Ogromna kara dla elektrociepłowni w Będzinie. Spółce grozi upadek. Mieszkańcy zostaną bez ciepła?
Główny Inspektor Ochrony Środowiska nałożył karę w wysokości 248 mln zł na spółkę Elektrociepłownia Zagłębie Dąbrowskie sp. z o.o., która jest operatorem elektrociepłowni Będzin. Kara dotyczy braku rozliczeń emisji CO2 za 2020 r. A to nie koniec, bo wojewódzki IOŚ już wcześniej zadecydował o karach za lata 20221 i 2022, na łączną kwotę ponad 700 mln zł. Zarząd elektrociepłowni ostrzega, że grozi to upadkiem całej firmy i wstrzymaniem dostaw ciepła w Sosnowcu, Będzinie oraz Czeladzi.
GIOŚ w ogłoszonej decyzji poinformował, że mimo odwołania EC Zagłębie Dąbrowskie, nakłada na spółkę karę w wysokości dokładnie 248 858 978 zł za nierozliczenie w terminie certyfikatów emisji CO2. Spółkę zobowiązuje do tego system ETS, to również on - i unijna dyrektywa w tej sprawie - wyznacza wysokość kary.
Wcześniej decyzję w tej sprawie podjął Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, a spółka się od niej odwołała - wówczas sprawa trafiła do GIOŚ. Co więcej, w wyjaśnieniu swojego postanowienia główny inspektorat wskazuje, że WIOŚ dokonał błędnego obliczenia kwoty kary, stosując współczynnik "z niewłaściwego miejsca w tabeli". W efekcie kara wyliczona przez GIOŚ jest nieco wyższa niż pierwotnie określona przez WIOŚ (248 mln zł wobec ok. 247 mln zł).
Po rozpatrzeniu odwołania spółki i przedstawionych przez nią dokumentów, GIOŚ "odmówił zawieszenia postępowania" i uznał, że "odwołanie nie zasługuje na uwzględnienie". Jako stronę postępowania dopuszczono w międzyczasie organizację Greenpeace, która w swoim komunikacie pochwaliła inspektorat za utrzymanie kary.
EC Zagłębie Dąbrowskie ostrzega: to grozi upadłością elektrociepłowni
To jednak prawdopodobnie nie koniec tej sprawy, bo WIOŚ już wcześniej nałożył też na EC Zagłębie Dąbrowskie kary za lata: 2021 i 2022, kolejno 262 mln zł i 233 mln zł. Łącznie daje to więc ponad 740 mln zł potencjalnych kar. Od kolejnych kar spółka też będzie się odwoływać, ale kluczowe dla niej jest aktualne postanowienie GIOŚ. Według prezesa EC Zagłębie Dąbrowskie i Grupy Altum (właściciela ECZD) Sławomira Wołyńca kara rzędu 248 mln zł stanowi bowiem zagrożenie dla istnienia spółki i tym samym działania elektrociepłowni.
Wołyniec w rozmowie z money.pl wskazuje, że największym problemem niezawinionej - według niego - kary nałożonej przez GIOŚ jest jej nieproporcjonalność oderwana od winy. Wysokość kary prezes określa jako "absurdalną" i ostrzega, że realnie może ona doprowadzić do upadłości elektrociepłowni, a tym samym wstrzymania dostaw ciepła do Sosnowca, Będzina i Czeladzi.
Ta kara stanowi ok. 160 proc. przychodów za 2020 r., które wynosiły wówczas ok.150 mln zł. Dzisiaj mija termin zapłaty. Spółka nie dysponuje taką kwotą i nigdy jej mieć nie będzie. De facto ta kara nigdy nie zostanie ściągnięta - podkreśla Sławomir Wołyniec.
Wołyniec, gdy jego Grupa Altum przejęła pakiet kontrolny w ECZD w grudniu 2024 r., a więc już po terminie umarzania certyfikatów za lata 2020-2022, starał się zażegnać problematyczną sytuację, ale okazało się to niemożliwe.
- Podjąłem wówczas decyzję o umarzaniu bieżących certyfikatów. Okazało się jednak, że system EU ETS uniemożliwia umarzanie certyfikatów za rok 2023, jeśli nie zostały umorzone wszystkie certyfikaty za lata wcześniejsze. Nie możemy umorzyć także tych za lata 2020-2022. Nawet jednak gdybyśmy to zrobili, to według obowiązującego prawa i tak wiązałoby się to z nałożeniem kar, ponieważ kary są za nieumorzenie w terminie, niezależnie, czy to jeden dzień, czy też kilka lat po terminie - wyjaśnia Wołyniec.
Zbudował potężny biznes. Grzmi ws. cen energii. "Poważne państwo nie gra na loterii"
Ceny ciepła problemem. "Nie uwzględniają kosztu wytworzenia"
Jak zaznacza prezes, rozumie, że kara przyznana przez WIOŚ, a następnie utrzymana przez GIOŚ, działa niejako z automatu - to znaczy, jej nałożenie reguluje unijna dyrektywa. GIOŚ w zasadzie nie ma więc możliwości nienałożenia kary ani np. wyboru jej wysokości. Wołyniec wskazuje jednak, że w unijnej dyrektywie jest swoisty paradoks: określa się tam, że kary mają być "proporcjonalne, skuteczne i odstraszające", a jednocześnie wyznacza ich wysokość na kwotę 100 euro + waloryzacja (obecnie ok. 22 euro) za każdy nieumorzony w terminie certyfikat.
- Nie ma znaczenia, czy ktoś w ogóle nie zapłacił i nie rozliczył certyfikatów, czy spóźnił się dwa dni. Kara zawsze jest taka sama - tłumaczy Sławomir Wołyniec. I wyjaśnia, jak to działa w praktyce.
Za tonę węgla płacimy obecnie ok. 400 zł, ale już za prawo do jego spalenia musimy umorzyć 2 certyfikaty na tonę, po 80 euro za jeden certyfikat. Czyli żeby spalić tonę węgla, za którą płacimy ok 400 zł, powinniśmy zapłacić ok. 160 euro - niecałe 700 zł - za certyfikaty na emisję CO2 - mówi Wołyniec.
Problemem, jak dodaje, jest też inna kwestia: taryfy Urzędu Regulacji Energetyki. To URE bowiem akceptuje poziom cen sprzedaży ciepła systemowego.
- Nie możemy sprzedawać ciepła po dowolnej cenie. Tyle że URE w wielu przypadkach w swoich taryfach dla kogeneracji nie uwzględnia realnych kosztów wytworzenia. Nasza taryfa sprzedaży ciepła wystarcza na pokrycie ok. 60 proc. naszych kosztów. Ktoś może zapytać: to po co ja w ogóle działam? Może powinienem zamknąć firmę? Może, ale wtedy poniósłbym odpowiedzialność karną, bo elektrociepłownia spełnia kryteria infrastruktury krytycznej i nie możemy tak po prostu się wyłączyć. W listopadzie 2023 r. mieliśmy 3-dniowe awaryjne wyłączenie i prezydent Sosnowca zwołał wówczas sztab kryzysowy, bo kilkanaście tysięcy mieszkań w Sosnowcu, Czeladzi i Będzinie było zimnych - wyjaśnia Wołyniec.
Elektrociepłowni w Będzinie grozi upadłość. Firma walczy o wstrzymanie wykonalności kary
Co więc dalej? Według właściciela elektrociepłowni GIOŚ może ściągnąć część należnej kary - tyle, ile firma ma na kontach lub w wyniku sprzedaży aktywów firmy - ale wówczas zakładowi również grozi wyłączenie.
Wołyniec dodaje przy tym, że bez tej elektrociepłowni inni operatorzy nie będą w stanie tych ubytków wypełnić. - Mamy podpisane obowiązujące nas umowy z Tauron Ciepło, który jest naszym największym odbiorcą, i odbiera ok. 97 proc. ciepła, ale pozostałe 3 proc. trafia bezpośrednio do szpitala św. Barbary w Sosnowcu, jednego z największych w regionie, z którego pomocy korzysta ok. 230 tys. pacjentów rocznie - wskazuje Wołyniec.
Dlatego elektrociepłownia złożyła już zażalenie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego za pośrednictwem GIOŚ. Zawarto w nim wniosek o wstrzymanie wykonalności decyzji inspektoratu. - Wstrzymanie wykonalności decyzji pozwoliłoby nam, przynajmniej na razie, kontynuować działalność - tłumaczy Wołyniec.
Jak dodaje, nie może zapłacić dobrowolnie nawet minimalnej kwoty, bo wówczas uznałby winę elektrociepłowni i wyraził zgodę na nieproporcjonalną karę. Prezes ECZD jest jednak przekonany, że za 4-5 lat Naczelny Sąd Administracyjny uchyli tę karę i decyzję GIOŚ jako naruszającą prawo unijne i konstytucję. Spółka powołuje się przy tym na przepisy ustawy o ETS oraz art. 31 ust. 3 konstytucji, twierdząc, że urząd zastosował "nieproporcjonalne i niszczące dla spółki administracyjne kary pieniężne". Za pięć lat jednak, nawet jeśli sprawa zostałaby wygrana, może nie być już czego ratować.
System ETS to problem dla wielu elektrociepłowni
Wołyniec podkreśla, że cała sytuacja pokazuje wadliwość prawa w Polsce, ale też systemu EU ETS. Dodaje, że problem jest szerszy i nie dotyczy tylko EC Zagłębie Dąbrowskie. Wyjaśnia też, że niektóre zakłady zaczęły z tego powodu obchodzić cały system.
W Ostrowcu Świętokrzyskim MEC (Miejska Energetyka Cieplna - przyp. red.), który należy w połowie do państwowego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, również nie umorzył w terminie i dostał wielomilionową karę (65 mln zł - przyp. red.). Ale MEC wyszedł z ETS-u, bo administracyjnie podzielili się na dwa podmioty i teraz nie mają tego problemu. W naszej elektrociepłowni mamy zbyt duże kotły, by to zrobić, musielibyśmy podzielić się na 20 spółek - wyjaśnia Wołyniec. Podkreśla jednak, że nie chodzi o to, by próbować obchodzić prawo, ale by było one skonstruowane sprawiedliwie.
Losy MEC w Ostrowcu nadal się ważą - po odwołaniu trwa postępowanie GIOŚ. Wcześniej jednak WIOŚ nałożył też ponad 60 mln zł kary na zakłady EC-Lublin, które wcześniej kosztem 370 mln zł zmodernizowały się i przeszły na biomasę. Sławomir Wołyniec wskazuje przy tym, że cała kogeneracja jest od roku 2019 na minusie z powodu taryf URE, a problem ten występował zarówno za rządów PiS, jak i obecnych Koalicji Obywatelskiej. - Lista takich firm się wydłuża. Jest to problem systemowy, a nie pojedynczych elektrociepłowni - zaznacza.
Branża upatruje swojej szansy na poprawę tej sytuacji w deregulacji. - Zajęła się tym inicjatywa SprawdzaMy Rafała Brzoski. Jest tam projekt dotyczący sprawiedliwych kar w systemie handlu emisjami ETS. Deregulacja ta została przyjęta 214 dni temu przez Rządowy Zespół Deregulacyjny. Obecnie trwają prace nad przekazaniem dokumentacji do KPRM. Czekamy na finał, mamy nadzieję na wdrożenie - wyjaśnia Wołyniec.
Prezes zauważa też, że nad tematem pochyliły się także Wojewódzkie Rady Dialogu Społecznego: w Katowicach, Lublinie i Krakowie. Uznały one, że należy pilnie zmodernizować system tak, by taryfy URE były wystarczające na pokrycie kosztów przedsiębiorstw ciepłowniczych oraz dostosować system kar za brak umorzenia certyfikatów w terminie tak, by były one proporcjonalne i zgodne z regulacjami unijnymi i konstytucją.
Wołyniec, zapytany przez nas o to, dlaczego zdecydował się na przejęcie EC Zagłębie Dąbrowskie - wiedząc, że spółka ma zaległości z ETS i w jakiej jest sytuacji - odpowiada: - Grupa Altum wydała łącznie ok. 50 mln zł, żeby stać się właścicielem elektrociepłowni, to było ryzyko spółki. Gdyby zakład nie miał żadnych zaległości, jego wartość wynosiłaby kilkaset milionów złotych. Zdecydowałem się na to ryzyko, bo wierzę, że żyjemy w państwie prawa i tak absurdalne sytuacje nie powinny mieć miejsca.
EC Zagłębie Dąbrowskie po zmianie właściciela
Prowadzona przez Sławomira Wołyńca Grupa Altum przejęła pakiet kontrolny w ECZD w 2024 r. Pierwotnie spółka ta nosiła nazwę EC Będzin Wytwarzanie i była częścią innej firmy - notowanego na giełdzie EC Będzin SA. Grupa Altum w toku dwóch transakcji przejęła w 2024 r. całość EC Będzin Wytwarzanie i zmieniła jej nazwę na aktualną: EC Zagłębie Dąbrowskie sp. z o.o.
O Grupie Altum było w Polsce głośno w czerwcu 2023 r., gdy nabywała pakiety akcji wspomnianego EC Będzin SA. Wołyniec nie był jednak wtedy prezesem Altum - do lipca 2023 r. stanowisko to zajmował Przemysław Bałdyga, o którym pisaliśmy tutaj.
To właśnie wtedy wokół spółki zrobiło się zamieszanie - ze względu na nagły wystrzał kursu ECB SA. W ciągu kilku dni wzrósł on 10-krotnie, a walory firmy podrożały z okolic 7 zł do ponad 70 zł. W ciągu około miesiąca zaś - od końca maja do końcówki czerwca - o ponad 1000 proc.
Sprawa wzbudziła emocje w środowisku inwestorów, bo w czerwcu 2023 r. - już po wzrostach - EC Będzin ogłosił zawarcie ze spółką Orlen Synthos Green Energy umowę o zachowaniu poufności (NDA) ws. rozmów dotyczących możliwej inwestycji polegającej na wdrażaniu małych reaktorów modułowych w technologii BWRX-300 na terenach posiadanych przez spółki zależne. Inwestorzy odebrali to jako możliwą inwestycję elektrociepłowni oraz OSGE w postawienie w Będzinie reaktorów jądrowych.
Dzień po tym ogłoszeniu OSGE wydało jednak oświadczenie, w którym stwierdzono, iż spółka nie planuje współpracy z EC Będzin. Prezesem elektrociepłowni był wówczas Krzysztof Kwiatkowski, który zrezygnował ze stanowiska. Wiceprezesem zaś (od maja 2023 r.) był Marcin Chodkowski, wcześniej prawnik w kancelarii pracującej dla Daniela Obajtka i Orlenu.
Sprawą, po publikacjach medialnych, zainteresował się ówczesny premier Mateusz Morawiecki, który poprosił o sprawdzenie sprawy Komisję Nadzoru Finansowego. KNF nie stwierdziła manipulacji kursem Elektrociepłowni Będzin ani wykorzystania informacji poufnej, złożyła jednak do prokuratury zawiadomienie ws. złamania zakazu ujawniania informacji poufnej. Ostatecznie jednak prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania ws. jednego z zawiadomień, uznając, że nie doszło do popełnienia czynu zabronionego, zaś drugie postępowanie wszczęła, ale umorzyła je w maju 2024 r. z uwagi na brak znamion czynu zabronionego.
Spółka EC Będzin SA dalej funkcjonuje i skupia się na "innych obszarach działalności" i jest oddzielnym podmiotem od EC Zagłębie Dąbrowskie. Po transakcjach z 2024 r. to właśnie do tej drugiej spółki należy obecnie elektrociepłownia w Będzinie. Grupa Altum jednocześnie nadal jest jednym z głównych akcjonariuszy (47,63 proc.) ECB SA.
Michał Wąsowski, zastępca redaktora naczelnego money.pl