Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Polacy wydają majątki na remonty. "Powiedział, że nie bierze mniej niż 15 tys. zł"

224
Podziel się:

Stanęła deweloperka, wstrzymywane są inwestycje publiczne i samorządowe, ale remonty domów i mieszkań idą wciąż pełną parą. Znalezienie "od ręki" glazurnika czy spawacza w stolicy graniczy z cudem. Fachowcy od układania płytek nie chcą brać prac za mniej niż 15 tys. zł. Trzeba też swoje odczekać. To się może wkrótce skończyć. Ceny materiałów budowlanych szybują bowiem kosmicznie szybko.

Polacy wydają majątki na remonty. "Powiedział, że nie bierze mniej niż 15 tys. zł"
Co drugi Polak w czasie pandemii planował remont w mieszkaniu. Teraz remont jest z kolei inwestycją przeciwinflacyjną (Adobe Stock, Laura Passavanti)

Kryzys w budownictwie? W branży remontowo-wykończeniowej nikt o nim na razie nie słyszał. Tam, mniej więcej od połowy pandemii, trwa nieprzerwanie prawdziwa hossa.

Kończymy jedno zlecenie, zaczynamy następne. Jest ciągłość pracy – przyznaje w rozmowie z money.pl Jacek Blachowski ze Stowarzyszenia Specjalistów Robót Wykończeniowych, które skupia małe firmy budowlano-remontowe z całego kraju.

Jak mówi nasz rozmówca, w świat poniosła się wieść, że w wykończeniówce czy remontach można teraz nieźle zarobić i wielu próbuje swoich sił, chociaż o budownictwie nie mają pojęcia. Można więc nieźle się naciąć, zlecając takim osobom pracę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Na pewno zbiedniejemy". Bolesna prognoza dotycząca płac Polaków

Przekonała się o tym boleśnie na własnej skórze niedawno pani Małgorzata spod Warszawy, która kupiła na początku listopada małe mieszkanie w stanie nadającym się do generalnego remontu. Dostała od nabywcy swojego mieszkania nieco ponad miesiąc na wyprowadzkę. Pierwsze kroki skierowała więc na popularny portal z usługami budowlanymi i tam umieściła precyzyjne ogłoszenie.

– Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, że jest nawet niezły odzew, ale dobry humor szybko prysł, kiedy zaczęłam spotykać się i rozmawiać z tymi oferentami – przyznaje kobieta.

W małych mieszkaniach cennik jest wyższy

Pierwsza z firm remontowych, które odpowiedziały na ogłoszenie Małgorzaty, zażądała za wykonanie prac w sumie 30 tys. zł.

– Zapytałam właściciela tej firmy, co dokładnie policzył w tej kwocie, bo wydała mi się zbyt wysoka w stosunku do obowiązujących na rynku stawek. Odpowiedział, że mieszkanie jest małe, więc liczy się drożej, poza tym liczył szybko w głowie i nie potrafi tego odtworzyć. Zapytałam więc, czy może przysłać mi kosztorys mailem i czy możemy podpisać umowę, że wywiąże się z ustalonego terminu wykonania prac. Nie zgodził się na to – opowiada kobieta.

Kolejna ekipa za ten sam zakres remontu chciała już "tylko" ok. 12 tys. zł. Pani Małgorzata i tym razem poprosiła o podpisanie umowy. – Od tego momentu właściciel firmy przestał odbierać ode mnie telefony, nie oddzwaniał, a w końcu zadzwonił któregoś dnia wieczorem i poinformował, że zmarł mu teść. Miał przyjechać do mieszkania kolejnego dnia, by podpisać umowę i wziąć klucze, ale się już w nim nie pojawił – relacjonuje Małgorzata.

W końcu chętny do pracy się znalazł – był to znajomy pani Małgorzaty ze sklepu spożywczego, w którym często robiła zakupy. Przekonał ją, że skończył budowlankę i remonty mieszkań to dla niego nie pierwszyzna, kilka ma już za sobą.

– Mówił, że chętnie dorobi, że faktury za energię w sklepie przysyłają coraz wyższe, że trzeba po kilka tysięcy płacić, a nie ma z czego – mówi nasza rozmówczyni.

Szczęście pani Małgorzaty nie trwało jednak zbyt długo, bo po tygodniu pracy właściciel sklepu poinformował ją, że z powodów rodzinnych rzuca remont i że musi sobie poszukać kogoś innego, kto skończy to, co on zaczął.

Glazurników nie ma, więc wybrzydzają

– Wtedy zaczął się prawdziwy wyścig z czasem. Dałam kolejne ogłoszenia na portalu branżowym oraz szukałam fachowców w internecie. Uznałam, że łatwiej będzie znaleźć oddzielnie: hydraulika, glazurnika, elektryka i tynkarza-malarza, niż brnąć w szukanie ekipy od wszystkiego – mówi kobieta.

O ile znalezienie hydraulika czy elektryka okazało się przysłowiową bułką z masłem, to już z glazurnikiem nie poszło gładko. Glazurników bowiem na rynku nie ma.

– Pierwszy glazurnik, który odpowiedział na moje ogłoszenie, już w trakcie rozmowy telefonicznej zastrzegł, że nie bierze robót za mniej niż 15 tys. zł – mówi kobieta.

Inny z kolei przyjechał do mieszkania, ale zamiast policzyć liczbę potrzebnych płytek w łazience, policzył schody na klatce schodowej (mieszkanie jest na trzecim piętrze bez windy) i uznał, że jest to zbyt poważna przeszkoda, by podjąć się tej pracy, bo maszyna do cięcia płytek jest ciężka i jej nie wniesie - opowiada nasza rozmówczyni.

Kolejni wyznaczali jej terminy na koniec wiosny 2023 r. albo jeszcze odleglejsze. – Były takie dni, że w duchu myślałam, że pomysł kupienia mieszkania do remontu był nieuświadomioną próbą samobójczą – przyznaje cicho.

Szara strefa się powiększa

W końcu pani Małgorzacie udało się skompletować zespół remontowy. Hydraulik i elektryk wykonali już praktycznie swoje prace, tyle że bez wystawiania rachunków.

Jeden z elektryków miał powiedzieć jej, by wybierała pomiędzy nim a fakturą. Podkreślił, że nie zamierza płacić po kilka tysięcy złotych składki na ZUS od wysokich obrotów.

Jacek Blachowski przyznaje, że nowe przepisy dotyczące oskładkowania jednoosobowych działalności gospodarczych są zniechęcające do prowadzenia firm. Sam jest na ryczałcie i jeśli przekroczy próg 60 tys. zł przychodów rocznie, też będzie musiał ZUS-owi dopłacić 2,5 tys. zł ekstra.

Według niego wycena 14 tys. zł za miesiąc pracy – którą zaproponował pani Małgorzacie jeden z glazurników - to standardowa kalkulacja, przy tak ciężej i brudnej pracy.

Klient nasz pan, ale bez przesady

Jego zdaniem za mniejsze pieniądze w Polsce nie chcą pracować również Ukraińcy, którzy po krótkiej pracy u nas szukają lepiej płatnej pracy na Zachodzie. W niemieckiej budowlance obowiązuje bowiem przelicznik: polskie stawki razy cztery.

Tysiąc dolarów miesięcznie to dla budowlańca z Ukrainy nie jest już żadna atrakcja zarobkowa. Wolą pracować w Niemczech czy Belgii, gdzie jest teraz duże ssanie fachowców ze Wschodu – potwierdza szef jednej z ukraińskich firm budowlanych w Polsce.

Wiceprzewodniczący Związku Zawodowego "Budowlani" Jakub Kus tłumaczy, skąd bierze się teraz niedobór niektórych fachowców na polskim rynku. Otóż takie kraje jak Niemcy, Belgia czy Austria w swoich krajowych planach odbudowy uwzględniły nie tylko duże inwestycje infrastrukturalne związane z budownictwem, ale również zarezerwowały potężne środki na prace związane z szeroko rozumianą renowacją i termomodernizacją obiektów i budynków.

Pierwsze przetargi ruszyły już tej wiosny, co przełożyło się na wzmożone zapotrzebowanie na budowlańców m.in z Polski czy Ukrainy.

Z kolei w Polsce wysoki sezon na remonty i wykończenia domów zawdzięczamy obecnie wysokiej inflacji. – Polacy wydają swoje oszczędności, kupując i remontując mieszkania lub - jeśli nie stać ich na zakup - tylko remontując mieszkania z obawy, że za chwilę ich pieniądze będą już niewiele warte – podkreśla nasz rozmówca.

Według Kusa dobra koniunktura w branży remontowo-budowlanej szybko się nie skończy. Jacek Blachowski nie jest jednak tego taki pewny.

– Materiały budowlane poszły mocno w górę. Wiele osób nie będzie miało zdolności kredytowej. Znam osoby, które kupiły dom i pół miliona złotych nie wystarczyło na jego wykończenie, musieli zaciągnąć kolejną pożyczkę. Tego się w branży najbardziej boimy - że ceny materiałów zniechęcą w końcu Polaków do remontów – mówi krótko budowlaniec.

 Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(224)
glazurnik
rok temu
Skoro budowlanka to taki intratny interes i układanie płytek jest ta banalnie proste i zazdrościcie innym zarobków to dlaczego sami się za to nie weźmiecie? Przecież wystarczy obejrzeć tutorial na youtube i już stajesz się zawodowcem koszącym 15tys miesięcznie tylko jakimś cudem nikt do tej łatwej pracy się nie garnie i wolą tyrać za 3-4tys na miesiąc narzekając na ceny usług glazurniczych.
Tomek
rok temu
Jeśli glazurnik ma do zrobienia łazienkę za 7tys a ktoś inny jest skłony zapłacić za taką sama pracę 15tys to co w tym dziwnego że wybiera lepszą opcję? To jest biznes i bierze się te zlecenia które są najlepiej płatne. Stawki są takie jakie są skłonni płacić klienci i wasze narzekania niczego nie zmienią i z roku na rok będzie coraz drożej.
Mateo
rok temu
Co za brednie wypisują w tym artykule. Z fakturami nie ma żadnego problemu tylko problem w tym że mało kto taką fakturę w ogóle chce, na pytanie czy robimy na fakturę czy bez większość klientów (poza firmami) od razu zastrzega że bez faktury bo wtedy będzie taniej. Co do umów... to konieczność, umowa z wyszczególnionymi usługami i sposobem rozliczania się zabezpiecza wykonawcę przed niesolidnym płatnikiem lub przed dorzucaniem innych drobniejszych prac w już ustalonej cenie, na brak umowy to można sobie pozwolić przy małych 2-3 dniowych zleceniach za niewielkie pieniądze, ale nie przy dużym remoncie tym bardziej że w takich przypadkach rozliczenie za wykonane prace następuje najczęściej etapami. Narzekacie na ceny glazurników i robienia łazienek, ale od glazurnika wymagacie nie tylko układania płytek ale również znajomości elektryki, hydrauliki i suchej zabudowy... zatrudnijcie sobie osobno elektryka, hydraulika, kogoś do sufitu podwieszanego a glazurnik za ułożenie samych płytek weźmie dużo mniej tylko nie zdziwcie się jeśli koszt zrobienia łazienki wyjdzie was wtedy dużo drożej.
max
rok temu
Z tych 15tys szybko zrobi się 10tys po opłaceniu zus, podatku i składki zdrowotnej. Jak do tego doliczy się pozostałe koszty takie jak paliwo na dojazdy, materiały po stronie wykonawcy chociażby do zabezpieczania, narzędzia i osprzęt które zużywają się szybko i wystarczają na jedno zlecenie i z 10tys zrobi się już 8tys... czy to dużo jak za pracę na własnej działalności skoro pracując w tym samym zawodzie na etacie można zarobić 4-6tys przy znacznie mniejszej odpowiedzialności i braku kosztów? Jak specjalista w swojej dziedzinie nie będzie w stanie przyzwoicie zarobić we własnym kraju to wyjedzie na zachód, a u nas zostaną najgorsi z najgorszych i dotyczy to praktycznie każdego zawodu wymagającego jakichś umiejętności, wiedzy i doświadczenia.
elektryk
rok temu
bzdury wypisujecie. sam jestem elektrykiem i średnio za zrobienie elektryki (bez materiałów) biorę w przeliczeniu na mkw 5tys zł za 100mkw. Jeżeli ktoś chce fv to doliczam vat i po sprawie. Opowieści o budowlańcach zarabiających miliony możecie między bajki włożyć - wystarczy popatrzeć czym podjeżdżamy na robotę - lexusem czy wysłużonym vw.
...
Następna strona