Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Losik
Jacek Losik
|
aktualizacja

Saudowie mogą Polsce narobić wielkich problemów. Kierowcy mają powody do obaw

Podziel się:

Saudi Aramco ma pod kontrolą 50 proc. benzyny i oleju napędowego wytworzonych w rafinerii w Gdańsku. Eksperci ostrzegają, że Saudowie jednym ruchem mogą doprowadzić do deficytu i drożyzny na stacjach w Polsce.

Saudowie mogą Polsce narobić wielkich problemów. Kierowcy mają powody do obaw
Mohammed Y. Al Qahtani z Saudi Aramco i Daniel Obajtek (East News, Andrzej Iwanczuk/REPORTER)

Komisja Europejska zgodziła się na fuzję Orlenu z Lotosem pod warunkiem, że część aktywów tej drugiej spółki zostanie sprzedana. W ten sposób 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej kupił koncern paliwowo-chemicznego Saudi Aramco.

Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie o fuzji Lotosu i Orlenu zaznaczyła: "w sytuacji, gdyby Aramco zdecydowało się na eksport produktów otrzymywanych z przerobu ropy naftowej w Rafinerii Gdańskiej, zamiast wprowadzać je na rynek krajowy, istnieje ryzyko wystąpienia deficytu na rynku paliw".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - relacja dzień 1

Aramco przejęło część polskiej rafinerii

Niebezpieczeństwo to dostrzega również Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ i ekspert rynku paliw. - Chodzi o to, że polski rynek diesla - chociaż benzyny w ostatnim czasie też - jest w deficycie. Nasze dwie rafinerie (Orlenu i do niedawna Lotosu - przyp. red.) są w stanie wyprodukować 60-70 proc. polskiego zapotrzebowania na olej napędowy. Resztę musimy importować - wyjaśnia w rozmowie z money.pl.

Ewentualne wyprowadzenie produktów rafinerii na eksport oznaczałoby konieczność zwiększenia importu i trudno się spodziewać, aby kosztów tego nie odczuli kierowcy. Ekspert dodaje, że olej napędowy jest paliwem kluczowym, ponieważ opiera się o niego m.in. transport lądowy. Co więcej, olej napędowy można uznać za paliwo strategiczne, bo napędza dużą część sprzętu wojskowego.

Przypomnijmy, że zgodnie z raportem NIK, Saudi Aramco otrzymało prawo do dysponowania 50 proc. produktów wytworzonych w rafinerii w Gdańsku.

Połowa produkcji paliwa w Rafinerii Gdańskiej jest ich i mogą zrobić z tym, co im się podoba. Mogą wywieźć przez morze - przecież rafineria leży nad Bałtykiem. Nie jest to co prawda opłacalne z punktu widzenia biznesowego, bo Polska jest rynkiem, gdzie opłaca się diesla sprzedawać, bo go brakuje, ale jak sytuacja się zmieni, albo ktoś się uprze, że tak ma być, to tak będzie - twierdzi ekspert rynku paliw.

- Zakładam, że Arabowie mają czyste intencje. Kupili tanio i teraz chcą zarabiać. Ale czy kiedyś nie będą chcieli komuś sprzedać rafinerii i ten ktoś nie będzie chciał nam robić na złość? O to bym się już nie założył - dodaje Dawid Czopek.

Zaznaczmy, że na ryzyko sprzedaży aktywów dawnego Lotosu wskazała również NIK. "Skarb Państwa nie ma uprawnień do zablokowania odsprzedaży przez Aramco udziałów w Rafinerii Gdańskiej innemu podmiotowi" - podkreślili kontrolerzy.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na przyjacielskie relacje Arabii Saudyjskiej i Rosji, które, oprócz USA, są największymi producentami ropy i produktów naftowych na świecie.

Orlen na specjalnej konferencji po publikacji raportu NIK przekonywał jednak, że dzięki operacji ma "strategiczne umowy". - Kontrakt z Saudi Aramco zapewnia 45 proc. łącznego zapotrzebowania na ropę całej Grupy Orlen - mówił Janusz Szewczak, członek zarządu ds. finansowych PKN Orlen.

Przyjaźń Moskwy i Rijadu kwitnie podczas wojny w Ukrainie

W grudniu 2023 r. do Rijadu przyjechał z wizytą prezydent Rosji Władimir Putin, na którym ciąży nakaz aresztowania. Wydał go Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne w Ukrainie. Podkreślmy jednak, że Arabia Saudyjska nie podpisała deklaracji członkowskiej MTK, dlatego przyjęcie dyktatora nie było wielkim zaskoczeniem. Polsce mogła się jednak zapalić lampka ostrzegawcza ze względu na to, jak ciepłe to przyjęcie było.

- Niedawna wizyta prezydenta Rosji Władimira Putina w Królestwie Arabii Saudyjskiej jest dowodem na to, że między naszymi krajami rozwinęły się głębokie, oparte o zaufanie stosunki - powiedział rosyjskiej agencji RIA Novosti po wizycie saudyjski książę Turki Al Faisal, przewodniczący zarządu Centrum Badań i Studiów Islamskich im. Króla Faisala.

Po spotkaniu księcia koronnego Mohammeda bin Salmana Al Suada z Władimirem Putinem stało się jasne, że Arabia nie zamierza przystawać na zachodnie sankcje, które wymierzono w rosyjskie dochody z ropy za napaść wojsk Rosji na Ukrainę. Strony po spotkaniu zaznaczyły też, że w wielu kwestiach międzynarodowych ich stanowiska są zgodne.

Zysk zdecyduje

Saudi Aramco odmówiło odpowiedzi na pytania money.pl m.in. o to, czy koncern planuje bądź rozważa możliwość eksportu produktów Rafinerii Gdańskiej, a także czy bierze pod uwagę ewentualną sprzedaż aktywów.

O to, czego możemy się spodziewać po Saudach, mówi nam dr Wojciech Szewko, ekspert od stosunków międzynarodowych na Bliskim Wschodzie i w Azji.

- Przyjaźń saudyjsko-rosyjska oparta jest w dużej mierze o zysk. Saudyjczycy podkreślali wielokrotnie, szczególnie podczas dyskusji z Amerykanami na temat ewentualnych zmian zasad OPEC+, że ich interesuje ekonomiczna strona wszystkiego, co jest związane z ropą naftową - mówi money.pl dr Szewko.

Krótko mówiąc, jeżeli chodzi o to, czy Saudyjczycy zrobią coś, żeby wyrządzić krzywdę Rosji kosztem swojego zysku, to odpowiedź brzmi: nie. Natomiast w drugą stronę, jeżeli się zapytamy, czy Saudowie będą robili coś, żeby zrobić krzywdę komukolwiek innemu - np. Polsce, Amerykanom - dla Rosji, ale kosztem swojego zysku - odpowiedź znowu brzmi: nie - komentuje ekspert.

Ambicje księcia koronnego

Ekspert tłumaczy, że dla Arabii Saudyjskiej zyski z ropy naftowej są podstawowym źródłem dochodu, co jednak nie oznacza, że Rijad nie musi się martwić o swoje finanse. Wręcz przeciwnie. I mimo tego, że Saudi Aramco, jak wynika z ostatniego raportu Forbesa, generuje ponad 150 mld dol. zysku rocznie, nie mając pod tym względem żadnej konkurencji na świecie.

- Saudyjczycy mają po pierwsze perspektywę kurczenia się popytu w jakiejś dalszej perspektywie. Po drugie - wyczerpywania się zasobów, o czym znakomicie wiedzą, a po trzecie - ogromne koszty. Do niedawna jeszcze finansowali wielką wojnę w Jemenie i kilka innych konfliktów regionalnych. Miliardy dolarów kosztuje też nawracanie na ich wersję islamu - wyjaśnia ekspert.

Dr Szewko zwraca uwagę, że jeszcze 10 lat temu na telefon z Waszyngtonu Saudowie tak obniżyliby ceny ropy, że Rosjanie po kilku tygodniach musieliby jeść słynny "szczaw i mirabelki", nawiązując do wypowiedzi z 2013 r. Stefana Niesiołowskiego na temat głodu. Teraz tak nie jest. Ekspert mówi, że jest tego wiele przyczyn, a jedną z nich jest osobista niechęć Mohammeda bin Salmana do Joe Bidena, który w zwycięskiej kampanii wyborczej wprost oskarżył księcia koronnego o zlecenia morderstwa dziennikarza krytycznego wobec saudyjskiego dworu.

To są kwestie ambicjonalne, bo MBS chce być globalnym liderem. On wpędził państwo w 10-letnią wojnę, która mocno zdegradowała finanse saudyjskie. Po prostu w tej chwili będzie kierował się interesem swojego kraju i zysku. W związku z tym, jeśli okaże się, że może gdzieś sprzedać ten diesel (z Rafinerii Gdańskiej - przyp. red.) lepiej, to pewnie go Saudi Aramco sprzeda - twierdzi dr Szewko.

- Przynajmniej o tyle dobrze, że nie możemy się spodziewać tego, że na telefon z Moskwy coś zrobią szkodliwego Polsce. Jestem o tym raczej przekonany, że tak się nie stanie. Ale nie zrobią też niczego na telefon z Waszyngtonu. Co więcej, to stanowisko jeszcze bardziej się usztywnia, w związku z tym, co się dzieje w Izraelu - konkluduje ekspert.

Jacek Losik, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl