Spędziłem niemal dobę na statku, by odpowiedzieć na to pytanie. - Kto dzisiaj w ogóle pływa do Szwecji promami? - zastanawiałem się w drodze na terminal w Świnoujściu.
Pierwszy rejs do Ystad Polska Żegluga Morska zorganizowała jeszcze w 1967 roku. Podróże morskie po Bałtyku pokochali wtedy i Polacy, i Szwedzi. Już w pierwszym roku na linii Świnoujście-Ystad przewieziono 60 tysięcy pasażerów i 11 tys. samochodów. Dziś ze Świnoujścia do Szwecji pływa aż 10 promów.
Dziś jednak podróże są znacznie prostsze niż wtedy - w końcu znacznie szybciej, a często i taniej, można pokonać Bałtyk na pokładzie samolotu. Również pokładowe sklepy wolnocłowe nie są już taką atrakcją - w czasach dyskontów i zakupów internetowych trudno tam o prawdziwe okazje.
Mimo tego, podróże promowe są coraz popularniejsze, a o klienta walczy wiele firm. Kiedyś dominowali polscy przewoźnicy, teraz rynek stara się podbić niemiecki TT-Line.
Skąd więc nieustanna popularność promów? Gdy szedłem wielkim "rękawem" z terminala na prom MF Polonia, wyjrzałem na chwilę przez okno. Do wszystkich statków ustawiała się kolejka TIR-ów.
Szybko zostałem jednak zakwaterowany. Kto spodziewa się hotelowych warunków, będzie nieco rozczarowany. Polonia to najnowocześniejszy prom należącej do PŻM Unity Line. Jednak najnowocześniejszy nie oznacza w tym wypadku nowy - statek został ukończony w 1995 roku. I o ile z zewnątrz nadal wygląda atrakcyjnie, to wygląd kabin zdradza nieco jego wiek.
Wychodzę z kabiny na ogólnodostępne miejsca na pokładzie. Jest co robić - kilka restauracji, bary, sklepy, kasyna, nawet plac zabaw dla dzieci oraz dyskoteka. - Jeszcze pod koniec lat 90. to był taki pływający hotel Marriott. Pełen luksus - opowiada mi jeden z współpasażerów. Dziś wnętrze nieco trąci myszką. Jednak przestrzeń robi wrażenie. A gdy tylko statek wypływa z portu, można oglądać okolicę z otwartego pokładu.
Wnętrza kabin w Polonii zdradzają że prom ma już swoje lata
Golf w Międzyzdrojach, spa w Szczecinie
O to, kto korzysta dzisiaj z promów, pytam Piotra Ostrowskiego, przewodnika, który często organizuje wycieczki do Skandynawii.
- Polacy mają coraz więcej pieniędzy i coraz częściej chcą podróżować. Wycieczek do Skandynawii jest więc coraz więcej - mówi. Celem polskich podróżnych często jest samo 30-tysięczne miasteczko Ystad, do którego dopływa prom Polonia.
Jeszcze kilkanaście lat temu miejscowość raczej nie była wymieniana w zbyt wielu przewodnikach. Ale, jak tłumaczy Ostrowski, wszystko zmieniły powieści o Kurcie Wallanderze autorstwa Henninga Mankella i serial na ich podstawie. Fikcyjny komisarz policji mieszkał właśnie w Ystad. - Teraz Polacy jeżdżą na wycieczki "śladami Wallandera" - opowiada przewodnik.
Oczywiście są i inne kierunki. Niektórzy wybierają prom, by zwiedzić Malmö, przejechać się słynnym mostem nad Sundem i dotrzeć do Kopenhagi. Są też organizowane wycieczki do Oslo.
A co ze Skandynawami? Czy oni równie chętnie odwiedzają Polskę? Ostrowski odpowiada, że jak najbardziej. Promy wybierają na przykład wycieczki szkolne ze Szwecji, które jadą na południe Polski - do Krakowa, Wieliczki czy Oświęcimia. Ale nie tylko.
- W sezonie jest sporo myśliwych, którzy chcą spędzić trochę czasu na polowaniach w polskich lasach. Jest trochę golfistów, którzy chcą pograć na polach w Międzyzdrojach. Ale są i Szwedzi, którzy udają się po prostu na relaks do hoteli spa do Szczecina - tłumaczy Ostrowski.
Miejsce pracy kapitana promu
Zakupy na promie? To już nie to
Z lat 90. pamiętam, że niemal każda przeprawa promem kogoś ze znajomych oznaczała wielkie zakupy. Przywoziło się wszystko - elektronikę, zegarki, alkohol, perfumy, słodycze. Wtedy centra handlowe nad Wisłą dopiero powstawały, a ceny na promach były wyjątkowo korzystne.
A jak to wygląda dzisiaj? Na Polonii jest teraz tylko jeden sklep i to otwarty tylko w wyznaczonych godzinach. Ceny alkoholi czy perfum są nieco niższe niż te w polskich sieciach. Można trafić na okazję, ekspedientki są pomocne, ale gigantycznego wyboru nie ma. Same zakupy już nikogo nie wabią na prom.
Czytaj też: "Rozrywkoujście" żegna się z seksbiznesem
Turystyka? To margines
O to, kto dziś korzysta z promów, pytam dyrektora Unity Line. - Ruch turystyczny to właściwie dziś margines - odpowiada Jarosław Kotarski.
- Coraz mniejszy procent naszych klientów stanową też rodziny imigrantów, którzy wyjechali do Szwecji w latach 80. Niegdyś to był duży ruch. Czemu zmalał? Może rodziny wybierają częściej samoloty. A może po prostu relacje pomiędzy imigracją z lat 80. a rodzinami, które zostały w Polsce, już nie są tak silne? - zastanawia się Kotarski.
Kto zatem teraz najczęściej korzysta z promów? - Zdecydowanie dominują ciężarówki - zaznacza. Dziś na trasach do Szwecji Unity Line obsługuje 60 proc. całego transportu aut ciężarowych.
Kotarski wskazuje, że transport z wykorzystaniem promów jest coraz bardziej opłacalny dla spedytorów. W końcu pozwala przewozić towary nie tylko między Skandynawią a Polską, ale też właściwie całą Europą. - Nie ma tu lepszej trasy, zwłaszcza że już prawie w całości gotowa jest ekspresówka S3, która łączy północny zachód Polski z południem kraju i dalej z europejskimi trasami - mówi szef Unity Line.
Kotarski liczy, że do Unity Line trafią wkrótce nowe promy. Marzy mu się sześć jednostek, ale mówi, że optymalne będą cztery. Będą to jednak już inne promy, bez barów, restauracji i rozrywek. Wszystko przez oszczędności , ale również i po to, by dostosować się do dzisiejszych klientów. Bo kierowcy ciężarówek nie potrzebują aż tylu atrakcji na pokładzie.
Gdy po kilku godzinach na Bałtyku zbliżamy się do wybrzeży Szwecji, wychodzę znów na zewnętrzny pokład. Widzę co najmniej kilkunastu, może kilkudziesięciu mężczyzn. Większość w średnim wieku. Nie podziwiają jednak widoków. Palą papierosy.
Pytam, skąd pochodzą. Choć dominują Polacy, są też Rumuni, Szwedzi, Bułgarzy, Białorusini. Wszyscy to kierowcy ciężarówek. - Widoki fajne, ale jeżdżę na tych trasach już z dekadę, zdążyłem się przyzwyczaić - mówi Igor, jeden z kierowców.
Kapitan Polonii na swoim mostku
Pytam go, czy przedstawiciele jego fachu zdominowali już promy na dobre. - Teraz może pan mieć takie wrażenie. W sezonie letnim jest trochę inaczej. Są turyści, na promie jest zabawa. Czasem można nawet trochę potańczyć na dyskotece. No i można trochę pograć na automatach. Choć z autopsji wiem, że to nie najlepszy pomysł - rzuca. Zaznacza jednak, że gdy lato się kończy, turystów spotkać już na Polonii trudno.
Czytaj też: Niemcy ratują polskie hotele nad morzem. "Członkowie załogi muszą u nas mówić po niemiecku"
Na koniec podróży kapitan zaprasza mnie na swój mostek. - Dzisiaj nie buja, morze spokojne, płynie się jak po stole - rzuca. - Szkoda, że nie było pana kilka dni temu, fale sięgały do naszego mostku - uśmiecha się.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl