Biura po pracy zdalnej przeszły metamorfozę. Czego należy się spodziewać?
Model hybrydowy w postaci dwóch do trzech dni tygodniowo w biurze staje się powoli normą w większości firm. Zmianom uległy jednak także same biura. Po pracy zdalnej trzeba będzie się przestawić na coś całkowicie nowego.
Największą zmianą będzie tzw. hot desking, czyli korzystanie ze stanowisk roboczych, które nie są przydzielone konkretnym osobom. Może się więc stać tak, że jednego dnia pracujemy przy biurku x, a drugiego przy y. Trzeba je sobie po prostu za każdym razem zamówić na określony czas.
Czytaj także: Praca zdalna zostanie z nami na dłużej. Szef będzie musiał zapłacić za prąd i internet
Dla ułatwienia "rezerwacji" pracownik może się posłużyć elektronicznym systemem przy pomocy telefonu. Do takich rozwiązań należy m.in. Teos Manage, dostarczany przez Sony.
Jak czytamy w "Pulsie Biznesu", bardzo dobre recenzje zbiera także innowacja Teos Wayfinding, która pozwala nie tylko sprawdzić, które gabinety, pokoje czy salki są wolne, ale też wskazuje, jak do nich trafić.
Bańka na rynku nieruchomości? Ekspert: Praca zdalna może sporo namieszać
Przy "hot deskingu" nie obejdzie się też bez lekkiego komputera. Niewielki ekran męczy jednak wzrok i sprzyja rozwojowi wad, np. krótkowzroczności. Z pomocą przychodzą np. monitory nabiurkowe.
- Zmiana znacznie wykracza poza designerskie wnętrza - wyjaśnia w "PB" Piotr Morko, specjalista ds. marketingu w spółce Newline Interactive, mówiąc o nabiurkowym monitorze z dotykową matrycą. - Mówimy głównie o transformacji cyfrowej, obejmującej urządzenia, które podnoszą komfort pracy, w tym wspierające współpracę na odległość - dodał.
Ostatnie miesiące pokazały, jak ważne są cyfrowe usprawnienia - tłumaczą zgodnie eksperci. Te pomagają zarówno pracowniom, jak również ich klientom, którzy oczekują intuicyjnych rozwiązań IT, łatwej obsługi, a przede wszystkim wygody, która jest najskuteczniejszą motywacją do skutecznego działania.