Konfrontacyjny stosunek administracji Donalda Trumpa i samego prezydenta USA do Europy i jednocześnie wyraźne zbliżenie i ustępstwa wobec Rosji sprawiły, że coraz otwarciej państwa Starego Kontynentu mówią o zmianach w architekturze bezpieczeństwa w regionie. Groźby Trumpa o ograniczeniu amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla sojuszników sprawiły, że Europejczycy zacieśniają współpracę między stolicami i kierują spojrzenie na Turcję.
Druga pod względem liczebności armia w NATO mogłaby stać się jednym z filarów bezpieczeństwa? Zdaniem sekretarza generalnego Marka Rutte to właśnie z Turcją Europa powinna zacieśnić współpracę.
Dla prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana ta wyciągnięta ręka jest szczególnie ważna. Liczy on, że Europa uczyni Turcję wielką i ważną. - Nie sposób wyobrazić sobie budowania bezpieczeństwa europejskiego bez Turcji - przekonywał Erdogan zaraz po szczycie w Londynie. - Bez Turcji Europa nie utrzyma swojej roli globalnego gracza - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turcji bardzo zależy, aby być uwzględnianą, jako istotny czynnik w światowej polityce, w tym w Europie - komentuje w rozmowie z money.pl Adam Balcer, dyrektor programowy Kolegium Europy Wschodniej.
Potężny sojusznik
Turcja z liczącą blisko 800 tys. żołnierzy armią (wg danych Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) liczy 373 200 aktywnych żołnierzy oraz 378 700 rezerwistów) chce odegrać kluczową rolę w bezpieczeństwie Europy. Jak zapewnił Erdogan, gotowa jest wysłać wojska na Ukrainę w ramach misji pokojowej "jeśli zostanie to uznane za konieczne".
Jednak dla Europy, ważny jest nie tylko stabilny i sprawiedliwy pokój w Ukrainie, ale również skuteczne i wiarygodne odstraszanie Rosji zwłaszcza w przypadku zmniejszenia zaangażowania USA w regionie.
Obecnie żaden europejski kraj nie posiada pełnych możliwości, aby samodzielnie przyjąć rolę lidera na miarę USA, z potencjałem atomowym, możliwościami logistycznymi, produkcji zbrojeniowej, w zakresie rozpoznania czy łączności. Jest jedno państwo, które mogłoby pretendować do roli filaru, ale nie leży ono w Europie - zaznacza w rozmowie z money.pl gen. Bogusław Pacek.
- Turcja, to armia o drugim potencjale w NATO, o dużych możliwościach produkcyjnych oraz z gotowością dzielenia się własną technologią. Po wizycie Donalda Tuska w Ankarze pojawiła się szansa, by kraj ten wziął na siebie tę rolę - zaznacza generał.
Turcja znacząco rozwinęła swój przemysł obronny. Na zbrojenie wydaje 2,09 proc. PKB. Inwestuje zarówno w zagraniczny, w tym europejski sprzęt, kupując choćby myśliwce Eurofighter Typhoon od Wielkiej Brytanii, czy francuskie pociski Meteor, jak i we własną technologię. Zaprezentowała niedawno możliwości systemu obrony przeciwlotniczej bliskiego zasięgu Gökberk, który będzie służył do ochrony baz wojskowych, lotnisk, elektrowni i rafinerii ropy naftowej oraz przeprowadziła udany test wystrzelenia przeciwokrętowego pocisku Atmaca z okrętu podwodnego.
Wśród najbardziej rozpoznawalnych produktów eksportowych stały się drony Bayraktar TB2, które wg IISS, zostały sprzedane do ponad 25 krajów, w tym do Polski i Rumunii. Cały eksport tureckiej broni w ubiegłym roku wzrósł o 29 proc., osiągając w 2024 r. wartość 7,1 mld dol, co daje 11. miejsce na świecie pod względem eksportu produktów obronnych - wskazuje turecki dziennik Daily Sabah.
Mimo że Turcja ma drugie co do liczebności siły zbrojne w NATO po USA, rozwija własny przemysł zbrojeniowy, leży nad Morzem Czarnym, blisko Ukrainy i pod względem potencjału militarnego zajmuje czwarte miejsce po USA, Wielkiej Brytanii i Francji to jej rola jako filaru, który miałby zastąpić USA w naszym regionie, jest przeceniana. Z pewnością jej udział byłby dużym wsparciem dla Europy, ale nie ma co się oszukiwać, że zastąpi nam Amerykę, to nie ten potencjał - przekonuje Adam Balcer.
Erdoganowi zależy. Współpraca łatwiejsza niż z Trumpem?
Mimo tego dla Europy Turcja może się stać się dostawcą uzbrojenia i technologii, alternatywnym dla USA oraz wsparciem w regionie.
- Zbliżenie z UE i Wielką Brytanią jest ważne i pod niektórymi względami może nam być łatwiej porozumieć się Ankarą niż obecnie z USA Trumpa - zaznacza Balcer. - Im bardziej USA zbliżą się do Rosji i popiera Izrael, tym bardziej Turcja będzie równoważyć to zacieśnianiem stosunków z Europą. Stąd też liczne w ostatnim czasie pozytywne sygnały z Ankary wysyłane do Europy - dodaje.
Przypomina, że do tej pory Turcja uznawała integralność terytorialną Ukrainy, wspierała ją dostawami i sprzedażą broni oraz na arenie międzynarodowej, zablokowała cieśniny dla floty rosyjskiej.
Zaznacza jednak, że nie oznacza to, że na każdym polu stanowiska są zbieżne. W końcu Ankara nie nałożyła sankcji na Rosję, a nawet rozwija z nią współpracę gospodarczą. Erdogan może współpracować z UE, jednak - jak zaznacza Balcer - będzie lawirował, prowadząc politykę wielowektorową.
Jeśli w przypadku Trumpa mamy podejście "transakcyjne" tylko że często w stylu "Ojca chrzestnego" , to w przypadku Turcji używając "orientalistycznego" żartu można mówić o podejściu "bazarowym" - raz "deal" z USA, raz z Rosją, raz z UE - w którym ważne będzie to co Europa może zaoferować w zamian - podkreśla nasz rozmówca.
Porzucić Moskwę dla Brukseli? To nie będzie łatwe
Czy Erdogan byłby gotowy poświęcić relacje z Moskwą na rzecz zbliżenia z Europą i wzmocnienia zaangażowania militarnego w Europie? - Ceną byłoby wejście Turcji do UE i stałe członkowsko Radzie Bezpieczeństwa w ONZ - zaznacza gen. Pacek.
Podczas spotkania z Donaldem Tuskiem w Ankarze, Erdogan wyraził nadzieję na silniejsze wsparcie w staraniach Turcji o członkowsko w Unii. - UE może zapobiec utracie władzy i znaczenia, jedynie przyjmując Turcję jako pełnoprawnego członka - przekonuje. Turcja formalnie pozostaje kandydatem do członkostwa w UE, ale negocjacje w tej sprawie od lat stoją w miejscu.
Ankara może wyraźnie zacieśnić relacje z Brukselą i Londynem. UE jako całość plus Wielka Brytania, to przecież znacznie ważniejszy partner ekonomiczny Turcji niż osłabiona przez sankcje Rosja. Pytanie co Europa może zaoferować Turcji. Członkowsko w UE? Bądźmy poważni, to zupełnie nierealne - komentuje Adam Balcer.
Spraw do załatwienia jest wiele, zaczynając od kwestii praw człowieka, stanu demokracji, przez problem Cypru i konfliktu z Grecją po sprawę Kurdów. Jak przypomina dyrektor Kolegium Europy Wschodniej, Turcja to regionalne mocarstwo, postimperium z własną agendą, ale również reżim hybrydowy. - Na tle Rosji Putina znacznie mniej autorytarny, ale wciąż reżim gdzie autorytaryzm przeważa nad elementami demokracji - zaznacza.
Jednak, aby faktycznie "pozyskać" dla Europy Turcję Bruksela będzie musiała pójść na niełatwe ustępstwa i zaproponować stopień partnerstwa, który mogłoby zastąpić pełne członkostwo w UE. Zdaniem Adama Balcera pewnym paradygmatem dla relacji Turcji z UE mogłaby być współpraca między UE a Wielką Brytanią.
- Reforma unii celnej, zniesienie wiz. To mogłyby być argumenty UE dla Ankary - wylicza. Zaznacza jednak, że i to nie będzie łatwe. - W UE znajdą się liczni krytycy takich rozwiązań. Wartości demokratyczne są jednak ważne dla Unii i będzie trudno współpracować z Ankarą, gdy Erdogan wsadza burmistrza Stambułu do więzienia. Po drugie, Turcja ma złe relacje z Francją, drugim najważniejszym członkiem Unii, to też musi się zmienić - wylicza.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl