Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Bera
Piotr Bera
|
aktualizacja

Kolejny kryzys na niespotykaną skalę. Putin patrzy bezczynnie

Podziel się:

W Górskim Karabachu są coraz większe problemy z dostępem do żywności oraz leków. Skończyło się również paliwo, co jest efektem wielomiesięcznej blokady korytarza przez Azerbejdżan. Ormianie mówią o zbrodni, a Rosja oskarżana jest o bezczynność, chociaż miała odpowiadać za bezpieczeństwo regionu.

Kolejny kryzys na niespotykaną skalę. Putin patrzy bezczynnie
Mieszkańcy Azerbejdżanu protestują na drodze prowadzącej do Górskiego Karabachu. Obok stoją żołnierze rosyjskich sił pokojowych. Zdjęcie z grudnia 2022 r. (Getty Images, 2022 Anadolu Agency)

Wskaźnik poronień w ostatnim miesiącu wzrósł trzykrotnie - poinformował w lipcu dyrektor centrum zdrowia w Stepanakercie, stolicy nieuznawanej Republiki Górskiego Karabachu, którą zamieszkują Ormianie. Wzrosła też liczba przypadków śmierci okołoporodowej. Zdaniem szefa kliniki Vardgesa Osiposa jest to wynik braku zbilansowanej diety.

Górski Karabach mierzy się z olbrzymimi problemami. W grudniu ubiegłego roku Azerbejdżan zamknął korytarz laczyński, jedyną drogę łączącą Karabach z Armenią. Miesiąc później wprowadzono kartki na podstawowe produkty żywnościowe jak ryż, cukier oraz kasza.

"Ekolodzy" za porozumieniem rządu

Blokadę ustanowili azerbejdżańscy "aktywiści ekologiczni", którzy mają żądać zgody na monitoring karabaskich złóż złota oraz miedzi i molibdenu. Surowce te mają być rabunkowo eksploatowane.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tajne ataki na Rosjan. Analityk o nowym ostrzeżeniu

"Zgodnie z ustaleniami kończącymi drugą wojnę karabaską (jesień 2020 r.), droga znajduje się pod kontrolą rosyjskich sił pokojowych – które nie podjęły wobec blokady żadnych działań – a Azerbejdżan gwarantuje bezpieczeństwo ruchu na tym szlaku" – pisał na początku roku Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

Teraz w rozmowie z money.pl ekspert zaznacza, że w warunkach azerbejdżańskich nie ma mowy o żadnych protestach, zwłaszcza na taką skalę, bez wiedzy rządu. – Po drugie zwykły człowiek na te tereny nie ma wstępu, także z powodów bezpieczeństwa, gdyż po działaniach wojennych pozostało bardzo dużo min. "Ekolodzy" przepuszczali pojazdy Czerwonego Krzyża, ale przy okazji Azerbejdżan odcinał gaz. A w Karabachu wszystko jest ogrzewane gazem, więc zimą mieli problem – wyjaśnia Górecki.

Armenia mówi o klęsce głodu

Analityk dodaje, że służby Azerbejdżanu nie przepuszczają obecnie praktycznie nikogo, stąd wielkie problemy z zaopatrzeniem. W Górskim Karabachu z powodu braku paliwa stanął transport publiczny.

Kanadyjski dziennikarz Neil Hauer, który specjalizuje się w tematyce Kaukazu, Rosji i Ukrainy podkreśla, że od co najmniej kilku dni mieszkańcy Karabachu mają problem z dostępem do chleba.

24 lipca protestujący Ormianie zostawili przed biurem ONZ w Erywaniu tony żywności. Pojawiły się również plakaty oraz zdjęcia, które miały pokazywać rozgrywający się w Karabachu dramat. Radio Wolna Europa donosi m.in. o śmierci dwójki dzieci, które matka zostawiła bez opieki, gdy wyruszyła na poszukiwanie zapasów żywności.

Prezydent Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian poprosił o wsparcie Luisa Moreno-Ocampo, który w latach 2003-2012 był głównym prokuratorem Międzynarodowego Trybunału Karnego. Haratiunan chce, żeby Argentyńczyk przeprowadził śledztwo w sprawie "popełnianego ludobójstwa". Prokurator zgodził się wydać swoją opinię, ale musi najpierw przeanalizować intencje przywódców Azerbejdżanu, gdyż kluczowa jest bezstronność.

"Biorąc pod uwagę pilność sytuacji i ryzyko głodu dla 120 tys. Ormian, planuję wydać mój raport w ciągu siedmiu dni" – napisał w liście opublikowanym 31 lipca.

Prezydent Armenii Nikol Paszynian stwierdził, że Azerbejdżan doprowadził do utworzenia getta. Nawiązał nawet do Holokaustu oraz przypomniał, że Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nakazał rządowi w Baku "zapewnić niezakłócony ruch" na drodze łączącej Armenię z Górskim Karabachem.

Paszynian przypomniał, że Rosja nie uznaje MTK i Moskwa atakuje teraz Baku za nawiązywanie współpracy z Zachodem.

W klęskę głodu Górecki jednak nie wierzy. Ekspert tłumaczy, że na miejscu nie ma prawie dziennikarzy i należy zachować ostrożność w ferowaniu wyroków. Nie oznacza to jednak, że kryzys humanitarny nie dotarł do Stepanakertu. Wręcz przeciwnie.

Jest lato, więc głodu tam jeszcze nie ma. Obecnie mieszkańcy są w stanie wykarmić się z tego, co urośnie. Natomiast może faktycznie występować problem z niedożywieniem i awitaminozą. Ormianie są zdesperowani, próbują nagłośnić sytuację, bo nikt się tym nie przejmuje. Świat, a szczególnie Europa, skupiony jest na wojnie w Ukrainie i grupie Wagnera. Zapewniam, że głodu jako takiego tam nie ma, choć nie wykluczam, że dochodzi tam do drastycznych historii – tłumaczy Górecki, ekspert ds. Kaukazu i Azji Centralnej.

Sekretarz Stanu USA Anthony Blinken wyraził "głębokie zaniepokojenie, pogarszającymi się warunkami humanitarnymi w Górskim Karabachu".

Baku walczy z Erywaniem

Ekspert OSW tłumaczy, że Baku pozwoliło Ormianom opuścić Karabach, ale w przypadku pozostania w nim, mieszkańcy mają przyjąć azerskie obywatelstwo i respektować prawo. – Nie ma mowy o autonomii, a metody są dość brutalne – podkreśla.

Dodaje, że w Baku od stycznia trwa dwuletnia misja unijna, z tego powodu Azerbejdżan nie może przeprowadzić akcji zbrojnej w samej Armenii, gdyż koszty polityczne mogłyby być ogromne. Zwłaszcza że Armenia i Azerbejdżan nie utrzymują kontaktów dyplomatycznych.

Przypomnijmy, że w nocy z 12 na 13 września 2022 r. wybuchły walki między skłóconymi krajami. Azerbejdżan ostrzelał kilka ormiańskich miejscowości: Dżermuk, Goris, Wardenis, Tatew i Kapan. Doszło do wymiany ognia i w efekcie zginęło co najmniej 105 żołnierzy – wynika z raportów obu krajów, które oskarżają się wzajemnie o eskalację napięcia. To pierwsze od 2020 r. walki między państwami, gdy doszło do wymiany ognia z powodu sporu o Górski Karabach.

Teraz toczą się rozmowy pokojowe, głównie przy udziale UE, co nie podoba się Rosji.

Władze Górskiego Karabachu są prorosyjskie, tam drugim oficjalnym językiem jest rosyjski. Jednak Rosjanom w tym przypadku bardziej zależy na dobrych kontaktach z Turcją, która wspiera Azerbejdżan. Dlatego Rosja przymyka oko, biernie się przygląda i nie przeszkadza Azerbejdżanom – uważa Górecki.

Rosyjskie wojska formalnie są sojusznikami Armenii, ale Moskwa może wychodzić z założenia, że Erywań i tak jest skazany na wojskową współpracę z nią. I nie ma żadnych możliwości nacisku na Kreml.

W potrzasku jest również UE. Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa uznał, że UE jest "głęboko zaniepokojona" pogarszającą się sytuacją humanitarną w regionie. Ale jak przypomina "Politico" – przewodnicząca KE Ursula von der Leyen rok temu udała się do Baku, gdzie uznała Azerbejdżan za kluczowego partnera energetycznego.

Baku podwoiło przesył gazu do UE. W ten sposób UE ma w łatwiejszy sposób odejść od paliw kopalnych z Rosji.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl