Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. TOS
|
aktualizacja

Finał awantury o wyjęcie jedzenia z pojemnika przy Biedronce. Sąd uchyla karę

319
Podziel się:

Pani Ewelina dostała 200 zł mandatu za to, że sięgnęła po warzywa, owoce i nabiał, wyrzucone przez pracowników Biedronki do śmietnika. Ponieważ kobieta nie zgodziła się z karą, sprawa trafiła do sądu. W poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku stanął po jej stronie - nie było wykroczenia i podstawy prawnej do ukarania.

Finał awantury o wyjęcie jedzenia z pojemnika przy Biedronce. Sąd uchyla karę
Finał awantury o wyjęcie jedzenia z pojemnika przy Biedronce. Sąd uchyla karę (money.pl, Rafał Parczewski)

Postanowienie jest niezaskarżalne i prawomocne. Sprawa ma swój początek w sierpniu tego roku, kiedy to pani Ewelina wyjęła kilka produktów z pojemnika na odpady przy jednym z białostockich sklepów sieci Biedronka. Jak podawał "Kurier Poranny", były to nadające się do spożycia banany, pomidory, marchewka, winogrona, jogurty i śmietana.

31-latka sama o sobie mówi, że "bierze jedzenie ze śmietników", by żywność się nie marnowała i jest to jej przejaw dbałości o środowisko. Jednak gdy pakowała jedzenie do samochodu, zatrzymała ją ochrona sklepu. Kobieta relacjonowała, że została zaatakowana gazem, gdy próbowała schronić się w aucie. Ochroniarz miał też próbować założyć jej kajdanki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Złe wieści dla najuboższych Polaków. Ekonomista mówi o cenach w Polsce

Ostatecznie białostoczanka zgodziła się wejść do sklepu ze skrzynką rzeczy wyjętych ze śmietnika, a ochrona wezwała policję. - Po rozmowie z pracownikami sklepu, którzy przekazali informacje, że pojemniki ReFood znajdowały się na terenie sklepu i zawierały towary, z których są rozliczani, policjanci ukarali kobietę mandatem karnym w wysokości 200 zł. Straty oszacowano na 108,99 zł - relacjonowała w sierpniu w rozmowie z "Kurierem Porannym" Katarzyna Molska-Zarzecka z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

Czy można wyciągnąć jedzenie z przysklepowego śmietnika

31-latka w pierwszym odruchu przyjęła mandat, ale po przemyśleniu sprawy złożyła do sądu wniosek o jego uchylenie. Jak mówiła dwa tygodnie temu na rozprawie, śmietnik był otwarty i na otwartej przestrzeni. - Po prostu wzięłam kilka rzeczy, które jeszcze nadawały się do zjedzenia, żeby się nie zmarnowały (...). Mam ogromne poczucie niesprawiedliwości, że jestem karana za coś, co jest tak naprawdę dobre dla planety i dla innych ludzi - tłumaczyła w sądzie.

W poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku 200-złotowy mandat uchylił. Sędzia Tomasz Pannert argumentował, że pani Ewelina w ogóle nie popełniła wykroczenia, o które została obwiniona, czyli nie dokonała kradzieży mienia. Wyjaśniał, że do dokonania takiego czynu potrzebny jest zamiar bezpośredni przywłaszczenia czyjejś rzeczy. Do tego rzeczy porzucone nie mogą być przedmiotem kradzieży, a przedmiot kradzieży musi mieć określoną wartość.

A obwiniona założyła, iż produkty spożywcze w kontenerze są niezdatne do dalszej sprzedaży i - jak mówił sędzia Pannert - nie można uznać, że udała się na sklepowy parking ze świadomością i zamiarem dokonania zaboru rzeczy należących do sieci sklepu. Dodał, że był to zwykły pojemnik na śmieci. Nie był oznaczony w żaden szczególny sposób, "pozwalający osobie postronnej na inną ocenę jego charakteru, aniżeli zwyczajowo i społecznie przyjęta".

- Tym samym w ocenie takiej statystycznej osoby postronnej w koszu na śmieci, co wydaje się oczywiste, znajdują się na przykład dla jednych odpady, a dla innych śmieci, co nie zmienia wszak faktu, iż są to rzeczy, co do których pierwotny właściciel, umieszczając je w takim pojemniku, dał jednoznaczny wyraz, że chce się ich pozbyć. Że one są mu zbędne i niepotrzebne - uzasadniał sędzia.

Znak dla innych

Pytał też retorycznie, na podstawie jakich okoliczności pani Ewelina miała wiedzieć, że zwykły pojemnik na śmieci nim nie jest. Powiedział też, że dysponent takiego pojemnika na śmieci, jeśli postawił go w miejscu ogólnodostępnym, a traktuje go jednak inaczej niż zwyczajowo, powinien go stosownie i jednoznacznie oznaczyć.

- Cieszę się, że wywalczyłam sprawiedliwość, że się udało. To jest też znak dla innych osób, które to robią: że można, żeby pamiętały o swoich prawach i o tym, że nie robią nic złego - skomentowała pani Ewelina dziennikarzom po ogłoszeniu postanowienia przez sąd.

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(319)
konserwator
rok temu
00000 tymi zerami to okresliles swoj poziom inteligencji.Rzeczy wziete przez kobiete niebyly oparte o sklep.
Kasia
rok temu
To się nazywa fryganizm.
HGW73
rok temu
Kup 100 marchewek to 101 dostaniesz za 50 proc. Powinni to natychmiast zakończyć. To nie jest zgodne ze społecznym interesem dbania o środowisko!
OOOOO
rok temu
Czyli według sądu gdy widzę oparty o sklep niezabezpieczony rower którym nikt się nie interesuje mogę uznać iż jest porzucony i go zabrać bez żadnych konsekwencji. Dobrze rozumiem?
kleo
rok temu
Skala odpadów jest ogromna, zauważyliście, ludzie nie kupują już np tyle jogurtów jak kiedyś, ceny podskoczyły do góry a we wszystkich marketach one leżą . Jestem ogromną przeciwniczką marnowania żywności, ta żywność posiada w sobie tyle chemii że nawet po terminie długo będzie zdatna do spożycia, jogurty są produkowane w warunkach praktycznie sterylnych jeśli będą trzymane w chłodzie kilka dni po terminie nie będą zepsute. Niestety RZADKO PRAKTYCZNIE WCALE MARKETY JE PRZECENIAJĄ. Ta sama sprawa dotyczy odzieży , sprzętu rtv która szybko odchodzi do lamusa ze względu na oprogramowanie. Ekonomia sprawia to że bardziej się opłaca wyrzucać, niszczyć niż obniżyć cenę , wszystko to jest wkalkulowane w wartość produktu. Bardzo bym chciała aby ktoś się za to w końcu wziął .
...
Następna strona