Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wciąż zdarza nam się myśleć o Polsce jako o kraju na dorobku. Wiele rankingów klasyfikuje nas jednak jako jedną z zamożnych gospodarek świata.
PKB Polski na tle świata
Najprostszym miernikiem jest po prostu PKB. Jeżeli weźmiemy pod uwagę ten parametr, to okaże się, że Polska jest 21. gospodarką świata z PKB na poziomie nominalnym około 810 mld dolarów (najświeższe dane porównawcze z Banku Światowego pochodzą z 2023 roku).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod tym względem wyprzedziliśmy między innymi Szwecję, Belgię, Irlandię, Izrael, Austrię, Norwegię czy Zjednoczony Emiraty Arabskie. Jeśli więc chodzi o potencjał całej gospodarki, nasz kraj jest ewidentnie siłą, z którą należy się globalnie liczyć. Nie należymy może do pierwszego szeregu największych potęg ekonomicznych, ale jesteśmy już naprawdę dużym rynkiem. Produkt krajowy brutto w Polsce w czwartym kwartale 2024 roku zwiększył się realnie o 3,2 proc.
Oczywiście, wynika to m.in. z faktu, że jesteśmy dość ludnym krajem. Jako około 38-milionowe państwo znajdujemy się w okolicach 40. miejsca na świecie pod względem liczby ludności (warto jednak powiedzieć, że międzynarodowe zestawienia w przypadku Polski nie biorą pod uwagę migrantów, których może być naszym kraju ponad 2 mln). Dla porównania wspomniana Belgia ma około 12 mln mieszkańców, Szwecja 11 mln, Austria niecałe 10 mln, Norwegia 6 mln.
PPP, czyli parytet siły nabywczej
Właśnie dlatego w międzynarodowych porównaniach produkt krajowy brutto dzieli się na głowę liczbę mieszkańców (tzw. PKB per capita). Ale tu się pojawia jeszcze jeden problem. Bierze się on stąd, że 100 dolarów ma nieco inną wartość w Stanach Zjednoczonych, inną w Bułgarii, inną w Polsce, a jeszcze inną w Somalii. Właśnie dlatego ekonomiści robią dodatkową korektę na siłę nabywczą. W ten sposób powstaje miara PKB per capita PPP (purchasing power parity - parytet siły nabywczej), której zadaniem jest redukowanie różnic w silne nabywczej.
Biorąc to pod uwagę, polskie PPP w kwocie 44 tys. dolarów z korektą na siłę nabywczą (najświeższe dane porównawcze w 2023 roku) lądujemy w okolicach 40. miejsca na świecie. Co ciekawe, w takim zestawieniu Japonia jest tylko o oczko wyżej nad nami. Niedaleko nam również do Hiszpanii. Ekonomista Wojciech Paczos - poruszając na swoim profilu facebookowym kwestię umiejscowienia polskiej gospodarki w światowych rankingach - zauważa, że za kilka lat przegonimy Japonię, Hiszpanię, ale też Nową Zelandię czy Izrael. Naprawdę możemy być dumni.
Bank Światowy jasno o polskiej gospodarce
O tym, jak wyglądała nasza podróż do grona najzamożniejszych państw, informuje Bank Światowy. Dzieli on gospodarki na te o "niskim dochodzie", "średnio-niskim dochodzie" (lower-middle income), "średnio wyższym dochodzie" (upper-middle income) oraz o wysokim dochodzie. Przy czym bierze on pod uwagę nie PKB - produkt krajowy brutto, a DNB - dochód narodowy brutto. Ten drugi określa wartość dóbr i usług wytworzonych przez czynniki produkcji posiadane przez rezydentów danego kraju (PKB z kolei odnosi się do dóbr i usług wytworzonych na terenie danego państwa).
Organizacja określa nasz kraj jako państwo o wysokim dochodzie. Do tego elitarnego grona wskoczyliśmy... półtorej dekady temu - w 2010 roku. Na początku transformacji startowaliśmy z poziomu kraju o "średnio-niższym dochodzie". W 1995 weszliśmy do grona państw o "średnio wyższym dochodzie". Jak widać, transformacja gospodarcza - choć zwłaszcza w początkowych jej etapach mogła być prowadzona znacznie mądrzej z większą troską o tzw. zwykłego człowieka - i późniejsze wstąpienie do struktur europejskich rozpędziły naszą gospodarkę.
Warto tu zacytować informacje z samego Banku Światowego odnoszące się do szerszego obrazu. Otóż w 1987 roku 30 proc. krajów objętych analizą instytucji klasyfikowano jako państwa o niskich dochodach. Jedna czwarta z kolei zaliczała się do krajów o wysokim dochodzie. W 2023 roku państw o niskim dochodzie było już zaledwie 12 proc., a liczba krajów zaliczanych do tych o dochodzie wysokim wzrosła do 40 proc.
Indeks rozwoju
Na proces rozwoju naszej gospodarki wskazuje również tworzony od lat 90. przez Organizację Narodów Zjednoczonych HDI - human development index, wskaźnik rozwoju społecznego. Został on stworzony jako alternatywa dla PKB. HDI bierze pod uwagę nie tylko ekonomiczną kondycję gospodarki, ale również szerzej rozumiany dobrobyt. Na indeks składa się więc poziom dochodu narodowego, oczekiwana długość życia przy urodzeniu oraz komponent edukacyjny: średnia liczba lat spędzonych w szkole dla osób w wieku 25 lat oraz oczekiwana liczba lat edukacji przy urodzeniu.
Indeks przyjmuje (teoretycznie) wartości od 0 do 1. Żaden z krajów jednak nie osiąga 0: najniższej znajdujące się kraje - takie jak Somalia, Sudan Południowy, Republika Środkowo Afrykańska, Niger czy Czad - osiągają HDI nieco poniżej poziomu 0,400. Na szczycie listy w 2022 roku (najnowsze zestawienie) z kolei znajdują się kolejno: Szwajcaria (0,967), Norwegia (0,966) i Islandia (0,959).
A co z Polską? Z HDI na poziomie 0,881 zajmujemy 36. miejsce na świecie. ONZ zalicza nas do krajów o tzw. bardzo wysokim rozwoju społecznym. Od początku lat 90. poziom wskaźnika HDI w podskoczył u nas o 23 proc. - zaczynaliśmy od 0,715. Jak czytamy na stronie UNDP (United Nations Development Programme, Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) zmiany na korzyść zaszły we wszystkich podwskaźnikach: oczekiwana długość życia przy urodzeniu wzrosła o 6,3 lata, oczekiwana liczba lat edukacji podskoczyła o 3,8 lat, a DNB wzrósł niemal o 220 proc. (oczywiście z korektą na inflację).
MFW uznaje nas za rozwijającą się gospodarkę
Jedną z niewielu dużych instytucji międzynarodowych, które nieco inaczej oceniają nasz awans gospodarczo-cywilizacyjny, jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
MFW w swojej klasyfikacji używa takich kategorii jak "rozwinięte gospodarki" (advanced economies") i "wschodzące i rozwijające się gospodarki" ("emerging and developing economies"). Do rozwiniętych gospodarek organizacja - poza oczywistymi przykładami Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy Szwajcarii - zalicza również Litwę, Łotwę, Czechy czy znacznie uboższą od nas Słowację.
Polska według instytucji wciąż znajduje się na liście "gospodarek wschodzących". Tym samym jesteśmy w jednej grupie z... Afganistanem, Rwandą czy Sudanem. Dlaczego tak jest? Cóż, MFW nie ma ścisłych kryteriów klasyfikacji poszczególnych gospodarek, ale to też nie oznacza, że w Polsce nie jest dobrze. MFW w najnowszej prognozie wskazało, że tempo doganiania Unii Europejskiej przez nasz kraj było jednym z najszybszych w historii dla gospodarki tej wielkości.
Do tego wszystkiego dodajmy nieoczywistą kwestię. Poza samymi dochodami i jakością usług publicznych na poziom życia wpływa również jakość infrastruktury. A nasza infrastruktura właśnie jest w swoim prime time'ie. Duża część z niej została zbudowana całkiem niedawno i jest na naprawdę niezłym poziomie. Dostrzeże to każda osoba, która zdecyduje się na dłuższą wycieczkę samochodem po Europie: na południe od nas drogi, mosty czy nawet budynki bardzo przypominają Polskę sprzed dwóch dekad. Na zachodzie z kolei autostrady są już po prostu "zmęczone" - powstały kilkadziesiąt lat temu i w wielu miejscach to widać.
Wszystko to jest dowodem na to, że jesteśmy w naprawdę wyjątkowym miejscu historii. Nie chcę przez to powiedzieć, że teraz powinniśmy po prostu usiąść z założonymi rękoma. Wręcz przeciwnie: jest zupełnie odwrotnie. Siła naszej gospodarki pokazuje, że możemy sobie pozwalać na coraz bardziej ambitne projekty społeczne. Nie jesteśmy już krajem na dorobku, to my jesteśmy tymi bogatymi. Tak też powinniśmy o sobie myśleć, kiedy pojawiają się w przestrzeni publicznej progresywne pomysły gospodarcze.
Autorem jest Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o ekonomii, gospodarce i kulturze, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"