Putin pogrywa z Unią. Tak chce wymusić powstanie Nord Stream 2
Zmniejszenie dostaw gazu do Europy to pomysł Rosji na wywołanie kryzysu energetycznego w krajach Wspólnoty. Prezydent Rosji Władimir Putin ma w ten sposób wymusić na UE zatwierdzenie gazociągu Nord Stream 2 na jej własnych zasadach.
Zdaniem dziennikarzy "Daily Telegraph" cel Władimira Putina jest jasny. Chodzi o wymuszenie na Unii zatwierdzenia gazociągu Nord Stream 2 na jego własnych, monopolistycznych warunkach. Niezależnie od prawa energetycznego UE.
W tym celu wykorzystywany jest rosyjski Gazprom, który już zdążył ograniczyć letnie dostawy surowca potrzebne każdego roku, by odbudować wyczerpane zapasy strategiczne. W ocenie publicysty "DT" cały europejski system gazowy cierpi obecnie na niedobór surowca.
Wszystko z powodu zimnej pogody na początku wiosny, zwiększonego popytu na LNG w Azji i wzrostu cen węgla. W tej sytuacji "gra" Putina stwarza poważne zagrożenie dla państw Wspólnoty.
Putin zagrał na nosie Bidenowi? Gen. Dukaczewski zabrał głos
Co ciekawe, zdaniem dziennikarzy dziennika samo oddanie do użytku Nord Stream 2 wcale nie zwiększy dostaw do gazu do UE. Gazociąg Nord Stream 2 nie dostarczy Europie dodatkowego gazu, wbrew twierdzeniom Kremla i wspólników w Berlinie i Brukseli.
Nord Stream 2 ma przekierować przepływy z gazociągów ukraińskich i polskich na szlak bałtycki, który biegnie bezpośrednio do Niemiec.
W ocenie "DT" podstawowym celem przedsięwzięcia jest pozbawienie byłych państw wasalnych Układu Warszawskiego możliwości samoobrony. Publicysta Ambrose Evans-Pritchard wskazuje przy tym, że nadal tajemnicą pozostaje, czemu Niemcy są skłonne poświęcić kapitał dyplomatyczny na rzecz inwestycji o znikomej wartości gospodarczej.
Jak podkreśla, decyzja może doprowadzić do "zatrucia" stosunków z Polską i podania Ukrainy na tacy Putinowi. Na domiar złego inwestycja jest sprzeczna z ideą zielonego ładu w UE i doprowadziło do długotrwałych tarć z Waszyngtonem.
Przypomnijmy, że prezydent USA Joe Biden mógł postawić w tej sprawie weto, uruchamiając sankcje finansowe przeciwko firmom tworzącym sieć gazociągu. Zdecydował jednak inaczej. Doszedł bowiem do wniosku, że niezależnie od tego, jak bardzo ubolewa nad Nord Stream 2, wyższą koniecznością jest utrzymanie Niemiec po swojej stronie.