Unijne przepisy zakładają obecnie ograniczanie emisyjności CO2 z samochodów o 15 proc. do 2025 r. i 37,5 proc. do 2030 r. Komisja Europejska chce, by tempo redukcji emisji dwutlenku węgla przyspieszyło do 55 proc. w 2030 r. i 100 proc. w 2035 r. Ten ostatni cel oznacza, że od 2035 r. w Unii Europejskiej sprzedawane mogłyby już być tylko samochody elektryczne. T&E proponuje, by już w 2025 r. redukcja sięgnęła 30 proc., a w 2030 r. - aż 80 proc.
"Unijne cele na 2025 r. mają być na tyle mało wymagające, że zostaną zrealizowane już dwa lata przed czasem. Według szacunków T&E w porównaniu z 2021 r. producenci zmniejszą emisyjność aut o 30–35 proc. już w roku 2025 oraz o 65–70 proc. w 2030 r." - czytamy w "Rz".
Koncerny motoryzacyjne wolą sprzedawać SUV-y i hybrydy plug-in
T&E ocenia, że zaostrzenie celów emisji i znowelizowanie przepisów jest wskazane, bo - jej zdaniem - producenci samochodów koncentrują się dziś na wykorzystaniu luk prawnych, zamiast na realnej transformacji w kierunku zeroemisyjnej mobilności. "Rz" pisze:
Okazuje się, że koncernom łatwiej zrealizować cele, jeśli sprzedają hybrydy plug-in oraz duże SUV-y (poprzez mechanizm dopasowania masy). W rezultacie u niektórych producentów, jak Ford, BMW czy Toyota, sprzedaż samochodów bateryjnych odgrywa marginalną rolę.
Brukselska organizacja pozarządowa uważa, że zaostrzenie celów emisji CO2 sprawi, że samochody elektryczne będą coraz bardziej dostępne, bo spadnie też ich cena. Ale branża motoryzacyjna zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt - zagrożone miejsca pracy, również w Polsce.
"Z szacunków Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) wynika, że połowa biznesu motoryzacyjnego i produkcji części oraz komponentów wytwarzanych w Polsce jest dedykowana samochodom z silnikiem spalinowym" - czytamy.
Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) prognozuje, że w 2025 r. liczba zarejestrowanych w Polsce aut elektrycznych ma się zbliżyć do 300 tys., czyli poziomu 20 razy wyższego niż obecnie.