Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|

Polska to jeden wielki dyskont. Zakupy są tańsze niż w sąsiednich krajach [ANALIZA]

302
Podziel się:

Poziom cen w Polsce w minionych pięciu latach podskoczył o ponad 40 proc. To niemal dwa razy bardziej niż średnio w UE. Kołem zamachowym tak wysokiej inflacji były jednak usługi. Towary nad Wisłą są wciąż tańsze niż gdziekolwiek indziej poza Rumunią i Bułgarią. To nieustannie przyciąga na zakupy do Polski mieszkańców sąsiednich państw.

Mieszkańcy sąsiednich krajów sporo wydają na zakupy w Polsce
Mieszkańcy sąsiednich krajów sporo wydają na zakupy w Polsce (EAST_NEWS, Bartlomiej Magierowski)

Zarobki w Niemczech są kilka razy wyższe niż w Polsce, a ceny podstawowych dóbr takie same lub nawet niższe – takie komentarze pojawiają się pod każdym artykułem w money.pl, w którym piszemy o wzroście wynagrodzeń lub o poprawie poziomu życia nad Wisłą. Ostatnim przykładem może być tekst, w którym pokazywaliśmy, że Polska należy do unijnej czołówki pod względem siły nabywczej płacy minimalnej.

"Ceny w tych samych sklepach w Niemczech są niższe niż w Polsce" – pisał jeden z komentatorów. "Banany we Francji – 1 euro, w Polsce - 1,7 euro, mleko we Francji - 0,7-1 euro, w Polsce od 1,2 euro, awokado we Francji poniżej 1 euro, w Polsce - 1,7 euro, mięso i ser są w podobnych cenach, ale jakościowo francuskie lepsze. Pieczywo, owoce, słodycze, to wszystko jest tańsze (…). Co z tego, że w Polsce będzie zarabiać się podobnie, jak idzie to w parze z dewaluacją złotego" – wyliczała inna czytelniczka (pisownia poprawiona).

Takim przekonaniom sprzyjają popularne w internecie porównania cen w polskim i niemieckim Lidlu, które pokazują, że niektóre produkty są nad Renem tańsze. Dołóżmy do tego równie powszechne porównania cen kawy i pizzy nad Wisłą i we Włoszech, a otrzymamy obraz Polski jako kraju drogiego, szczególnie w odniesieniu do zarobków. Czy ten obraz jest prawdziwy?

Ruch na granicach pokazuje, gdzie jest taniej

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy rzut oka na dane o ruchu granicznym oraz wydatkach cudzoziemców w Polsce i Polaków za granicą, które co kwartał publikuje GUS. Jednoznacznie pokazują one to, o czym wiedzą mieszkańcy przygranicznych obszarów Polski: z perspektywy mieszkańców krajów ościennych nad Wisłą jest tanio. Nie zmieniło tego nawet ostatnich kilka lat, gdy inflacja w Polsce była najwyższa od ćwierćwiecza, a do tego złoty umocnił się wobec euro – co dla konsumentów zarabiających w tej walucie dodatkowo podniosło ceny nad Wisłą.

Ostatni raport GUS dotyczy IV kwartału 2024 r. Wtedy cudzoziemcy przekroczyli granicę z Polską 36,6 mln, a Polacy niespełna 30 mln razy. Jeśli ograniczymy się do danych dotyczących wewnętrznych granic UE, liczba przekroczeń wyniosła – odpowiednio 26,2 i 21,9 mln. Mówiąc inaczej, Polacy wjeżdżali do sąsiednich państw UE wyraźnie rzadziej niż ich mieszkańcy do Polski.

Co więcej, przejazdy cudzoziemców przez polską granicę mają inny charakter niż przejazdy Polaków. Widać to w danych o wydatkach tych dwóch grup. Cudzoziemcy (z państw UE) w IV kwartale 2024 r. wydali u nas blisko 5,9 mld zł, a Polacy przekraczający granice z państwami UE wydali tam 3,7 mld zł. Różnica między tymi kwotami to niemal 60 proc., podczas gdy różnica w liczbie przekroczeń granic przez cudzoziemców i Polaków to tylko 20 proc. Ta dysproporcja sugeruje, że mieszkańcy sąsiednich państw przyjeżdżają nad Wisłę na zakupy znacznie częściej niż Polacy do tych państw.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kupił wyspę na końcu świata. "Jedna z szalonych rzeczy"

Inflacja w Polsce nie była dużo wyższa niż w regionie

Wniosek ten potwierdza również struktura wydatków cudzoziemców w Polsce i Polaków za granicą. Udział żywności, napojów bezalkoholowych oraz używek w wydatkach pierwszej grupy wynosi ponad 22 proc., a w wydatkach tej drugiej grupy około 12 proc. Udział pozostałych towarów to, odpowiednio, 49 i 25 proc. W wydatkach Polaków za granicą dominują usługi (62 proc.), co świadczy o turystycznym charakterze ich wyjazdów. W przypadku cudzoziemców w Polsce usługi odpowiadają za niespełna 29 proc. ogółu wydatków.

Co więcej, dane GUS wskazują, że atrakcyjność Polski jako miejsca zakupów nie maleje. Przykładowo, w IV kwartale 2019 r. – przed pandemią COVID-19, wystrzałem inflacji i wojną w Ukrainie, czyli serią szoków, które mocno wpłynęły na przepływ ludności przez granice – żywność i używki odpowiadały za 22 proc. wydatków cudzoziemców w Polsce, tyle samo, co w ostatnim kwartale 2024 r. Te same towary odpowiadały za nieco ponad 13 proc. wydatków Polaków za granicą.

Te dane mogą zaskakiwać. Między 2019 a 2024 r. poziom cen towarów i usług konsumpcyjnych, mierzony wskaźnikiem HICP (to miara inflacji obliczana według tej samej metodologii dla wszystkich państw UE), wzrósł w Polsce o 42 proc., w porównaniu do 23 proc. średnio w UE i 20 proc. w samej strefie euro. Jak to możliwe, że ten skok cen nie zmniejszył konkurencyjności cenowej polskich sklepów?

Po pierwsze, akurat w krajach, które z nami sąsiadują, inflacja nie była wcale dużo niższa. W Czechach poziom cen podskoczył w tym okresie o 41 proc., na Litwie o 38 proc., a na Słowacji o 35 proc. Wyjątkiem są Niemcy, gdzie inflacja w minionych pięciu latach wyniosła łącznie 22 proc. W rezultacie poziom cen nad Wisłą i nad Renem rzeczywiście nieco się zbliżył. Według danych Eurostatu wynosi on u nas obecnie –biorąc pod uwagę ogół towarów i usług konsumpcyjnych – 67,4 proc. średniej unijnej, a w Niemczech 108,5 proc. Pięć lat temu było to – odpowiednio 60 i 107 proc. średniej unijnej.

W rezultacie liczba cudzoziemców przekraczających naszą zachodnią granicę w ostatnich latach zmalała (o mniej więcej 10 proc.). Ten spadek byłby jednak przypuszczalnie nawet głębszy, gdyby nie to, że w Niemczech wyraźnie niższej niż u nas inflacji towarzyszył też dużo wolniejszy wzrost wynagrodzeń. Podczas gdy w Polsce siła nabywcza dochodów rosła, nad Renem malała, co zwiększało skłonność tamtejszych gospodarstw domowych do szukania oszczędności. W przypadku osób mieszkających blisko granicy oznacza to zaś wyjazdy na zakupy do Polski – nawet jeśli nad Wisłą nie jest już tak tanio jak przed pandemią COVID-19.

To usługi są kołem zamachowym inflacji

To prowadzi do drugiej części odpowiedzi na pytanie, dlaczego z perspektywy cudzoziemców Polska pozostaje krajem atrakcyjnym cenowo pomimo wystrzału inflacji. Jak zauważyliśmy wcześniej, zwykle kupują oni nad Wisłą towary, w tym żywność i używki. Tymczasem w ostatnich latach to usługi drożały u nas znacznie bardziej.

W 2024 r. ceny towarów konsumpcyjnych w Polsce były o 37 proc. wyższe niż pięć lat wcześniej, przy czym ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 48 proc. W Czechach te zwyżki wyniosły odpowiednio 41 i 35 proc., na Litwie 36 i 52 proc., a na Słowacji 33 i 49 proc. W Niemczech ogół towarów podrożał o 27 proc., a żywność i napoje bezalkoholowe o 37 proc. Różnice w poziomie cen towarów między Polską a krajami sąsiednimi - włącznie z Niemcami - zmieniły się więc w mniejszym stopniu niż różnice w całkowitym poziomie cen towarów i usług konsumpcyjnych.

Przykładowo, z danych Eurostatu wynika, że poziom cen towarów żywnościowych wynosił w Polsce w 2019 r. 70 proc. średniej unijnej, a w 2023 r. (to ostatnie dostępne dane) 82,4 proc. W tym czasie w Niemczech poziom ten wzrósł z około 101 do 103 proc. średniej unijnej. Największy skok – z 82 proc. do niemal 104 proc. – nastąpił na Litwie, nieco mniejszy zaś – z 84 do niemal 97 proc. - w Czechach.

Co w tym czasie działo się z cenami usług konsumpcyjnych? W Polsce, w ślad za wynagrodzeniami, wzrosły one od 2019 r. o 53 proc., bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju UE. W Czechach, na Litwie i na Słowacji usługi podrożały o około 40 proc., a w Niemczech o zaledwie 16 proc.

Mimo to, jeśli porówna się poziom cen w krajach UE w poszczególnych kategoriach, to Polska wyróżnia się wciąż przede wszystkim tanimi usługami. Wyraźnie mniej niż w państwach sąsiednich kosztuje u nas również tytoń oraz mięso. W Niemczech, wbrew popularnej narracji, od której zaczęliśmy ten artykuł, zauważalnie tańszy niż nad Wisłą jest w zasadzie tylko alkohol (patrz wykres na początku artykułu).

W takich zestawieniach uwagę zwraca niewielkie zróżnicowanie cen dóbr trwałego użytku, do których zalicza się m.in. sprzęt RTV i AGD, meble, ale też samochody. Wynika to z faktu, że są to produkty stosunkowo drogie. Koszt ich transportu między krajami UE jest – relatywnie do cen – nieduży. Z tego powodu międzynarodowa konkurencja cenowa na rynkach takich towarów działa silniej niż na rynkach towarów, które trudniej jest przewozić, oraz na rynkach usług.

Na koniec warto wykorzystać przywołane tu dane, aby obalić jeszcze jeden popularny mit. Poziom cen na Litwie i na Słowacji nie wzrósł zauważalnie bardziej niż w Polsce i w Czechach od czasu, gdy kraje te wprowadziły u siebie euro (odpowiednio w 2015 r. i 2009 r.). To, że w obu tych krajach poziom cen jest wyższy niż nad Wisłą, wynika przede wszystkim z tego, że ich rynki są płytsze, co osłabia konkurencję.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(302)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Jarosław W.
miesiąc temu
Żeby zrozumieć, że jesteśmy okradani wystarczy poczytać wiadomości. Rano Izrael zaatakował Iran a po kilku godzinach ceny paliw na stacjach ostro w górę. Nawet pomimo tego, że ta droższa ropa nawet nie wypłynęła do Polski.
Prezydent2040
miesiąc temu
Głównym celem gospodarczym wejścia do UE miało być stopniowe wyrównywanie się cen i dochodów w Polsce w cenami i dochodami w UE w oparciu i modernizację gospodarki i wzrost wydajności pracy. Tak dokładnie jest.
123
miesiąc temu
Tabelki tabelkami a realia są takie , że w DE i tak jest taniej jak zawsze a zarobki wyższe , może teraz dużej różnicy nie ma , zależy w jakim sektorze ale siła nabywcza jest większa. W DE zrobiło się też drogo ale i tak jest taniej niż u nas. Francja jak zawsze jest droga, też zależy co ale generalnie jest drożej , w Szwecji podobnie jak u nas. Pracując na ciężarówce jestem miesiąc w miesiąc i w Europie i w Polsce a te tabelki to biurowy robią a w sklepie nie byli :) ,jak Ci projektanci dróg za biurkiem a później poprawki bo w realiach się nie sprawdziło. Milego dzionka
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
dalekowidz
miesiąc temu
biedronka i lidl TRZYMAŁY BARDZO NISKIE CENY ,a jak zlkwidowały się małe sklepy/konkurencja PODNIOSŁY ZNACZNIE CENY PONAD INFLACJĘ
Anonim
miesiąc temu
A ile jest Polskich firm z polskim kapitałem odprowadzających fo polski podatki ???
Anonim
miesiąc temu
Tylko dlaczego w niemieckim Lidlu te same zakupy spożywcze w maju tego roku wyszły o złotówkę taniej niż w Polsce?
...
Następna strona