Przyszły rok będzie dla nas ciężki - informujemy o tym w money.pl już od wielu miesięcy. Im bliżej 2023 r., tym klarowniej widać czynniki, które będą wyzwaniem dla naszych portfeli. Na pierwszym miejscu z pewnością uplasują się płace. Ekonomiści nie mają tutaj złudzeń. Wynagrodzenia realne Polaków, czyli liczone w zestawieniu z inflacją, będą spadać. A to oznacza de facto, że będziemy coraz biedniejsi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podwyżki w 2023 r. Czy Polacy mogą liczyć na wyższe pensje?
Przyszły rok przyniesie wyraźne wyhamowanie dynamiki wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw. Naszym zdaniem w całym 2023 roku wynagrodzenia wzrosną o około 10 proc. rok do roku (r/r) średniorocznie wobec odnotowanego w 2022 roku wzrostu o 13,1 proc. Przy spodziewanej przez nas w przyszłym roku inflacji na poziomie 14,6 proc. oznacza to, że wynagrodzenia w ujęciu realnym będą spadać. Najsilniejszy spadek realnych płac zobaczymy w lutym 2023 r. – wtedy skurczą się one nawet o 10 proc. – mówi w rozmowie z money.pl Aleksandra Beśka, ekonomistka Banku Pekao.
Jak przekonuje, mimo nieco wyższej inflacji niż w 2022 roku, w nadchodzącym roku przedsiębiorcy będą mniej chętni do dawania podwyżek swoim pracownikom.
– Wynika to z wyraźnie pogorszonych nastrojów na rynku pracy związanych ze spowolnieniem w krajowej gospodarce. Już teraz wskaźniki koniunktury z rynku pracy znajdują się na poziomach najniższych od kryzysu pandemicznego, a nie licząc tego okresu – najniższych od 2013 roku. Na początku przyszłego roku gospodarka jeszcze mocniej naciśnie hamulec, co odbije się na nastrojach przedsiębiorców – i bardziej asertywnej ich postawie w negocjacjach płacowych – przewiduje ekspertka Pekao.
Kto może więc liczyć na podwyżki? Wszystko będzie zależało od branży. – W związku ze zbliżającym się spowolnieniem nie przewiduję, aby dynamika wynagrodzeń np. w przemyśle przekroczyła 5 proc. Będą one jednak szybciej rosły w branżach, które dużo straciły w związku z konfliktem w Ukrainie – transport, budownictwo, a także tych, które ciągle doświadczają zwiększonego popytu, jak gastronomia i zakwaterowanie – mówi nam Mariusz Zielonka z Konfederacji Lewiatan.
Rosnące koszty dla firm będą przeszkodą
Podobnego zdania są specjaliści Santander Bank Polska. Według nich realny wzrost przeciętnych płac pozostanie poniżej zera przez większość przewidywanego spowolnienia w Polsce, czyli przez przynajmniej kilka najbliższych kwartałów.
Oni także zwracają uwagę na koszty energii, materiałów i usług obcych (świadczonych przez dostawców zewnętrznych – przyp. red.), które ciążą polskim firmom. Zwłaszcza, że wzrost kosztów energii nie ujawnił się jeszcze w pełni ze względu na kontrakty długoterminowe. Część firm dopiero zmierzy się ze skokowo rosnącymi rachunkami za gaz i prąd.
Spodziewamy się, że wyniki firm będą pod presją w najbliższych kwartałach, co będzie miało ujemne przełożenie na ich skłonność do inwestowania, zatrudniania i podnoszenia płac. Sytuacja w sektorze małych firm może pogarszać się w szybszym tempie niż w dużych, a wyzwaniem będzie nie tylko poziom zysków, ale też utrzymanie płynności – przewidują eksperci Santander Bank Polska.
Pomoże płaca minimalna
Zdaniem ekonomistów Santandera płaca minimalna zaproponowana przez rząd Zjednoczonej Prawicy będzie w przyszłym roku "podporą dynamiki wynagrodzeń". Według Ministerstwa Finansów podwyżka płacy minimalnej w 2023 r. wpłynie na podwyżki dla 2,2 mln pracujących – to ok. 13 proc. wszystkich pracujących.
Ekonomiści przypominają, że NBP w 2014 r. ustalił, iż podwyżka płacy minimalnej wpływała na wynagrodzenie ok. 15 proc. pracujących, w tym 4 proc. zarabiających powyżej jej nowego pułapu. W małych firmach ponad 25 proc. załogi otrzymywało zmienione wynagrodzenie z uwagi na podwyżkę ustawowego minimum. Dla mniejszych biznesów jest to więc znaczący wysiłek.
Dlatego też ekonomiści szacują, że podwyżka rządowa podniesie wzrost wynagrodzeń o 1,9-3,9 p.p.
W 2023 r. – w oparciu o nasz scenariusz makroekonomiczny – powinno dojść do delikatnego wyhamowania tempa wzrostu płac, jednak skala podwyżki płacy minimalnej w całości niweluje ten efekt. W naszym narzędziu narzucone jest założenie o braku spirali cenowo-płacowej (sytuacja, gdy coraz wyższe ceny wywierają wpływ na konsumentów, którzy żądają większych wynagrodzeń, by móc poradzić sobie z kosztami życia – przyp. red.). Wystąpienie w Polsce tego zjawiska oznaczałoby ryzyko wyższej dynamiki płac niż sugerowana przez model – wskazują w swojej analizie eksperci Santandera.
Damian Szymański, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.