stanie sprowadzić ryzyka do zera. Musielibyśmy zatrzymać biznes. Dokładnie tak jak w codziennym życiu – każde wyjście na ulicę wiąże się z ryzykiem. A pomimo tego jesteśmy przecież aktywni. Ubezpieczenia w biznesie można porównać do ubierania się w okresie jesienno-zimowym. Możesz wyjść bez kurtki i wcale się nie rozchorować – to twoje ryzyko. Albo możesz założyć kurtkę i wtedy prawdopodobieństwo przeziębienia znacznie spada, choć nigdy nie jest równe zero. Analogicznie w biznesie – codziennie zdarza się coś, czemu można było zapobiec. Jakiś wypadek, który nie powinien mieć miejsca.
Czy często jeszcze zdarza się podejście: skoro przez X lat działalności firmy nic się nie zdarzyło, to po co mi te procedury, zabezpieczenia, szkolenia, koszty?
Zdarza się takie podejście. Cały czas to słyszę. Ja w takim wypadku proponuję: przejdźmy się po tym zakładzie, popatrzmy sobie. Zróbmy taki darmowy audyt. Ja za to nic nie chcę, ale sobie przejdziemy i porozmawiamy. I zwracam wtedy uwagę na te rzeczy, które widzę. Pewne rzeczy zobaczę w związku z moim doświadczeniem. Pewne rzeczy zobaczy ktoś inny: strażak, specjalista ubezpieczeń. Ja rekomenduję, żeby po prostu się nad tym zastanowić, żeby porozmawiać też o statystykach. Na podstawie mojego 20-letniego doświadczenia jestem w stanie wskazać firmy, w których coś działało podobnie jak u danego klienta i skończyło się to źle. I pytam po prostu: czy coś z tym chcemy zrobić czy nie? Właściwie każda odpowiedź jest dobra. Jeżeli chcemy coś z tym zrobić, to możemy z tym coś zrobić. Jeżeli nie chcemy z tym nic zrobić, to rozumiem, nie zmuszam. W każdym razie przedsiębiorca ma już świadomość i jeśli podejmuje ryzyko, to robi to wyposażony w odpowiednią wiedzę. I oczywiście wiele osób to ryzyko podejmuje i im się udaje – przez dłuższy czas żaden wypadek się nie zdarza. Wówczas jednak czujność na ryzyko spada. Myślę, że warto tutaj też wspomnieć o kategorii dojrzałości biznesowej – im większa ta dojrzałość, tym wyższa świadomość ryzyka i mniejsza chęć liczenia na traf. Z drugiej strony mamy też przepisy prawne, które wymagają tworzenia służb BHP przy pewnej wielkości zakładu i tak dalej, więc konieczność zarządzania ryzykiem w pewnym momencie i tak się pojawia.
Jak reagują prezesi na taki przyjazny audyt, gdy pokazujesz im, gdzie są błędy i czym mogą skutkować?
Czasem robią wielkie oczy – bo przecież tym się zajmuje BHP-owiec, albo przeszliśmy kontrolę Straży Pożarnej. Prezes zajmuje się czymś innym i często nie ma nawet świadomości, że to on jest właścicielem ryzyka. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy na przykład marketingowo chcę, żeby któregoś dnia wszyscy oglądali w wiadomościach mój płonący zakład? Czy mam ochotę na ciągnące się latami sprawy sądowe?
Jak biznes może łączyć wymogi bezpieczeństwa z celami zrównoważonego rozwoju?
Zarówno z punktu widzenia środowiskowego, jak i BHP, jesteśmy odpowiedzialni za to, co i jak produkujemy. Od strony bezpieczeństwa musimy zadbać o pracowników. Mamy do tego wiedzę, mamy rozwiązania techniczne. Musimy tylko usiąść nad tym otwarcie i porozmawiać. W mniejszych zakładach przeważnie siadamy we dwóch z właścicielem. W większych warto tym celu powołać zespół złożony z ludzi, którzy znają szczegóły. Nawet doświadczenia osób pracujących na pierwszej, drugiej i trzeciej zmianie, mogą być różne. Gdy rozmawia się otwarcie z ludźmi, to rozwiązanie zawsze się znajdzie.
Jakie jest w tym kontekście znaczenie consultingu BHP?
Consulting jest o tyle ciekawy, że jeżeli ktoś konsultuje regularnie i od lat, to najczęściej ma doświadczenie z wieloma branżami. Mogę powiedzieć, że dostrzegam pewne szczegóły, które właścicielom biznesów mogą umykać – bo to po prostu nie ich działka. Patrzę na laptopa z baterią litowo-jonową, na oświetlenie, na półprodukty – i wszędzie dostrzegam zagadnienia, którymi należy się zająć, aby zwiększyć bezpieczeństwo. Łatwiej jest skroić rozwiązanie dla klienta mając wiedzę interdyscyplinarną, szeroki ogląd rynku. To trochę tak jak z naprawą samochodu. Niby wiele osób lubi sobie samodzielnie coś naprawić, a jednak wszędzie funkcjonują warsztaty. Bo niejednokrotnie szybciej, łatwiej a nawet taniej jest powierzyć pewną pracę fachowcowi, który się na tym zna, niż ryzykować, że coś zrobimy wbrew sztuce. Podobnie jest właśnie z consultingiem. Wszystko wszyscy możemy zrobić sami, ale po to są profesjonaliści, żeby się zajmować tym, w czym są dobrzy i nas odciążać – abyśmy my z kolei mogli w pełni zająć się naszą działką. Jeśli więc chcę dobrać odpowiednie rozwiązania bezpieczeństwa dla mojego zakładu, czy on jest mały, średni czy duży, to dobrze jest rozpocząć od consultingu, a niekoniecznie od szukania jakichś produktów, które kupię aby zyskać pozorne poczucie bezpieczeństwa. To bardzo często się zdarza: rozmawiam z klientem, który chce kupić szafę przeciwpożarową. Pytam, skąd ten pomysł – i często się okazuje, że ktoś wydał takie zalecenie np. w trakcie kontroli – bo tak było najłatwiej. I zdarza się, że takiego klienta możemy odwieść od zakupu tej szafy na rzecz np. racjonalnego składowania substancji, bez dodatkowych kosztów.
Czy bezpieczeństwo może być elementem przewagi konkurencyjnej?
Na pewno tak. Bezpieczeństwo coraz częściej nie jest postrzegane jako koszt, tylko jako tak naprawdę zysk. No bo jeżeli nic złego nie stanie w tym zakładzie, to zyskuje przewagę konkurencyjną. A jeśli coś się zdarzy – np. pożar – no to tę przewagę tracę.
A DENIOS takich porad udziela już od 18 lat?
Od 18 lat w Polsce, bo w Europie od 40 lat. Polskiego DENIOSA sam tworzyłem. Jest to nie tylko największa firma w branży, ale firma, która tę branżę stworzyła właściwie od zera i która cały czas pozostaje bardzo innowacyjna. Wymyślamy produkty, wytwarzamy je i testujemy w niezależnych laboratoriach, uzyskując obiektywne oceny. Oczywiście przez te lata dorobiliśmy się naśladowców, którzy chcą nam dorównać. Czasami idzie im lepiej, czasami gorzej. Tam, gdzie się udaje – świetnie, podnosi się ogólny poziom bezpieczeństwa. Występuje jednak zjawisko psucia rynku - – sprzedawanie produktów bazujących na marketingu, a nie na potwierdzonych właściwościach.
Dlaczego więc zdecydowałeś się rozstać z DENIOSEM?
Nasze ścieżki się rozchodzą i od 2026 roku będę zajmował się tylko moją działalnością, bardziej idącą w stronę consultingu, choć pojawią się pewnie i produkty. Moją ambicją jest przyspieszenie w Polsce zmian dot. świadomości bezpieczeństwa i ryzyk w biznesie, a pośrednio także zachęcenie firm zajmujących się bezpieczeństwem, aby robiły to uczciwie – bo klienci będą tego wymagać i będą mieli wiedzę, aby to zweryfikować. A gdy mamy do czynienia z drugą firmą, która podobnie jak ja, rzetelnie podchodzi do bezpieczeństwa, to ja przestaję widzieć w niej konkurencję – wspólnie zmierzamy do jednego celu, jakim jest zmniejszanie ilości niepożądanych zdarzeń i niwelowanie ich skutków. W ten sposób zwiększamy bezpieczeństwo samych firm, ale i bezpieczeństwo państwa w ogóle. Naprawdę uważam, że Polska jest najfajniejszym krajem na planecie. Chciałbym, żeby tak zostało. Pracując w moim obszarze, mam poczucie, że robię coś dobrego dla nas wszystkich.
Dziękuję za rozmowę.
Marta Nowak – StadlerMedia.pl