Epidemia uderza w polski drób i gospodarkę. KE negocjuje z rządem restrykcje
Sytuacja związana z ptasią grypą w Polsce jest najgorsza od 2021 r. - podkreślają eksperci. Rząd negocjuje z Komisją Europejską, żeby ograniczenia, jakie mają być wprowadzone, obejmowały jak najmniejszy obszar. Decyzję KE mamy poznać w przyszłym tygodniu.
W Brukseli trwają rozmowy, decyzji należy spodziewać się w przyszłym tygodniu. Sytuacja, jak słyszymy, jest poważna. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy potwierdzono 53 ogniska HPAI w województwach mazowieckim i wielkopolskim, z łącznej liczby 73 ognisk potwierdzonych w naszym kraju - wynika z przesłanych nam odpowiedzi Komisji Europejskiej.
Jak wskazują brukselscy urzędnicy, na powagę sytuacji epidemiologicznej wpłynęła między innymi "wysoka gęstość występowania gospodarstw drobiarskich i duża gęstość populacji drobiu występująca na dotkniętych obszarach".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znany miliarder bez cenzury o analitykach biznesowych. "Niewiele w życiu widzieli"
Jak duża będzie strefa
Jak słyszymy od naszych negocjatorów, chodzi o zakres strefy buforowej oraz stopień restrykcji. Jak słyszymy, pierwotnie Bruksela chciała utworzyć dużą strefę, począwszy od Wielkopolski, przez dużą część łódzkiego, północno-wschodnie Mazowsze oraz graniczące ze sobą części województw kujawsko-pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. - Udało się obciąć ten obszar, w tej chwili rozmawiamy jeszcze na temat niektórych powiatów, a nawet gmin. Chodzi o to, żeby jak najwięcej gospodarstw nie wpadło w tę strefę - podkreśla nasz rozmówca z rządu.
Rozmówca zbliżony do Komisji Europejskiej przyznaje, że tego typu rozmowy zazwyczaj są trudne, bo w grę wchodzi kwestia rekompensat. - Tym Komisja raczej się nie zajmuje, to domena państwa członkowskiego. Nic dziwnego, że jak jakiś rolnik widzi martwego dzika, to nie zawsze ma ochotę to zgłosić odpowiednim służbom, bojąc się, jakie restrykcje za tym przyjdą - przyznaje nasz rozmówca.
Komisja Europejska informuje nas, że aby kontrolować namnażanie się i rozprzestrzenianie wirusa ptasiej grypy, "gęstość podatnej populacji drobiu musi zostać zmniejszona na obszarach wysokiego ryzyka w Polsce, a przemieszczanie drobiu i jednodniowych piskląt powinno być bardziej ograniczone, niż pozwalają na to środki kontroli określone w prawodawstwie UE".
W tej chwili trudno też mówić, jak daleko pójdą ewentualne restrykcje. - Na razie trudno mówić o konsekwencjach, bo to też jest kwestią negocjacji - słyszymy ze strony rządowej. - Możliwe środki zaradcze to m.in. zakaz przewożenia żywego drobiu. Nie mówimy zatem o przetworzonym mięsie, które co do zasady musi być zdrowe - ocenia rozmówca zbliżony do KE.
Najgorzej od lat
Tegoroczna epidemia ptasiej grypy w Polsce jest poważnym wyzwaniem dla hodowców drobiu. Jak wyjaśnia dr hab. Krzysztof Śmietanka z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, dodatkowo komplikuje sytuację to, że choroba występuje obecnie równolegle z rzekomym pomorem drobiu.
Epidemię tej tak zwanej ptasiej grypy, bo my jednak wolimy używać określenia "wysoce zjadliwa grypa ptaków", mamy największą od 2021 r. To jest choroba typowo epidemiczna i te epidemie charakteryzują się cyklicznością. To znaczy, sezony łagodniejsze przeplatają się z sezonami trudnymi i teraz właśnie doświadczamy takiego trudnego sezonu – wyjaśnia.
W tym roku wirus zaatakował szczególnie rejony o wysokiej koncentracji ferm drobiu – na początku powiaty w województwie mazowieckim oraz znaczne obszary Wielkopolski. Są to tereny, gdzie znajdują się duże fermy liczące nawet po kilkaset tysięcy ptaków, co przekłada się na ogromne straty.
Przedłużający się sezon epidemiczny
Niepokojący jest jednak przedłużający się okres występowania choroby, który zazwyczaj kończy się wraz z nadejściem cieplejszych dni. Krzysztof Śmietanka wskazuje, że zwykle marzec i początek kwietnia to okres, kiedy liczba ognisk choroby znacząco spada. Niestety, tegoroczna wiosna sprzyja utrzymywaniu się wirusa w środowisku.
- W tym roku, jak widać, pogodę mamy zmienną. W czwartek w Puławach padał śnieg. W piątek też jest bardzo zimno i wietrznie. Na szczęście teraz ma przyjść ocieplenie, co pomoże w zwalczaniu epidemii - podkreśla prof. Śmietanka.
Wystąpienie grypy ptaków ma poważne konsekwencje dla hodowców i całej branży drobiarskiej. W przypadku wykrycia wirusa w fermie zgodnie z prawem unijnym konieczna jest likwidacja całego stada. Choroba ma również wpływ na handel międzynarodowy. - Są kraje, które po wystąpieniu grypy na terytorium Polski, wstrzymują import drobiu z obszaru całego kraju. Natomiast w Unii Europejskiej obowiązuje zasada regionalizacji. Wyłączone są tylko obszary, gdzie prowadzimy działania zwalczające – wyjaśnia ekspert.
Polska jako wiodący eksporter drobiu w Europie odczuwa gospodarcze skutki epidemii. Nawet hodowcy ze stref zagrożonych, których drób pozostaje zdrowy, mają problemy ze sprzedażą swoich ptaków do rzeźni.
Sytuacja powinna poprawić się wraz z nadejściem cieplejszych i słonecznych dni, gdyż wirus grypy ptaków jest wrażliwy na promieniowanie ultrafioletowe. Jednak eksperci zaznaczają, że choroba stała się już w Europie endemiczna i prawdopodobnie nie zostanie całkowicie wyeliminowana.
Jeśli chodzi o zdrowie ludzi, Komisja Europejska informuje nas, że "bardzo uważnie monitoruje sytuację związaną z ptasią grypą". "Ściśle monitorujemy sytuację pod kątem zagrożeń dla zdrowia ludzkiego, które według oceny ECDC jest obecnie niskie dla ogółu społeczeństwa" - podaje KE i zapewnia, że nie zidentyfikowano żadnych zakażeń u ludzi w Unii Europejskiej.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl