Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Puch
|
aktualizacja

Datkomaty, bezdotykowe kropielnice i pomniki za dziesiątki tysięcy zł. Polski rynek dewocjonaliów jest potęgą

146
Podziel się:

Mające nastąpić we wrześniu br. wyniesienie kardynała Stefana Wyszyńskiego, byłego Prymasa Polski, na ołtarze, prócz wymiaru religijnego i społecznego, ma także dobrze skrywany kontekst biznesowy. Krajowy rynek dewocjonaliów uważany jest za jeden z większych w Europie.

Datkomaty, bezdotykowe kropielnice i pomniki za dziesiątki tysięcy zł. Polski rynek dewocjonaliów jest potęgą
SacroExpo, targi zorganizowane w Kielcach. Krajowy rynek dewocjonaliów liczony jest w miliardach Fot. SacroExpo/Targi Kielce

Józef Siwoń, właściciel warsztatu w Łowcach koło Jarosławia, przygotowuje się do wrześniowej beatyfikacji Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Zakład specjalizuje się w produkcji figur z żywicy zmieszanej z mączką marmurową lub brązu. W ciągu miesiąca manufaktura może wyprodukować 2-3 figury. Wykonanie jednej zajmuje około dwóch tygodni. Nie każdy może sobie na taką pozwolić. Produkt Józefa ma zazwyczaj 2,40 metra wysokości i kosztuje 9–10 tys. zł. Odbiorcami są parafie i przykościelne wspólnoty.

Na potrzeby "szarych" parafian zakład wytwarza mniejsze, mające 30 cm kopie. Popyt jest spory, chociaż wiosną lepiej idzie sprzedaż figury Matki Boskiej (cena: 850 zł za sztukę). – Gdy robi się ciepło ludzie potrzebują zrobić coś w ogrodzie, Matka Boska nadaje się idealnie – wyjaśnia Siwoń.

Sieroty po PAX-ie

Polska od lat jest jednym z największych rynków dewocjonaliów w Europie. To rynek rozdrobniony, pozbawiony dominującego hegemona. W poprzednim systemie, przed rokiem 1989, dużą część zajmowały zakłady związane ze stowarzyszeniem PAX.

Zobacz także: Poważny problem Kościoła. "Nie ma zmiłowanka dla mordulca"

Obecnie produkcją dewocjonaliów zajmują się tysiące małych, rodzinnych firm, warsztatów, pracowni. Większość dewocyjnych przedmiotów powstaje jednak w Chinach i tylko w małej części zasila budżety krajowych importerów. Szacuje się, że na tego typu rekwizyty Polacy wydają rocznie od 5 do 10 mld zł.

Nie wiadomo, ile przyniesie sprzedaż produktów z podobizną kard. Wyszyńskiego. W jednym z krakowskich sklepików pamiątki związane z Karolem Wojtyłą, razem z książkami i albumami, przynoszą ok. 20–25 proc. przychodów. – Renoma Wyszyńskiego nie dorównuje jednak absolutnie kultowi Wojtyły – zauważa były ksiądz, obecnie o antyklerykalnych poglądach. – Ale kolejny święty Polak na pewno spodoba się wiernym - dodaje.

Fabryka pomników

Wykonane z żywicy odlewy z Łowiec, choć przypominają pomniki, to nimi nie są. To tzw. figury wotywne, w sam raz dla małych parafii. W większych, gdzie wierni mają większe wymagania, takie produkty nikogo, nomen omen, na kolana nie rzucą.

Potentatem w produkcji prawdziwych pomników jest kierujący pracownią rzeźby w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie prof. Czesław Dźwigaj. Pomniki jego autorstwa stoją na wszystkich kontynentach, od kanadyjskiego Edmonton, przez Lourdes i Fatimę. Dźwigaj jest autorem wielu aranżacji obiektów sakralnych, ponad czterdziestu drzwi spiżowych, przeszło setki witraży i ponad sześciuset medali i plakietek, z których wiele zostało powielonych (na tym rynku nie są stosowane licencje, a o prawa autorskie mało kto się upomina).

Jeszcze przed beatyfikacją kardynała Wyszyńskiego pomniki prof. Dźwigaja stanęły w Łomży, Szczecinie oraz Ząbkach koło Warszawy. Ile zamówień spłynie po wyniesieniu byłego Prymasa na ołtarze, trudno zgadnąć. Profesora jednak z pewnością czeka kolejny pracowity okres. Za najprostszy pomnik zamawiający musi zapłacić 65–80 tys. zł. Bardziej skomplikowane, wymagające większego wkładu pracy i materiałów, kosztują 200–250 tys. zł.

Proces tworzenia pomnika przez profesora jest znacznie bardziej skomplikowany niż w pracowni Józefa z Łowiec, który do wykonania zlecenia potrzebuje jedynie zdjęcia. Profesor najpierw odwiedza miejsce, gdzie ma stanąć postument, rozmawia z ludźmi, szuka idei, wykonuje szkice. Następnie, na podstawie rysunków, przygotowuje pierwsze modele najczęściej w skali 1:5 lub 1:3.

Potem w mającej siedem metrów wysokości pracowni artysty powstają rusztowania wypełnione gliną. Wstępne zarysy postaci robią asystenci, Dźwigaj nadaje ostatnie szlify. Gotowy model przedstawiany jest komisji odbiorczej, jeżeli zostanie zaakceptowany, powstają odlewy z brązu poszczególnych części pomnika, które następnie są spawane i wygładzane. Postument transportowany jest na miejsce zazwyczaj w jednym kawałku, gdzie staje na cokole albo nasypie.

NBP kocha JPII

Szczególnym producentem dewocjonaliów jest Narodowy Bank Polski, który co jakiś czas wprowadza na rynek monety kolekcjonerskie z wizerunkiem świętych (przede wszystkim JPII), upamiętniające święta religijne czy rocznice.

Dotychczas ukazało się przeszło 50 różnych rodzajów monet tylko z wizerunkiem Karola Wojtyły. Jednym z najbardziej poszukiwanych przez kolekcjonerów jest zestaw trzech monet o nominałach 25, 100 i 1000 zł. Najwyższy jest skarbem samym w sobie: został wykonany z czystego złota wysokiej próby, waży prawie 100 gramów, ma średnicę 5 centymetrów, a wybito go w bardzo niskim nakładzie zaledwie 500 numerowanych egzemplarzy. "Miłość" NBP do Karola Wojtyły bezinteresowna nie jest. Pierwszego dnia emisji ten drogocenny zestaw kosztował, bagatela, 14,5 tys. zł.

Bezdotykowa kropielnica

Ale prawdziwy sakrobiznes to nie pomniki, figury czy numizmaty, ale setki tysięcy, może miliony, drobnych przedmiotów, często tandetnej jakości, jak oprawione w ramy zdjęcia, obrazy i obrazki, pamiątki, różańce, flagi. Nawet 90 proc. takiej drobnicy, jak szacują sprzedawcy, powstaje w Chinach.

Na zorganizowanych w ubiegłym roku, już w trakcie pandemii, targach SacroExpo w Kielcach, hitem były automaty pozwalające na wykonywanie różnych czynności religijnych i zwyczajowych w sposób bezdotykowy. Największym zainteresowaniem odwiedzających cieszyły się bezdotykowe dozowniki wody święconej za około tysiąc zł czy tzw. datkomaty pozwalające wiernym "dać na tacę" bez użycia gotówki, za pomocą kart kredytowych lub telefonu wyposażonego w moduł NFC (prawie 4 tys. zł). Sporym powodzeniem cieszyły się także bezdotykowe kropielnice (1150 zł).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(146)
manolo
3 lata temu
ale jaja gadżety dla naiwniaków hit katolicyzmu hi hi
krab
3 lata temu
Ja mogę tylko współczuć gościowi który produkuje dewocjonalia, Kościół chyli się ku upadkowi. Co zrobi po upadku kościoła? teraz to dobry biznes, a z czasem? Pozostanie mu robienie figurek krasnali ogrodowych.
bolko
3 lata temu
a buk to po ile chodzi a maryska
szenzi
3 lata temu
No cóż! Od ponad roku tam nie chadzam bo niby po co ! Mnie wystarczy włączyć TVP by ogarnąć poziom prostactwa tzw. dobrej zmiany a sukienkowy w tym temacie nic nowego nie wniesie.
nie dobrze mi...
3 lata temu
bałwochwalstwo za pieniądze datkomaty??? WTF!?!?
...
Następna strona