Europa się zbroi. Wraz z kolejnymi zamówieniami ciężkiego sprzętu wojskowego rośnie zapotrzebowanie na amunicję wielkiego kalibru. Realia wojny w Ukrainie zmuszają UE do zwiększenia produkcji pocisków - głównie standardowej dla NATO - kalibru 155 mm oraz 120 mm.
Europejskie zakłady pracują pełną parą, ale wyśrubowane tempo ma wzrosnąć jeszcze bardziej. Jak zakłada Komisja Europejska, do końca 2025 UE ma produkować do 2 milionów pocisków rocznie. Bruksela przeznaczy na to 90 mln euro. Zamierza stworzyć specjalny pożyczkowy fundusz zbrojeniowy, z którego do krajów członkowskich ma popłynąć 150 mld euro. Zakłada jednocześnie, że 65 proc. wydatków z tego funduszu ma zostać przeznaczonych na przemysł europejski.
To dobra informacja, jednak problem w tym, że aby zwiększać zdolności obronne Europy i dalej maksymalizować produkcję sprzętu i amunicji, potrzebne są konkretne materiały wybuchowe, jak choćby proch i trotyl, a te - jak alarmował niedawno Bloomberg - są na wyczerpaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Produkcja ma wzrosnąć. Oczy zwrócone na Polskę
Bruksela założyła więc, że równolegle musi wzrosnąć również europejska produkcja materiałów wybuchowych. Skok o ponad 4300 ton oznacza konieczność wzrostu produkcji o ponad 30 proc.
Produkcja amunicji w całej Europie została zaniedbana. Teraz pilnie musimy odbudowywać możliwości produkcyjne. Wynikało to z przekonania, że w Europie pełnoskalowej, konwencjonalnej wojny z symetrycznym wrogiem już nie będzie. Zmieniła się koncepcja obronności, a produkcja została przestawiona i dostosowana do eksportu - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Jakub Olchowski, ekspert ds. bezpieczeństwa w Instytucie Europy Środkowej.
- Europa ma potężny potencjał, technologię i przede wszystkim pieniądze, ale nie ma czasu. Fabryk broni nie zbuduje się z dnia na dzień. Nie ma możliwości w krótkim czasie zwiększyć wewnętrznej produkcji materiałów wybuchowych i zapewnić im wszystkich komponentów. Dlatego wiele firm dochodzi ściany możliwości produkcyjnych, część z nich czeka paraliż - uważa dr Olchowski.
Zresztą to już się dzieje, o czym pisaliśmy w money.pl. Problem zgłasza np. norweska firma Chemring Nobel, która działa na pełnych obrotach, ale portfel zamówień - jak informował Bloomberg - ma zapełniony na wiele lat. Podobnie niemiecki Rheinmetall planuje zwiększyć produkcję prochu o ponad 50 proc. do 2028 roku, jednak nawet to może okazać się niewystarczające.
Szczególnie wąskim gardłem jest produkcja europejskiego trinitrotoluenu, znanego również jako TNT, czyli popularnego trotylu.
Podczas gdy proch, z którym również są problemy, produkowany jest w kilku krajach (w Niemczech, Francji, Holandii, Belgii oraz Polsce. W budowie jest również potężna fabryka w Rumunii), jedynym dużym i znaczącym miejscem produkcji trotylu w UE jest Polska, a dokładnie Zakłady Chemiczne "Nitro-Chem" S.A.
Dostarczają klientom materiały wybuchowe, ale i gotowe pociski - nie tylko tym w kraju, ale i za granicą. Szwedzkiej fabryce w Karlskodze Nitro-Chem dostarcza amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm. Produkuje też bomby typu Mark 82 do myśliwców F-16, a w ramach kontraktu na lata 2023-2026 dostarcza trotyl do USA.
Zakładając jednak, że europejska produkcja ma drastycznie wzrosnąć, a 65 proc. wydatków ma trafiać do europejskich firm, można się spodziewać, że również zapotrzebowanie na trotyl od polskiego dostawcy drastycznie wzrośnie.
Jak policzyliśmy w money.pl, gdyby chcieć oprzeć produkcję pocisków 155 mm (wykorzystują je choćby polskie haubice samobieżne K9 czy KRAB-y) o unijne komponenty, potrzebne byłoby co najmniej 20 tys. ton trotylu rocznie. Przy założeniu, że tego gabarytu pocisk zawiera od 6,8 kg do 11,3 kg trotylu (przyjęliśmy więc średni ładunek 10 kg trotylu na pocisk).
Z kolei w przypadku amunicji 120 mm używanej w czołgach Leopard 2 czy Abrams, ale również samobieżnych moździerzach Rak, potrzeba od 2,5 do 4,5 kg trotylu na pocisk (produkowane przez Rheinmetall nowoczesne pociski wymagają 3-4 kg TNT). Zakładając więc średni ładunek 3,5 kg trotylu na pocisk 120 mm, do produkcji 2 milionów takich pocisków, potrzeba 7 tys. ton trotylu.
Skąd Europa bierze trotyl
Podkreślmy, że produkcja trotylu w Europie obecnie opiera się jedynie na polskiej produkcji zakładów Nitro-Chem. Finlandia co prawda zamierza wybudować nową fabrykę trotylu w porcie Pori, aby zmniejszyć zależność od importu i zaspokoić potrzeby sektora obronnego, ale to dopiero plany.
Według nieoficjalnych doniesień UE importuje również trotyl z krajów spoza Wspólnoty, takich jak Turcja, Indie, Serbia, a nawet Chiny.
- Nie powinno być to zaskoczeniem. Nie są to oczywiście informacje ujawniane, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by Europa część komponentów importowała zewnątrz. Turcja to kraj NATO, w dodatku o potężnym potencjale i własnej technologii. Współpraca również w zakresie materiałów wybuchowych jest bardzo prawdopodobna. Co nie oznacza, że dla własnego bezpieczeństwa UE nie powinna odtworzyć wewnętrznej produkcji - zaznacza dr Jakub Olchowski.
Na podobnej zasadzie polska spółka zaopatruje w trotyl USA. Pod koniec kwietnia ubiegłego roku Nitro-Chem informował o podpisaniu kolejnej umowy, tym razem z amerykańskim Paramount Enterprises International (PEI) na dostawę TNT, o czym donosił Reuters.
Nitro-Chem zapewnia, że ma jeszcze moce
Zapytaliśmy Nitro-Chem o obecne możliwości produkcji trotylu, a także kwestie importu innych komponentów do produkcji prochu, trotylu czy całych pocisków. Te informacje jednak muszą pozostać niejawne.
"Ze względu na newralgiczny dla bezpieczeństwa państwa charakter działalności spółki konkretne dane dotyczące kontraktów handlowych, wielkości i tempa produkcji oraz planów inwestycyjnych nie są informacjami podawanymi do publicznej wiadomości" - przekazała nam spółka.
Z dostępnych informacji można się jednak dowiedzieć, że przed 2022 r roczna produkcja trotylu w zakładach Nitro-Chem wynosiła około 10 tys. ton. Po inwazji Rosji na Ukrainę, wraz ze wzrostem zapotrzebowanie na materiały wybuchowe, produkcja została zintensyfikowana. Do jakiego poziomu? Tego nie wiemy.
Zapytaliśmy też firmę, czy w związku z planami UE na zwiększanie produkcji pocisków i materiałów wybuchowych w europejskich firmach Nitro-Chem ma jeszcze moce do zaspokojenia rosnącego popytu.
Tempo i wielkość produkcji w spółce jest adekwatna do skali zamówień zarówno krajowych, jak i zagranicznych. W przypadku nowych kontraktów i zamówień istnieje możliwość dalszego zwiększenia tempa produkcji z wykorzystaniem obecnego i budowanego potencjału. Temu będą służyć kolejne inwestycje prowadzone w spółce, zarówno w rozwinięcie już działających linii produkcyjnych, jak też infrastrukturę i nowe urządzenia - informuje money.pl Joanna Żarnowska, odpowiedzialna za komunikację Nitro-Chemu.
W lutym spółka otworzyła postępowanie ofertowe na zakup trzech kompletnych linii technologicznych do produkcji amunicji wielkokalibrowej dla kalibru 120 mm, 155 mm oraz wykorzystywanych w poradzieckiej artylerii 122 mm.
Bydgoski zakład jest jedną z pięciu spółek - obok Mesko, Zakładów Metalowych Dezamet, Zakładu Produkcji Specjalnej Gamrat i Zakładów Elektromechanicznych Belma - produkujących amunicję w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Za sprawą tzw. ustawy amunicyjnej polskie firmy mogą liczyć na dodatkowe wsparcie kwotą 3 mld zł na rozbudowę zdolności do produkcji amunicji.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl