Płaca minimalna. Polska gra w jednej lidze z Francją i Niemcami. Czy to aby dobrze? [ANALIZA]
Niewiele państw w UE podwyższało w ostatnich latach płacę minimalną tak szybko jak Polska. Pod względem siły nabywczej najniższych wynagrodzeń gramy już w jednej lidze z Francją. Negatywnych efektów tej polityki, przed którymi ostrzegali pracodawcy, nie widać. Jeśli wystąpiły, to przykryły je trendy demograficzne.
Ważą się losy wysokości płacy minimalnej w 2026 roku. Rząd do 15 czerwca musi przedstawić jej propozycję Radzie Dialogu Społecznego. Resort finansów chce, by wzrosła ona z obecnych 4666 zł brutto do 4806 zł. Natomiast Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) proponuje podwyżkę do 5020 zł brutto. Gdyby wygrała ta druga opcja, oznaczałoby to jej wzrost o 7,6 proc. – wyraźnie mniej niż w kilku ostatnich latach. Niższa będzie jednak inflacja. Taka podwyżka wystarczy więc, aby ponownie odczuwalnie wzrosła siła nabywcza najniższego wynagrodzenia. Tymczasem już dziś Polska jest pod tym względem w unijnej czołówce.
Od przełomu stuleci płaca minimalna w Polsce wzrosła niemal siedmiokrotnie. To oznacza, że zwiększała się w tempie około 8 proc. rocznie, przy czym w minionych 10 latach ten wzrost był nieco szybszy. Od 2001 r. tylko trzy razy zdarzyło się, że podwyżka płacy minimalnej nie przebiła inflacji w danym roku – po raz ostatni w 2022 r. Przeciętnie realny wzrost najniższego wynagrodzenia – czyli wzrost jego siły nabywczej – wynosił w tym stuleciu 4,6 proc. rocznie, a w ostatniej dekadzie 5,3 proc. rocznie. W rezultacie siła nabywcza najniższego wynagrodzenia jest dziś trzykrotnie wyższa niż w 2001 r. i o 70 proc. wyższa niż w 2015 r.
Jak na tym tle wypada podwyżka proponowana przez MRPiPS na 2026 r.? Ministerstwo Finansów w opublikowanych pod koniec kwietnia Wieloletnich Założeniach Makroekonomicznych na lata 2025-2029 przewiduje, że inflacja w przyszłym roku wyniesie 3,8 proc. Marcowa projekcja Narodowego Banku Polskiego wskazywała na nieco niższy wzrost poziomu cen, o 3,4 proc. Większość ekonomistów ocenia jednak, że nawet ta prognoza jest nadmierna, a inflacja znajdzie się w okolicy 3 proc. W zależności od tego, który z tych scenariuszy okaże się najbliższy rzeczywistości, płaca minimalna realnie zwiększy się o 4-4,5 proc. – w zgodzie z długoterminową trajektorią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Niedoceniane zakątki Niemiec. "Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia"
Polska od lat jest prymusem
Wzrost płacy minimalnej do 5020 zł w 2026 r. będzie też prawdopodobnie oznaczał, że po raz kolejny zwiększy się ona nieznacznie bardziej niż przeciętne wynagrodzenie w polskiej gospodarce. To ostatnie wynosiło w 2024 r. nieco ponad 8200 zł brutto, w tym roku – według prognoz NBP – zbliży się do 9000 zł brutto, a w przyszłym roku przebije 9550 zł brutto. Najniższe wynagrodzenie będzie więc wynosiło niemal 53 proc. średniego, w porównaniu do około 52 proc. obecnie. MRPiPS chciałoby, aby ten wskaźnik docelowo sięgnął 55 proc. Takie ma być kryterium adekwatności płacy minimalnej zapisane w nowej ustawie, którą rząd planuje przyjąć w III kwartale.
Dekadę temu płaca minimalna w Polsce wynosiła 45 proc. średniej. I już wtedy, na tle UE, był to poziom wysoki (wykres powyżej). Spośród 20 państw dzisiejszej UE, które miały ogólnokrajową płacę minimalną, tylko w Grecji i we Francji była ona wyższa - relatywnie do średniej – niż nad Wisłą. W 2023 r. (to ostatnie porównywalne dane) przed nami była już tylko Grecja, gdzie najniższe wynagrodzenie przebiło 60 proc. przeciętnego. Dzisiaj ten ranking wygląda zapewne podobnie z tym zastrzeżeniem, że zbliżyliśmy się do Grecji, a odsunęliśmy się od Francji i Niemiec.
Oczywiście, biorąc pod uwagę poziom płacy minimalnej w przeliczeniu na euro, Polskę trudno byłoby uznać za pracowniczy raj. Obecnie najniższe wynagrodzenie nad Wisłą to ekwiwalent około 1100 euro. Wyższe obowiązuje w ośmiu spośród 22 państw UE, które ustalają ogólnokrajowe minimum (takiej polityki nie ma w Austrii, Danii, Finlandii, Szwecji i Włoszech). Rzecz w tym, że są to kraje wyraźnie od Polski bogatsze. Mają też wyższy poziom cen konsumpcyjnych.
Pod względem siły nabywczej płacy minimalnej – tego, ile towarów i usług można za nią kupić – Polska jest w UE na siódmym miejscu. Obecnie, jak wynika z danych Eurostatu, najniższe wynagrodzenie wynosi u nas 1523 euro z zachowaniem parytetu siły nabywczej. To niżej niż w Hiszpanii i tylko nieco mniej niż we Francji. Inaczej mówiąc, nasza płaca minimalna stanowiłaby ekwiwalent 1523 euro, gdyby poziom cen był taki jak średnio w UE.
W Niemczech, które zajmują w tym zestawieniu pierwsze miejsce w UE, płaca minimalna z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej wynosi blisko 2000 euro – o 31 proc. więcej niż w Polsce. Jeszcze dekadę temu najniższa krajowa nad Renem była o niemal 90 proc. wyższa niż nad Wisłą. We Francji była o 80 proc. wyższa. To najlepiej ilustruje, jak szczodra dla pracowników była polityka płacy minimalnej w Polsce w ostatnich latach. W ciągu 10 lat tak liczone najniższe wynagrodzenie wzrosło u nas o 110 proc. Bardziej zwiększyło się tylko w Rumunii, na Litwie, w Bułgarii i w Chorwacji – ale wszędzie tam startowało ze znacznie niższego poziomu.
Mamy płacę minimalną jak bogatsze kraje
To samo zjawisko można pokazać jeszcze inaczej. Poziom wynagrodzeń zależy przede wszystkim od poziomu rozwoju gospodarczego, który obrazuje m.in. produkt krajowy brutto na mieszkańca. Ponieważ rządy wszędzie starają się kształtować płacę minimalną tak, aby zapewniała godny poziom życia, w dłuższym okresie zwiększają ją w tempie zbliżonym do tempa wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. W rezultacie wśród państw UE widać wyraźną zależność, że kraje z wyższym PKB per capita mają co do zasady wyższą płacę minimalną. Polska jest obecnie jednym z wyjątków. Najniższe wynagrodzenie jest u nas wyższe niż w krajach o zbliżonym, a nawet wyższym poziomie rozwoju mierzonym PKB na mieszkańca.
Czy należy się tym martwić? Teoretycznie tak. PKB per capita jest jedną z miar produktywności pracy. Jeśli płace ogólnie rosną szybciej niż produktywność, zatrudnianie pracowników staje się dla firm mniej opłacalne. Płaca minimalna jest z zasady wynagrodzeniem osób najmniej produktywnych – ze względu na kwalifikacje, doświadczenie albo po prostu pracę, którą wykonują. Jej zbyt szybki wzrost powinien więc w największym stopniu zmniejszać popyt na takich pracowników. Ale podwyżki płacy minimalnej "rozlewają się" w pewnym stopniu na całą siatkę wynagrodzeń, bo pracodawcy nie mogą sobie pozwolić na jej nadmierne spłaszczenie.
Ten teoretyczny mechanizm sprawiał, że każdej dużej podwyżce płacy minimalnej w Polsce – szczególnie w ostatnich latach - towarzyszyły ostrzeżenia organizacji przedsiębiorców oraz części ekonomistów, że jej konsekwencją będzie osłabienie popytu na pracowników, a więc wolniejszy wzrost zatrudnienia lub w skrajnym przypadku nawet jego spadek. Uzasadnieniem dla takich głosów był dość wyraźny w UE związek między stosunkiem płacy minimalnej do średniej a stopą bezrobocia wśród osób młodych – czyli właśnie najmniej doświadczonych i najmniej produktywnych. W krajach, w których najniższe wynagrodzenie jest najbardziej zbliżone do średniego, początkującym znacznie trudniej jest znaleźć zatrudnienie.
W Polsce zatrudnienie osób w wieku 20-29 lat również bardzo szybko maleje: w 2024 r. było o 14 proc. niższe niż w 2015 r. To na pierwszy rzut oka mogłoby sugerować, że płaca minimalna stała się zbyt wysoka. W rzeczywistości jednak był to wyłącznie efekt starzenia się ludności. Osób w tym wieku nad Wisłą po prostu ubywa, i to szybciej, niż maleje ich zatrudnienie. Dlatego wskaźnik zatrudnienia (odsetek osób, które pracują) w tej grupie zbliżył się w ubiegłym roku do 70 proc., w porównaniu do 61 proc. dekadę wcześniej, a stopa bezrobocia zmalała do 6,1 proc. z przeszło 13 proc. w 2015 r.
Przypadkowo przełamaliśmy bariery podażowe?
To nie oznacza oczywiście, że wzrost płacy minimalnej nie wywierał żadnego negatywnego wpływu na polski rynek pracy. W wielu krajach UE wskaźnik zatrudnienia osób młodych jest wyższy niż nad Wisłą. Nie można więc wykluczyć tego, że u nas wzrósłby nawet bardziej, gdyby ich praca drożała wolniej. Ale nawet jeśli tak było, spadek populacji Polski i starzenie się ludności ograniczały skalę tego zjawiska.
Dość zaskakujące może się wydawać to, że Polska nie jest wyjątkiem. W UE stopa bezrobocia wśród osób młodych w ostatniej dekadzie co do zasady bardziej malała w tych krajach, które mocniej podwyższały płacę minimalną do średniej. W tych krajach silniej wzrastał też wskaźnik zatrudnienia.
Ten paradoks ma kilka potencjalnych wyjaśnień. Po pierwsze, płacę minimalną chętniej podnoszą kraje, w których koniunktura na rynku pracy jest dobra lub się poprawia. W tym świetle podwyżki najniższych wynagrodzeń są skutkiem spadku stopy bezrobocia wśród młodych, a nie jego przyczyną. To wyjaśnienie pasuje do przypadków Grecji i Hiszpanii, które stopniowo otrząsają się z kryzysu zadłużeniowego sprzed kilkunastu lat.
Po drugie, badania naukowe sugerują, że podwyżki płacy minimalnej w pewnych okolicznościach mogą pozytywnie wpływać na zatrudnienie niektórych grup pracowników. Przykładowo, amerykańscy ekonomiści Matt Hampton i Evan Totty wykazali, że taka polityka sprzyja zatrudnieniu osób w wieku emerytalnym, które relatywnie częściej niż osoby młodsze otrzymują właśnie najniższe wynagrodzenie. Gdy starzenie się ludności sprawia, że barierą dla wzrostu zatrudnienia staje się pula dostępnych pracowników, a nie popyt na nich, podwyższanie płacy minimalnej może korzystnie wpływać na poziom zatrudnienia w całej gospodarce, podtrzymując aktywność zawodową seniorów.
Z kolei grupa ekonomistów związana z niemieckim Instytutem Ekonomii Pracy (IZA) wykazała, że w USA podwyżki płacy minimalnej zwiększają zatrudnienie na mocno skoncentrowanych lokalnych rynkach pracy, tzn. takich, gdzie dużą rolę odgrywają nieliczni pracodawcy. Koncentracja sprawia, że pracodawcy mogą oferować niższe płace, niż wynikałoby z produktywności pracowników, zniechęcając część osób do świadczenia pracy. Wyższa płaca minimalna działa więc aktywizująco.
Oba opisane mechanizmy zdają się dość dobrze przystawać do polskich realiów. Lokalne rynki pracy, poza największymi miastami, wykazują sporą koncentrację. Z kolei w dużych miastach, gdzie wynagrodzenia są wyższe, relatywnie niewielka część pracowników otrzymuje płacę minimalną. Starzenie się ludności, które w Polsce przebiega szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju UE, może zaś sprawiać, że szybki wzrost najniższych wynagrodzeń jest warunkiem podtrzymania podaży rąk do pracy.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl