Jeszcze w tym tygodniu Prawo i Sprawiedliwość może ogłosić, że 14-15 września w Pułtusku organizuje własne wydarzenie pod nazwą "Przystań Polska", które ma być odpowiedzią na "Campus Polska Przyszłości", czyli coroczną imprezę organizowaną przez Rafała Trzaskowskiego. Działacze PiS zresztą niespecjalnie się z tym porównaniem kryją.
- To będzie taki nasz neoCampus - ironizuje jeden z nich. Celem spotkania miałoby być pokazanie, że PiS otwiera się na nowe środowiska i wchodzi w rolę merytorycznej opozycji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kwestia timingu
W partii istnieje jednak sporo obaw, czy impreza zepnie się finansowo i organizacyjnie.
Wydarzenie za niecałe dwa tygodnie, a nam wciąż brakuje panelistów. Chcemy się oprzeć na naszych młodzieżówkach, a tymczasem część z tych młodych działaczy dziś się do nas nie przyznaje, bojąc się, że stracą funkcje w jakichś spółkach, w których zasiadają dzięki nam - narzekał pod koniec ubiegłego tygodnia inny z działaczy.
Sporą rolę odgrywają także pieniądze. PiS właśnie został pozbawiony przez PKW prawie 11 mln zł dotacji, stanowiącej jednorazowy zwrot kosztów kampanii (przez co otrzyma ok. 28 mln zł zwrotu), a przed nim jeszcze widmo utraty ok. 26 mln zł corocznej subwencji partyjnej, co - jeśli chodzi o decyzję PKW - powinno rozstrzygnąć się do końca tego miesiąca.
Partia próbuje ratować się zbiórkami darowizn, pochodzących zarówno od sympatyków PiS, jak i samych działaczy. Zgodnie z poleceniem Nowogrodzkiej parlamentarzyści mają wpłacać kwotę 1 tys. zł miesięcznie, a europosłowie - 5 tys. złotych. W tym kontekście pojawiają się głosy, czy partię po prostu stać na takie imprezy jak ta w Pułtusku.
Ale od innego rozmówcy z PiS słyszymy bardziej optymistyczną opinię odnośnie do szykowanego eventu.
- Wszystko w 90 proc. jest już dograne. Oczywiście nie będzie to impreza o takim rozmachu jak Campus. Nie mamy tylu sponsorów, jesteśmy w ciężkiej sytuacji po ostatniej decyzji PKW - wskazuje.
Inny zaznacza, że w partii trwa dyskusja także o timing wydarzenia. - Chwilę temu był Campus, zaraz będzie zarzut, że kopiujemy po Trzaskowskim. Niemniej wstępny scenariusz wydarzenia wygląda obiecująco. Na liście pojawiają się nieoczywiste nazwiska związane z konserwatywną stroną. Takie, od których nawet liberalni dziennikarze proszą o komentarze - twierdzi rozmówca z PiS.
Dwie sporne koncepcje
Z naszych rozmów wynika, że w sprawie "neoCampusu" w PiS ścierały się dwie koncepcje. Jedna mówiła o tym, by wydarzenie zorganizować w miejscowości Poniatowa na Lubelszczyźnie, gdzie kilka lat temu otwarto "Dolinę 10 stawów", efektowne miejskie kąpielisko w samym centrum miasta. Zdaniem naszych rozmówców mogłoby ono stanowić dobre tło dla szykowanych wydarzeń i przyciągnąć młodzież. Do tego chodziło o to, by event miał jak najmniej partyjny charakter.
W kontrze była jednak druga koncepcja, by wydarzenie zorganizować w Pułtusku i dopuścić do niego partyjnych działaczy, w tym przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego. Nasz inny rozmówca przekonuje, że finalnie zdecydowano się na opcję pośrednią, tzn. wydarzenie odbędzie się w Pułtusku i organizowane będzie nie tyle przez partię, ile przez jej przybudówkę - założone w kwietniu Stowarzyszenie Biało-Czerwonych, które ostatnio również zbierało datki od sympatyków.
- Nie będzie to wydarzenie partyjne, jeśli jacyś parlamentarzyści się pojawią, to tylko ci z młodego pokolenia. Ciągle jest dyskutowane, czy pojawi się Jarosław Kaczyński - tłumaczy nasz rozmówca z PiS.
- Widziałem wstępną wersję scenariusza, wystąpienia prezesa w nim nie widziałem. Może nawet lepiej, by tak już zostało, bo jak wyjdzie na scenę i zacznie mówić np. o zmianie traktatów unijnych, to kto spośród młodych osób się tym zainteresuje? - mówi inny polityk PiS.
Sprawa rodzi napięcie pomiędzy frakcjami w PiS. - Albo chcemy otworzyć się na nowe środowiska, przyciągnąć młodych ludzi, albo robimy kolejny zjazd działaczy partyjnych z prezesem Kaczyńskim na czele - irytuje się nasz rozmówca z PiS, optujący za pierwszą koncepcją.
Zwraca nam uwagę na personalia, które mogły mieć wpływ na decyzje. - Prezeską stowarzyszenia jest Katarzyna Lubiak, radna województwa mazowieckiego i sekretarka prezesa Kaczyńskiego. Wybrano jej wizję wydarzenia, a prezes ją poparł. Wiceprezesem stowarzyszenia jest Krzysztof Szczucki (były szef RCL i poseł PiS - przyp. red.), ale z tego, co wiem, obraził się i rzucił papierami, bo nie zgadzał się na organizowanie zjazdu w Pułtusku - relacjonuje polityk PiS.
Tomasz Żółciak, Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl