Polskie górnictwo węgla kamiennego znalazło się w kryzysie, który uderza zarówno w budżet państwa, jak i konkurencyjność gospodarki. Jak podkreślono w analizie, "średnia pensja w polskim górnictwie wynosi 14 tys. zł brutto", co oznacza, że górnicy zarabiają dziś więcej niż specjaliści IT czy menedżerowie banków.
Jednak za wysokimi zarobkami nie idzie efektywność - czytamy. "W 2024 roku wydobycie węgla kamiennego na zatrudnionego wyniosło w Polsce 585 ton", co – jak zauważają autorzy analizy – jest porównywalne do wydajności sprzed II wojny światowej oraz wałbrzyskich biedaszybów.
Portal podaje, że w marcu "zarząd PGG zaproponował jednorazowe premie – 2200 zł dla pracowników biurowych i 3000 zł brutto dla pracowników dołowych", co związkowcy przyjęli, zastrzegając dalsze negocjacje podwyżek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosną straty polskiego górnictwa
Straty całej branży górniczej tylko w 2024 roku przekroczyły 11 mld zł. Prognozy są jeszcze bardziej pesymistyczne – według analiz, "w 2025 roku połowę przychodów Polskiej Grupy Górniczej stanowić będą już dotacje z budżetu państwa. Sprzedaż węgla nie pokryje już nawet kosztów zatrudnienia pracowników" - czytamy.
Portal wylicza, że "każda polska rodzina wyda na dotacje do tej branży ponad 600 zł z własnych podatków". Do 2049 roku podatnicy mogą dopłacić do nierentownych kopalń nawet 100 mld zł.
Wyjątek stanowi kopalnia LW Bogdanka – młodsza, efektywniejsza, z dwukrotnie wyższą wydajnością i bez wielomiliardowych dopłat. "Dla porównania kopacze w wałbrzyskich biedaszybach wydobywali dwadzieścia lat temu po 2,5 tony na osobę dziennie. Ich wydajność roczna przekraczała 600 ton – więcej niż dziś w PGG" – czytamy.