- Celem jest Polska jako państwo o najmniejszej liczbie barier i obciążeń w Europie - tak Donald Tusk podsumował spotkanie rządu i zespołu deregulacyjnego Rafała Brzoski. Najpóźniej po drugiej turze wyborów prezydenckich do Sejmu mają trafić pierwsze propozycje zmian.
Wszystkie zaakceptowane propozycje zespołu mają zostać teraz przekute w konkretne przepisy ustawowe. - Będzie szybka ścieżka pracy nad projektami - zapewnia nas członek rządu. Co to oznacza w praktyce? Możliwe, że będą krótsze terminy na konsultacje czy uzgodnienia międzyresortowe lub jakieś etapy zostaną pominięte.
Pytanie, czy będzie to jedna duża ustawa deregulacyjna, czy raczej seria rządowych aktów prawnych przygotowanych przez różne resorty. Premier co prawda mówił nawet o ponad 120 projektach ustaw, ale raczej nie chodzi o liczbę projektów, a potencjalną liczbę aktów prawnych do zmiany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tam, gdzie to możliwe, deregulacja będzie wprowadzana poprzez rozporządzenia. To najszybsza i najprostsza droga - ogłosił w czwartek wiceminister finansów Jurand Drop na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.
"Około 200 propozycji"
Wysoko postawiony rozmówca z resortu rozwoju i technologii zwraca uwagę na mnożące się inicjatywy deregulacyjne, które trzeba będzie teraz jakoś ze sobą zsynchronizować.
W Sejmie trwają prace nad naszym ministerialnym pakietem deregulacyjnym, pracujemy jeszcze nad drugim pakietem, ale pojawił się w międzyczasie pakiet przygotowany przez zespół Rafała Brzoski, który musimy teraz przepracować. To około 200 propozycji, większość jest na 'tak', ale są też takie, których nie popieramy - wskazuje.
W czwartek Sejm przyjął pierwszą z ustaw deregulacyjnych, tę autorstwa resortu rozwoju. Wprowadza ona m.in.:
- skrócenie czasu kontroli mikroprzedsiębiorców z 12 do sześciu dni,
- obowiązek doręczenia przedsiębiorcy przed wszczęciem kontroli wstępnej listy informacji i dokumentów,
- dopuszczenie możliwości wniesienia sprzeciwu wobec czynności kontrolnych.
PiS też się angażuje
W prace nad deregulacją chętnie angażuje się opozycja. W czwartek Donald Tusk sam poprosił ministra rozwoju Krzysztofa Paszyka, by ten wziął pod uwagę zgłaszane przez nią postulaty. I tak np. z przygotowanych 27 poprawek do ustawy deregulacyjnej resortu rozwoju, PiS przeforsował co najmniej trzy.
- Dobrze się stało, bo każda z tych spraw jest ważna - mówi poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. - To chociażby ułatwienie działania Rzecznikowi MŚP, gdy występuje po stronie przedsiębiorców, poprzez zniesienie opłat sądowych dla niego czy skrócenie terminów dla samorządów w procedurze wycinki drzew i krzewów. Natomiast jest kilka rzeczy, które wciąż nie uzyskały wsparcia rządu, chodzi np. o ułatwienie działalności nieewidencjonowanej poprzez wprowadzenie rocznego, a nie miesięcznego jak obecnie, cyklu rozliczeniowego czy podwyższenie limitu, do którego można korzystać z formuły "Mały ZUS plus" - dziś to 120 tys. zł, my proponujemy 300 tys. zł - dodaje Wróblewski.
Jego partyjny kolega Janusz Kowalski przyznaje, że PiS ma przygotowany własny projekt ustawy deregulacyjnej, ale w świetle otwartości Donalda Tuska na propozycje opozycji PiS wykorzystuje okazję, by wdrażać ten projekt "na raty", czyli właśnie poprzez serię proponowanych poprawek.
Co deregulować?
W dotychczas zgłoszonych projektach zespołu Rafała Brzoski widać kilka tendencji:
- chęć zmniejszenia liczby dokumentów papierowych,
- przyspieszenia procesów administracyjnych,
- obniżenia kosztów dla firm i obywateli,
- zwiększenia dostępności usług publicznych,
- dostosowania przepisów do realiów współczesnej gospodarki cyfrowej.
Część zgłoszonych pomysłów powiela już te, nad którymi rząd pracował. Pochodzą z różnych dziedzin - od rozbudowania funkcjonalności mObywatela, przez szersze udostępnienie danych z rejestrów państwowych, po różne ułatwienia w prowadzeniu działalności gospodarczej, np. ograniczenie zapisu dotyczącego zawieszenia przedawnienia w sprawach skarbowych po pięciu latach, o ile wszczęta zostanie kontrola.
Często skarbówka zaczyna ją tuż przed końcem okresu przedawnienia, zmiana pozwałaby na to tylko w przypadku podejrzeń o uszczuplenia podatkowe wartości co najmniej 1 mln zł.
Są też pomysły zmian w sądownictwie np. elastyczności wyborze sądu, do którego można zgłosić swoją sprawą czy skrócenia aresztów tymczasowych.
Wrażenia koalicyjne
- Pierwsze propozycje to takie, że wszyscy się dziwią, że do tej pory nie zostały wdrożone. Bo jaki jest sens, żeby np. niepełnosprawny musiał wniosek o kartę parkingową składać osobiście, a nie elektronicznie? - zauważa jeden z naszych rozmówców zaangażowanych w prace.
Kolejna grupa to propozycje, których wdrożenie po bliższym przyjrzeniu okazuje się nieopłacalne albo problemy, które miałyby rozwiązać, są pozorne lub dotyczą niewielkiej grupy osób. - Inna grupa to taka, gdzie wszyscy są przeciw, np. pojawił się pomysł niższej stawki VAT na owoce morza. Bez względu na sensowność, trudno go zaliczyć do deregulacji - podkreśla urzędnik.
Jest wreszcie grupa propozycji, która dzieli sam rząd. Tu widać różne podejście między resortami, którymi rządzą politycy Lewicy a resztą, o czym pisaliśmy w money.pl.
Choć czwartkowa konferencja premiera w asyście ministrów i zespołu Rafała Brzoski została zorganizowana z fanfarami, to w rządzie jest świadomość, że to temat, który nie budzi entuzjazmu. Niezależnie, od dwóch osób z różnych fragmentów obozu rządowego usłyszeliśmy, że to temat mało "sexy".
- To często nie są zmiany atrakcyjne dla ludzi. Niektóre pomysły powielają to, nad czym pracuje rząd, inne już zostały wprowadzone. Kolejne, jak np. rozwody u notariusza, mogą być trudne do wprowadzenia - zauważa nasz rozmówca z Kancelarii Premiera.
Rozumiem, że atrakcyjne jest mówienie, że po co np. ktoś pozbawiony ręki ma co roku udowadniać, że tej ręki nie ma. Tyle że jeśli załatwi sobie taką czy inną protezę, to wtedy już może być inaczej zakwalifikowany - dodaje.
Jak pisaliśmy w money.pl, krytyczna wobec części pomysłów jest Lewica. Co ciekawe, od inicjatywy dystansuje się Polska 2050, starająca się przecież uchodzić za partię, której bliskie są sprawy przedsiębiorców (czego dowodem było forsowanie zmian w składce zdrowotnej). - Naszym zdaniem za dużo tam propozycji w interesie pewnych przedsiębiorców. Wrzuciliśmy może ze dwie propozycje ze swojej strony, ale na tym koniec - mówi nam współpracownik Szymona Hołowni.
Jeden z członków rządowego zespołu, który się zajmuje deregulacją, radzi, żeby poczekać na ostateczny rezultat prac. - To nie są fundamentalne zmiany, jeśli będziemy je analizować pojedynczo, ale złożone w całość mogą taką zmianę przynieść. O tym przekonamy się, kiedy będzie znana ostateczna lista wszystkich pomysłów - przekonuje.
Grzegorz Osiecki Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl