Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Masowe kontrole żywności i niepokojące efekty. Producenci wciąż nabierają Polaków

200
Podziel się:

Domowy produkt wprost z fabryki, wódka ze zbyt małą ilością alkoholu, ciastka z czekoladą i ajerkoniakiem bez faktycznej czekolady i ajerkoniaku w składzie oraz makaron jajeczny ze zbyt małą zawartością jaj. To tylko przykłady "kwiatków", które można znaleźć w polskich produktach.

Producenci żywności wciąż lubią fantazjować na opakowaniach. Albo nie podają składu, albo wymyślają nowe nazwy.
Producenci żywności wciąż lubią fantazjować na opakowaniach. Albo nie podają składu, albo wymyślają nowe nazwy. (East News, East News)

"Powidła" jako nazwa produktu uzyskanego nie ze śliwek, a z jabłek. "Bułka graham" bez mąki pszennej graham i "pierogi z mięsem", w których mięso udawały podroby i dodatki oddzielone mechanicznie. "Malinowa czekolada", w której malin nie było, a znalazł się jedynie aromat. "Rogal maślany" w składzie miał natomiast margarynę.

"Pieczone" produkty czasami w sumie są tylko parzone, a mianem "świeże" nazywane są przyprawy suszone. Na niektórych produktach podawano nieprawdziwą informację o miejscu produkcji: Polskę zastępowała na przykład Kanada, a Hiszpanię - Ameryka Środkowa i Południowa. Blisko? Blisko.

Szczegółami niektórzy producenci żywności w ogóle się nie przejmują. Na niektórych produktach w sklepie wizerunek górala na tle gór oznacza tyle, co nic. Produkt i tak był wyprodukowany poza górskimi terenami. Klient miał myśleć coś zupełnie innego.

Zobacz także: Zobacz także: Zatrważające wyniki kontroli żywności. Spożywamy zanieczyszczoną żywność

To tylko kilka wniosków z raportów Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Jak wskazują kontrolerzy, od kilku lat rośnie liczba zakwestionowanych produktów. Albo informacje na opakowaniach są złe, albo w składzie pojawiają się "prawdziwe kwiatki". W ostatnim kwartale kontrolerzy przyłapali nawet producentów wódki.

Wódka w wódce nierówna

Inspekcja jakości handlowej kontroluje, a zawartość wódki w wódce raz rośnie, raz maleje.

Jak wynika z danych, producenci alkoholi w ostatnim kwartale częściej niż zwykle deklarowali błędną zawartość alkoholu na etykiecie. Procenty po prostu się nie zgadzały. Czasami było ich mniej, czasami więcej niż w rzeczywistości we flaszce.

Jak wynika z informacji money.pl, inspektorzy zerknęli w głąb 70 partii napojów spirytusowych. Pod lupę wzięli więc 237 tys. 200 litrów (czyli 2370 hektolitrów) alkoholu. Zakwestionowali w sumie 200 litrów alkoholu. Z tego 10 litrów wódki miało mniej alkoholu niż deklarował producent - dokładnie o 1,2 punktu procentowego. 190 litrów z kolei miało aż o 2,9 proc. więcej niż deklarował producent.

- Zaniżona lub zawyżona zawartość alkoholu etylowego może świadczyć o braku nadzoru nad procesem produkcji - mówi money.pl Izabela Zdrojewska, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

Nieprawidłowości dotyczą 0,1 proc. skontrolowanej objętości. Wydaje się niewiele. Warto jednak pamiętać o skali branży spirytusowej. W Polsce co roku produkuje się około 2 mln hektolitrów wódki (w przeliczeniu na 40 proc. alkoholu). Gdyby skala nieprawidłowości była taka w całej branży, to mowa już o około 40 mln butelek ze złym oznakowaniem.

Zdrojewska potwierdza, że w ostatnim kwartale liczba zakwestionowanych partii wzrosła, ale nie jest to częsty problem. - Nieprawidłowości akurat w tej grupie produktów są na niewielkim poziomie - zaznacza.

Ale złe oznaczenie procentów to nie jest problem wyłącznie części polskich wódek. Podobne przeboje z oznaczeniem zawartości alkoholu mieli producenci win. Inne wykryte nieprawidłowości w branży spirytusowej? Jeden z producentów dość "fantazyjnie" podszedł do opisu sposobu produkcji.

"Powstaje przy użyciu wyłącznie najlepszej jakości składników polskiej pszenicy i krystalicznie czystej wody" - pisał na butelce. Kontrolerzy wykryli, że alkohol etylowy w sumie powstał na bazie mieszkanki zbóż. Znalazło się i żyto, i pszenica, i owies i inne odmiany.

Coraz więcej nieprawidłowości

I jak wynika z danych inspekcji - od kilku lat rośnie liczba błędnie oznaczonych produktów i producentów, którzy na etykietach po prostu kłamią.

Dziś w sumie co piąta kontrola wykazuje produkty o niewłaściwych parametrach fizykochemicznych. Mówiąc wprost: inspektorzy coraz częściej znajdują w żywności niedozwolone składniki, ulepszacze lub np. mięso oddzielone mechaniczne, o którym ani słowa nie ma na opakowaniu. Problemem dalej jest też na przykład zawartość mięsa w przetworach mięsnych i jaj w makaronie jajecznym.

W 2018 roku nieprawidłowości stwierdzono niemal w każdej skontrolowanej grupie. Najwięcej w przypadku wyrobów garmażeryjnych (tutaj nieprawidłowości dotyczą aż 32,1 proc. kontrolowanych produktów), ryb i ich przetworów (28,9 proc.) oraz przetworów owocowych i warzywnych (26,9 proc.).

To jednak nie koniec złych danych. Sam skład to jedno. Innym problemem jest niewłaściwe oznaczenie produktów. I tutaj kontrolerzy w zasadzie w co czwartym produkcie znajdują problemy. Odsetek - 24,1 proc. - kwestionowanych w tym zakresie partii nadal utrzymuje się więc na wysokim poziomie.

W tej kategorii niechlubnym rekordzistą okazały się tłuszcze do smarowania, czyli margaryny udające masła. W ponad połowie skontrolowanych partii stwierdzono nieprawidłowości.

Równie fatalnie wygląda oznaczenie w kategorii ryby i ich przetwory (38,8 proc.) oraz miód (35,9 proc.). W czołówce uplasowały się także piwo (33,0 proc.) oraz pieczywo (32,3 proc.).

Znikające składniki

I tak kontrolerzy w tym roku znaleźli na przykład ciastka markizy z ajerkoniakiem i czekoladą, w których nie było ani grama ajerkoniaku i czekolady.

Inny sklepowy trik? Z przodu opakowania pojawia się inna nazwa produktu - zdecydowanie bardziej atrakcyjna - niż z tyłu. I tak "chrupiący bekon" potrafił magicznie zamienić się w "chrupki pszenne o smaku bekonu". Trzeba było jednak odwrócić paczkę, by się o tym przekonać i sprawdzić, ile bekonu jest w bekonie.

Inspektorzy znaleźli też "chrupaki", z których nie można było wywnioskować, czym w zasadzie są. A skoro nie mogli tego zrobić w inspekcji jakości handlowej, to i klient nie byłby w stanie tego zrobić. Z kolei wchodząca w skład rogalików marmolada różana nie stała nawet blisko róż.

Inne triki trudno wychwycić typowemu Kowalskiemu. Producenci często nie wykazują w składzie wszystkich użytych surowców. Zapominają o dodatkach, aromatach, ale i również jajach oraz mące. I tak z opakowania "prażynek ziemniaczanych papryka" nie sposób dowiedzieć się, ile w środku jest papryki. Podobnie sprawa wygląda w przypadku podpłomyków delikatnie słodzonych. W składzie nie znalazła się informacja o cukrze.

Domowy wprost z fabryki

Inny chwyt? Domowe produkty. Kontrolerzy zwrócili uwagę, że trudno za "domowe" uznać produkty, w których wykorzystywane są przetworzone surowce takie jak cukierniczy proszek mleczny. Jest zamiennikiem mleka w proszku - nadaje wyrobom cukierniczym kolor i teksturę. I można go kupić w 25-kilogramowych workach, czyli dość nietypowych jak dla gospodyń domowych.

Inspektorzy zatrzymali na przykład partię 60 litrów soku o smaku jabłka z żurawiną, gdyż na opakowaniu znalazła się informacja "brak dodatku cukru". Jak wskazują, w Polsce wszystkie soki nie mogą zawierać dodatku cukru, a więc producent wprowadza w błąd.

Podobna praktyka została wykryta w piekarniach - pisały, że chleb jest bez barwników, choć żaden chleb w Polsce barwników posiadać nie może. I taka sama sytuacja miała miejsce w przypadku przypraw, które zostały określone jako nieposiadające glutaminianu sodu, choć zgodnie z prawem posiadać go właśnie nie mogą. Takie sugestie firm są zatem niedozwolone.

Innym przykładem nieprawidłowego oznakowania jest umieszczenie na opakowaniu mąki deklaracji "bez konserwantów". I znów zgodnie z przepisami do mąki nie można dodawać substancji konserwujących.

- Producenci działający na rynku spożywczym zobowiązani są zapewnić zgodność żywności z własną deklaracją oraz wymogami prawa żywnościowego właściwymi dla ich działalności. Stwierdzone nieprawidłowości wskazują jednak, że niektórzy producenci nie dokładają należytej staranności w zakresie zapewnienia jakości swoich wyrobów - zaznacza inspekcja w swoim kwartalnym raporcie.

gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(200)
pkn
5 lata temu
Szanowni internauci, a gdzie Polskie Normy, dlaczego ustswa o normalizacji zniosla obowiazek stosowania norm? Na zasadzie robta co chceta.
Pilo
5 lata temu
Dlaczego dużo produktów zawiera olej palmowy i syrop glukozowo fruktozowy.Rzadko można znaleźć produkty bez tych dodatków.
O tak
5 lata temu
To są producenci sprzedający towary w Lidlach czy innych zagranicznych sklepach.
Placek
5 lata temu
Konkretnie prosze. Kto i dlaczego biedra
Med.
5 lata temu
A potem rakrak rąk coraz młodsi pacjęci!!!
...
Następna strona