Rewolucja w strategii rządu. Sawulski: to nie polityczne fajerwerki, a zmiana myślenia
Polska ma przestać dzielić się na wschodnią i zachodnią. Jak największa część wydatków wojskowych ma rozwijać polską gospodarkę i trafiać do polskiego biznesu. Nastąpić ma zmiana myślenia o inwestycjach państwa. O nowej Strategii Rozwoju Kraju do 2035 r. mówi money.pl Jakub Sawulski, koordynator prac nad tym dokumentem.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, money.pl: Polska ma się rozwijać równomiernie, zapewniać dobrą jakość życia wszystkim mieszkańcom kraju, nie tylko w największych metropoliach, ale także w małych i średnich miastach. Jak chcecie ten cel osiągnąć?
Jakub Sawulski, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, koordynator międzyresortowych prac nad strategią: W Strategii Rozwoju Polski definiujemy nową dominującą oś polityki regionalnej. Do tej pory polityka regionalna opierała się na podziale Polska wschodnia - Polska zachodnia, gdzie wschodniej trzeba pomagać, bo jest słabiej rozwinięta gospodarczo. Dziś ważniejszy jest inny podział - na duże metropolie i resztę kraju.
Najlepiej widać to w danych demograficznych. Największe miasta i ich otoczenie się rozwijają, przybywa w nich mieszkańców. W reszcie kraju mamy do czynienia z wyludnianiem się i szybkim starzeniem. Dotyczy to również Polski wschodniej, ale nie tylko, także pozostałych województw. W ostatnich 10 latach w pięciu największych metropoliach przybyło pół miliona ludzi, w pozostałej części kraju ubyło 1,3 mln. To duże zagrożenie dla spójności naszego kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomysł podpatrzył na stołówce. Dziś ma 35 lat i 220 mln zł przychodów - Mateusz Tałpasz
Co jest złego w metropolizacji? Przecież wiele krajów rozwija się w tym kierunku. To wydaje się naturalny motor rozwoju.
Metropolizacja źle wpływa na jakość życia z kilku powodów. Po pierwsze, oparcie rozwoju tylko o duże miasta sprawia, że poza nimi rozwój gospodarczy jest bardzo słaby - powiększają się nierówności regionalne, więc i tak więcej pieniędzy trzeba redystrybuować.
Po drugie, same metropolie przy nadmiernym wzroście stają się dysfunkcyjne. Metropolie 10-milionowe nie są dobre dla jakości życia. Z punktu widzenia polityki regionalnej lepiej, żeby Warszawa nie stała się 5-milionową metropolią.
Po trzecie, nie mniej ważne w kontekście agresywnej postawy Rosji i Białorusi, populacja rozproszona jest bardziej odporna na zagrożenia militarne.
Czy to nie jest walka z naturalnym trendem? Ludzie wyjeżdżają ze wsi i małych miast do większych ośrodków. Czy państwo ma instrumenty silniejsze niż ten naturalny proces?
Państwo decyduje o tym, gdzie lokować inwestycje publiczne, wspierać budowę mieszkań, budować połączenia transportowe, rozwijać usługi publiczne. Na tym polega polityka regionalna – żeby myśleć nie tylko, co państwo ma robić, ale także gdzie.
W strategii nie mówimy o tym, że będziemy z poziomu centralnego robić wszystko dla wszystkich, tylko wyznaczamy sieć 78 miast, które są kluczowe dla zachowania wieloośrodkowości kraju.
Chodzi o to, żeby ludzie nie musieli wyprowadzać się do Poznania, Warszawy czy Krakowa po dobrą jakość życia.
Dlaczego akurat 78 miast? To więcej niż stolice wojewódzkie, ale mniej niż stolice powiatowe.
Wyznaczyliśmy je w taki sposób, żeby zasięgiem swojego oddziaływania obejmowały cały kraj. Większość obywateli, poza bardzo rzadko zaludnionymi obszarami, ma jakieś z tych miast w zasięgu godziny dojazdu. Ich rozwój ma promieniować na całe otaczające je regiony.
Z jednej strony, żeby utrzymać wieloośrodkowość, tych kluczowych miast nie może być zbyt mało. Z drugiej, nie może być ich za dużo – to doświadczenia z poprzedniej strategii. Tam zostało zdefiniowanych około 130 miast średnich tracących funkcje, ale za tym nie poszły żadne istotne instrumenty, bo państwo z poziomu centralnego nie jest w stanie porządnie zrozumieć potrzeb tak dużej grupy miast. Teraz polityka regionalna ma być szyta na miarę, to znaczy dostosowana do wielkości ośrodka i jego potrzeb oraz zgodna z zasadą pomocniczości – na niższych poziomach w większym stopniu angażująca samorządy województw. M.in. na to dajemy pieniądze samorządom regionalnym z funduszy unijnych.
Co oznacza znalezienie się w grupie 78 miast? Jakie będą konkretne korzyści czy instrumenty wsparcia?
W tej grupie mamy osiem największych metropolii, 20 miast regionalnych oraz 50 tzw. miast subregionalnych.
Szczególnie istotne są te ostatnie, zazwyczaj liczące między 40 a 100 tysięcy mieszkańców, często byłe miasta wojewódzkie, będące ważnym centrum życia dla dużych części naszego kraju. W kolejnej perspektywie finansowej UE będziemy chcieli stworzyć specjalny program dla miast regionalnych i subregionalnych, ukierunkowany na takie projekty, które sprawiają, że rozwój tych miast oddziałuje na całe ich otoczenie.
Ile będzie tych pieniędzy?
Nie chciałbym, żeby myślenie o równomiernym rozwoju sprowadzało się tylko do tego, ile pieniędzy komu damy. Pula środków rozstrzygnie się w toku negocjacji nowego unijnego budżetu. Idea wieloośrodkowego rozwoju będzie jednak zawarta w różnych politykach publicznych.
Weźmy cztery podstawowe filary. Po pierwsze, polityka mieszkaniowa, czyli rozwój budownictwa społecznego nie tylko w metropoliach, ale też w średnich i małych miastach.
Po drugie, transport zbiorowy, czyli połączenia kolejowe i autobusowe. W najbliższych dziesięciu latach nastąpi intensywny rozwój sieci kolejowej w Polsce, tak żeby połączyć siecią kolejową wszystkie powiaty, a od nich rozprowadzić połączenia autobusowe.
Po trzecie, w Polsce lokalnej musi się dziać coś gospodarczo, musi być rynek pracy. Kierowanie pieniędzy na rozwój to jedna rzecz, ale przecież państwo samo jest inwestorem i także często pomaga znaleźć inwestorom lokalizacje dla inwestycji prywatnych.
Po czwarte, usługi publiczne. W warunkach zmian demograficznych w naturalny sposób pojawi się pytanie o zasadność placówek publicznych. Nie można kierować się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, ale myśleć o szerzej rozumianych kosztach społecznych. Myślmy na przykład o tym, jak przekształcać na przykład szkoły, żeby nadal pełniły funkcje, może już inne niż dotychczas.
W pewien sposób godzicie się z fatalnym trendem demograficznym – że nie da się go powstrzymać, a co najwyżej nim zarządzać?
Strategia mówi wprost, że musimy się adaptować do zmian demograficznych. Z jednej strony, państwo wciąż musi próbować oddziaływać na dzietność. Polityka rodzinna do tej pory była zbyt jednowymiarowa, skupiała się głównie na transferach społecznych. Są one ważne, ale niewystarczające.
Państwo powinno stworzyć najlepsze warunki, żeby ludzie chcieli mieć dzieci. Potrzeba działań w wielu wymiarach: mieszkania, opieka żłobkowa, opieka nad kobietami w ciąży i podczas porodu, przekaz o rodzicielstwie w przestrzeni publicznej, kwestia nierówności edukacyjnych – dziewczyny częściej idą na studia niż chłopcy.
Z drugiej strony, niezależnie od powodzenia tych działań, populacja Polski będzie coraz starsza. W najbliższej dekadzie liczba osób w wieku 75+ wzrośnie o połowę – z 3 do ponad 4,5 mln. To ogromne wyzwanie dla państwa, na przykład w zakresie organizacji opieki nad niesamodzielnymi osobami starszymi.
A jaką rolę ma pełnić migracja, bo to temat, który dziś jest gorący?
Co do migracji, strategia jest spójna z opublikowaną wcześniej rządową strategią migracyjną. Migracja owszem, ale kontrolowana i z priorytetem na bezpieczeństwo. Przyciągajmy Polaków mieszkających za granicą, ludzi w zawodach deficytowych, talenty. Ale nie wszystkich i nie z każdego kraju - to istotne dla bezpieczeństwa.
Ilu migrantów Polska może jeszcze przyjąć?
Nie ma takich zapisów w strategii.
Przejdźmy może do modelu gospodarczego. Wszyscy mówią o zmianie z gospodarki niskich kosztów na gospodarkę wartości dodanej. Jak to zrobić?
Stawiamy dwa podstawowe punkty diagnozy. Po pierwsze, mamy za mało szybko rosnących krajowych firm prywatnych. W "top 100" największych firm w Polsce tylko 24 to krajowe firmy prywatne, reszta to spółki Skarbu Państwa i firmy zagraniczne.
Po drugie, mamy zbyt niską innowacyjność jak na potencjał naszej gospodarki. Podnieśliśmy wydatki na badania i rozwój, są już umiarkowane jak na nasz poziom rozwoju, ale nie widać efektów.
Co z tym zrobić? Przede wszystkim trzeba dużo więcej kapitału na rozwój firm. Rynek finansowania rozwoju firm w Polsce jest wybrakowany - finansowanie bankowe jest trudno dostępne, giełda niepopularna, a rynek venture capital bardzo mały. We wszystkich obszarach państwo ma pomagać rynkowi się rozwijać, nie go zastępować. Pracujemy m.in. nad znacznym wzmocnieniem systemu gwarancji kredytów dla firm - zmniejszaniem ryzyka po stronie kredytobiorcy i kredytodawcy.
Najważniejszym jednak elementem w tym obszarze jest zmiana modelu wsparcia innowacyjności. Do tej pory bazował na systemie dotacyjnym. On się w Polsce nie sprawdził z dwóch powodów. Po pierwsze, powstały firmy specjalizujące się w zdobywaniu dotacji, często tylko udające innowacyjność. Po drugie, nie wypracowaliśmy w instytucjach publicznych dobrego mechanizmu i niezbędnych kompetencji do oceny wniosków.
To na co chcecie przejść?
Przekierować wsparcie na finansowanie kapitałowe i zwrotne. Finansowanie kapitałowe to wejścia w firmy bezpośrednio przez PFR i BGK lub pośrednio przez finansowanie prywatnych funduszy venture capital. Finansowanie zwrotne to z kolei pożyczki. Zalety? To połączenie kapitału publicznego i prywatnego. Nie tylko państwo ryzykuje, dając dotację, ale też prywatni inwestorzy. Jeśli młoda spółka dostaje pieniądze przez fundusz venture capital, wymaga się od niej rozwoju. Jeśli dostaje pożyczkę, musi zarobić żeby ją spłacić.
Kiedy ten model zacznie działać? To przecież istotne przestawienie wajchy, firmy muszą się tego modelu nauczyć.
To proces długoletni, ale już się zaczął. W tym roku przyjęto strategię BGK i grupy PFR - one są spójne z tą parasolową Strategią Rozwoju Polski do 2035 r. Widać już znaczący wzrost inwestycji kapitałowych. W strategii BGK to wzrost o 4-5 mld zł w ciągu dwóch-trzech lat, głównie w polskie młode technologiczne spółki. Są już konkretne inwestycje.
Przykład z ostatnich tygodni to chociażby inwestycje BGK w IceEye - 40 mln zł, Fluence Technology - 19 mln zł, SR Robotics - 36 mln zł. Często to firmy o potencjalnie podwójnej roli - w czasach pokoju tworzące produkty dla konsumentów i firm, w czasie wojny - dla wojska.
Jaka ma być rola inwestycji państwowych? Strategia mówi o CPK, szybkiej kolei...
Jednym z instrumentów rozwoju krajowych firm prywatnych są zamówienia publiczne. Strategia wskazuje wyraźnie: zamówienia publiczne powinny trafiać w jak największym stopniu do polskich, krajowych, prywatnych firm. To rewolucja, bo państwo mówi o tym otwarcie. To nie kwestia legislacyjna, nie da się zapisać, że przetarg ma wygrać polska firma. To zmiana myślenia o inwestycjach państwa. Zwłaszcza że projektowana jest także nowa polityka zakupowa państwa na lata 2026-2029.
A finanse publiczne? Macie dziś rozpiętość prawie 7 proc. między dochodami a wydatkami.
W kontekście strategii trzeba wiedzieć o dwóch filarach: jest finansowanie krajowe i unijne. Strategia w polskim porządku prawnym nie pełni funkcji planu finansowego, nie dzieli środków. Takim instrumentem jest coroczny proces budżetowy.
Strategia wskazuje, jakie mamy cele do osiągnięcia i rozwiązania, a w procesie budżetowym ustalamy, jak rozdysponować środki. Dla poszczególnych resortów strategia będzie ważnym punktem zaczepienia w tym procesie.
Drugi filar to pieniądze unijne. Strategia będzie pełniła tu fundamentalną rolę - jedziemy do Brukseli z własnym planem na nową perspektywę. Mamy bardzo aktualny dokument w idealnym momencie, bo właśnie wchodzimy w kluczowy etap negocjacji. To nowość - dotychczas środki unijne trafiały do nas z wytyczonym planem Brukseli.
Strategia podkreśla aspekt bezpieczeństwa. Co jest najważniejsze?
Ten filar ma fundamentalnie większe znaczenie niż w poprzedniej strategii rządu. To, co staraliśmy się zawrzeć w tej, to połączenie bezpieczeństwa z gospodarką i społeczeństwem.
Z punktu widzenia gospodarczego: jak największa część wydatków wojskowych ma rozwijać polską gospodarkę, trafiać do polskiego biznesu. Rozwój technologii dual use (podwójnego zastosowania - red.), inwestowanie w młode polskie spółki technologiczne.
Połączenie ze społeczeństwem: potrzebujemy większej gotowości społeczeństwa na kryzysy bezpieczeństwa - nie tylko militarne, ale żywnościowe, lekowe. Potrzeba obrony cywilnej, lepszej edukacji, infrastruktury schronowej.
Dziś w schronach pomieścimy zaledwie 4 proc. populacji. Są województwa, gdzie jest to mniej niż 1 na 100 osób. Stawiamy cel: w perspektywie strategii zwiększyć ten wskaźnik do 100 proc. Nie tylko przez dedykowane schrony, ale dostosowanie różnych budynków i budowli publicznych. W Funduszu Bezpieczeństwa i Obronności, tworzonym w ramach polskiego KPO, będą konkretne pieniądze dla samorządów na infrastrukturę schronową.
Strategie często kończą jak wspomniana "Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju" Morawieckiego - nadają kierunek działań na początku, potem rządzący gdzieś sobie od nich dryfują. Podobny los nie spotka waszej?
Niepewność jest wpisana w planowanie strategiczne, jesteśmy tego świadomi. Ale państwo potrzebuje azymutu - powiedzenia obywatelom, inwestorom, firmom dokąd zmierzamy. Strategia musi być gotowa na niepewność i zmieniające się okoliczności. Dlatego poza nią będzie też nowy dokument: roczna diagnoza strategiczna.
Co roku będziemy się rozliczać publicznie z realizacji strategii, w tym działań i wskaźników. Ale też będziemy pisać o zmieniających się uwarunkowaniach.
Jak można w paru słowach opowiedzieć tę strategię? Jaki model rozwoju proponuje ona dla Polski?
Uciekłbym od prostego politycznego hasła. To dokument dużo bardziej techniczny niż poprzednie. Nie ma być politycznym fajerwerkiem na pokaz, ale dokumentem wykonawczym przede wszystkim dla administracji. W debacie publicznej często przecenia się polityczny poziom podejmowania decyzji, a nie docenia poziomu urzędniczego. Bardzo duża część decyzji o działaniach dzieje się na poziomie administracji.
To nowość - poprzednie strategie były w dużym stopniu pisane przez ekspertów z zewnątrz, a administracja miała się dostosowywać. Ta została napisana przez administrację, przez resorty, we współpracy z samorządami województw. To daje podstawę, że te podmioty, które ją napisały, będą krok po kroku realizować zawarte w niej działania.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl