Odmrażanie gospodarki. W sklepach odzieżowych bez tłumów. Ludzie kupują w sieci
Ruch w sklepach odzieżowych zmalał co najmniej o połowę. Przynajmniej w tych stacjonarnych. Mimo odmrażania gospodarki, klienci nie rzucili się na zakupy w centrach handlowych.
Choć od 4 maja można kupić ubrania i buty w stacjonarnych sklepach, tłumów nie ma. Ludzie wolą kupować w sieci - pisze czwartkowy "Puls Biznesu".
Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP (to do tej firmy należą m.in. takie marki, jak Reserved, Mohito, Cropp, czy House), mówi gazecie, że w niektórych sklepach firmy jest aż o 80 procent odwiedzających mniej. Średnia odwiedzalność spadła zaś o 60-70 proc.
W CCC natomiast liczba klientów spadła mniej więcej o połowę. Jakub Grzelak, dyrektor sprzedaży w tej sieci, mówi gazecie, że choć spadek liczby klientów jest duży, to na pocieszenie robią oni większe zakupy.
Obejrzyj też: Twórca sieci Sphinx: nawet 20 tys. restauracji może nie przetrwać
Przedstawiciele branży mówią, że na zwiększenie liczby klientów pozytywny wpływ może mieć ponowne otwarcie gastronomii - przed pandemią lokale gastronomiczne w centrach handlowych były jednym z magnesów na odwiedzających, więc i teraz ludzi powinno zrobić się więcej.
Jednak branża zdaje też sobie sprawę, że do powrotu do całkowitej normalności i obrotów sprzed czasu pandemii szybko może nie dojść. Przynajmniej w sklepach stacjonarnych. Klienci bowiem coraz częściej kupują przez internet - w LPP wzrost sprzedaży online wyniósł aż 200-300 procent.
Niektórzy przedstawiciele branży wieszczą, że część marek odzieżowych w ogóle zniknie z centrów handlowych i skupi się na sprzedaży w sieci. Trwa bowiem ostry spór między zarządzającymi tymi centrami a najemcami. Ci ostatni muszą za swoje lokale płacić dotychczasowe stawki, choć zarabiają mniej. Centra handlowe niechętnie zaś godzą się na obniżki.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl