Niemal pewne. Oto co Koalicja chce zrobić z cenami energii
Choć rząd dopiero wiosną zdecyduje, czy wydłużyć mechanizm maksymalnej ceny energii na IV kwartał tego roku, to jednak już teraz w koalicji słychać głosy, że tak się właśnie stanie, niezależnie od wyniku analiz. Niewykluczone wręcz, że instrument ten zostanie z nami na kolejne lata.
Zgodnie z ustawą z 27 listopada 2024 r. dotyczącą ograniczania wysokości cen energii elektrycznej, jej odbiorcy w gospodarstwach domowych do końca września 2025 roku korzystają z rozliczeń za energię po cenie maksymalnej wynoszącej 500 zł/MWh.
Na razie rząd dość powściągliwie odpowiada na pytania, czy mechanizm ten zostanie wydłużony także na ostatni kwartał tego roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak dostarcza tajną broń Ukrainie "Wytrącamy element zaskoczenia" Rafał Modrzewski w Biznes Klasie
Wprowadzony powołaną ustawą obowiązek złożenia do dnia 30 kwietnia 2025 r. przez sprzedawców z urzędu wniosków do Prezesa URE o zmianę taryf na II półrocze 2025 r. jest dodatkowym mechanizmem, który powinien przyczynić się do obniżenia cen energii dla gospodarstw domowych. Termin zatwierdzenia zmian taryf przez prezesa URE będzie uzależniony od jakości składanych przez sprzedawców wniosków. Ostateczne wyniki rekalkulacji taryf będą kluczowym czynnikiem w analizach co do kolejnych kroków w zakresie regulacji cen energii - odpowiada na nasze pytania Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Prawie wszyscy koalicjanci za wydłużeniem
W mniej oficjalnych rozmowach słyszymy, że na dziś utrzymanie aktualnego mechanizmu mrożenia cen do końca bieżącego roku jest właściwie pewne, choć jednocześnie widać tu subtelne różnice zarysowujące się pomiędzy koalicjantami.
- To oczywiste, że przedłużymy ten mechanizm także na czwarty kwartał - przekonuje ważny polityk KO. A co jeśli ceny rynkowe ułożą się tak, że mrożenie nie będzie wymagane z ekonomicznego punktu widzenia? - Jeśli możemy to działanie utrzymać dużo mniejszym kosztem, to warto je przedłużyć - stwierdza nasz rozmówca.
Nieco bardziej zniuansowaną postawę prezentuje w rozmowie z nami przedstawiciel Polski 2050.
- Ostatnio mieliśmy lekkie wzrosty na rynkach, więc pewnie trudno będzie zejść poniżej 500 zł/MWh. A musimy w sposób łagodny wyjść z mrożenia cen, więc pewnie jakieś przedłużenie będzie jeszcze potrzebne - przyznaje. Podobnie słyszymy na Lewicy.
- Jesteśmy za tym, by tarcze osłaniały gospodarstwa domowe, a jeśli chodzi o ich wydłużenie, to jeśli ceny nie pójdą jakoś radykalnie w dół, to należy je utrzymać - mówi Łukasz Michnik, rzecznik Lewicy. Inaczej sprawę widzi rozmówca z PSL.
- Nie rozumiem, po co mrozić coś, co mrożenia nie wymaga? - dopytuje.
Widać więc, że do rządowych rozważań o tym, co dalej zrobić z mrożeniem cen, coraz mocniej wkrada się rachuba polityczna. Decyzję o tym, czy mechanizm maksymalnej ceny energii zostanie z nami na dłużej, rząd podejmie w okolicach kwietnia lub maja, a to przecież będzie ostatnia prosta kampanii prezydenckiej, gdzie ogłoszenie ewentualnej decyzji, że "tarcza energetyczna" przestanie obowiązywać po wrześniu br., mogłoby być politycznie kosztowne dla kandydatów Koalicji 15 Października.
Ale nawet jeśli mrożenie cen zostanie utrzymane do końca tego roku, to potem również nie będzie łatwo z tego zrezygnować, bo będzie musiał to być stopniowy proces wychodzenia z tego mechanizmu (lub odroczenie go w czasie), a to znów spowoduje, że efekty staną się odczuwalnie niebezpiecznie blisko kolejnych kampanii - tym razem parlamentarnej, wypadającej w 2027 roku.
PiS: mrozić cenę na lata
Także przedstawiciele opozycji są zdania, że rząd powinien utrzymać maksymalną cenę energii, niezależnie od tego, co przyniosą wiosenne analizy sytuacji rynkowej i propozycji taryfowych operatorów.
Brak takich gwarancji może powodować, że dzisiaj jest tanio, a za dwa miesiące jest bardzo drogo, z powodów, których jeszcze nie znamy. Może wybuchnąć coś, co spowoduje, że nagle jest gigantyczny problem. Także taki może capping, pokazujący maksymalną cenę, gdzie Polacy bardziej nie będą zadłużani, jest absolutnie konieczny w dzisiejszych czasach - uważa Waldemar Buda (PiS), były minister rozwoju i technologii.
Co więcej, jego zdaniem mechanizm mrożenia cen energii należy utrzymać do czasu przeprowadzenia transformacji energetycznej, skutkującej trwałym obniżeniem cen energii (np. wskutek uruchomienia elektrowni atomowej). A to oznaczałoby niewychodzenie z instrumentu ceny maksymalnej przez najbliższych kilkanaście lat. - Być może to będzie capping, który nie będzie wykorzystywany i przez długi czas te ceny będą niższe. Ale on musi być dla jakiejś gwarancji bezpieczeństwa. Jak się skończyły kredyty na wolnej stopie, to widzimy. Wiele osób sobie nie poradziło i musiały być wakacje kredytowe, bo te wahnięcia były zbyt wysokie. Dla konsumentów musi być jakiś capping ryzyka i dlatego dla odbiorcy indywidualnego coś takiego jest potrzebne - ocenia Waldemar Buda.
Nie wszyscy eksperci są jednak przekonani do takiego pomysłu. - Choć to nie są duże koszty, na dłuższą metę takie rozwiązanie nie jest dobre dla konkurencji na rynku. A cena energii w kolejnych latach spadnie przez upowszechnienie OZE - komentuje Michał Hetmański z fundacji Instrat.
Koszt zamrożenia cen energii to 3,6 mld zł do końca września 2025 roku i dodatkowe 398 mln zł w 2026 roku na rekompensaty. Rząd zapowiedział również przedłużenie zwolnienia z opłaty mocowej na 2025 rok, co przyniesie drobne oszczędności gospodarstwom domowym, jednak dotyczy głównie odbiorców z małą mocą przyłączeniową (np. ogródki działkowe).
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl.