Śmietnik w statystyce zgonów. Nie wiadomo na co umieramy [ANALIZA]
W 2024 r. niemal co piąta zmarła osoba w Polsce nie miała precyzyjnie określonej przyczyny zgonu. W przeszłości odsetek ten był jeszcze wyższy, ale w ostatnich latach postęp się zatrzymał. Niska jakość statystyki śmiertelności może utrudnić systemowe działania zmierzające do poprawy stanu zdrowia Polaków.
W 2024 r. w Polsce zmarło 408,5 tys. osób, minimalnie mniej niż rok wcześniej. Szczegółowe dane dotyczące przyczyn zgonów nie są jeszcze dostępne. Wiadomo jednak, że 78,6 tys. zgonów – czyli 19,2 proc. – nie miała jednoznacznie określonej przyczyny. Rok wcześniej odsetek ten wynosił 19,4 proc., a dwa lata wcześniej – 20,1 proc. Przed pandemią COVID-19 przez długi czas oscylował wokół 30 proc.
Ubiegłoroczny wynik jest więc wyraźnie niższy niż w przeszłości, ale i tak niepokojąco wysoki na tle międzynarodowym. I od kilku lat spada bardzo niemrawo. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w 32 spośród 38 krajów OECD, dla których dostępne są dane z 2022 r. lub nowsze, odsetek zgonów z niedookreślonych przyczyn – zdefiniowanych znacznie węziej niż w naszych krajowych statystykach, publikowanych przez GUS – wynosi średnio 4,5 proc. W Polsce, według tego źródła, odsetek ten sięga 9,4 proc. Wyższy jest tylko w Japonii, Korei Płd. i Francji, a niewiele niższy w Danii. O tym, co łączy te kraje z Polską, napiszemy dalej.
Śmietnik w statystyce
Statystykę zgonów w Polsce prowadzi Główny Urząd Statystyczny (a dokładnie jego oddział w Olsztynie) w oparciu o dane i dokumenty papierowe otrzymywane z Urzędów Stanu Cywilnego. Przyczyny śmierci ustalane są na podstawie opisów z kart zgonu, wypełnianych przez lekarzy. Słowne opisy tzw. wyjściowej przyczyny zgonu (czyli choroby lub okoliczności, które zapoczątkowały łańcuch zdarzeń prowadzących bezpośrednio do zgonu) zamieniane są na kody z aktualnie obowiązującej Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-10). Zajmuje się tym wąska, kilkunastoosobowa grupa lekarzy-koderów.
Nie znają nazwiska ministry zdrowia? "Ma na imię Jolanta"
Wśród kilkudziesięciu tysięcy pozycji w klasyfikacji ICD-10 Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wyróżnia tzw. kody śmieciowe, odpowiadające niedokładnym i nieścisłym opisom stanów i chorób, które uniemożliwiają precyzyjne określenie przyczyny zgonu. To na przykład kod R54, oznaczający "starość", I70.9, czyli "uogólniona i nieokreślona miażdżyca" oraz I46, czyli "zatrzymanie krążenia". Tych kodów lekarze-koderzy powinni w miarę możliwości unikać jako zbyt ogólnikowych. Jeśli opis przyczyn zgonu na to nie pozwala, powinni sięgnąć do dokumentacji medycznej lub skonsultować się z lekarzem orzekającym. Na to jednak nie mają zwykle czasu, nie są też do takiej dokładności motywowani finansowo.
Jednocześnie karty zgonów często wypełniane są niechlujnie. – To jest wynik przerostu biurokracji w ochronie zdrowia. Jakość dokumentacji cierpi z powodu braku czasu lekarzy, którzy muszą wypełniać nie tylko karty zgonu, ale też inne formularze. Kiedyś kartę zgonu wypełniał częściowo USC, ale obecnie robimy to my. Musimy tam wpisać nie tylko przyczyny zgonu, ale też stan cywilny denata, jego wykształcenie – mówi money.pl Jakub Kosikowski, onkolog i rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.
Kosikowski przyznaje też, że na sposób wypełniania dokumentacji medycznej wpływ mają też rozliczenia z NFZ. Chodzi o to, że leczenie jednych chorób są dla szpitali bardziej opłacalne niż innych. To zniekształca opisy przyczyn zgonów. Dodatkowo, dokumentację wypełniają lekarze, którzy orzekli śmierć pacjenta, a więc nie zawsze ci sami, którzy go wcześniej leczyli i znali przebieg jego choroby.
– W praktyce karty zgonu często wypełnia jedna osoba w szpitalu, a lekarze tylko je zatwierdzają. Jeśli nie będą mieli czasu na staranne wypełnianie kart zgonu, to nawet najlepsze ich przeszkolenie na temat właściwego opisywania przyczyn zgonów nie poprawi jakości statystyki. Ale też w polskiej ochronie zdrowia wiele osób po prostu nie uważa wypełniania dokumentacji za ważne zadanie – mówi money.pl dr hab. Agnieszka Fihel z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, która w latach 2022-2023 kierowała międzynarodowym projektem doszkalania lekarzy w zakresie orzekania przyczyn zgonów.
Zarządzanie budżetem po omacku
Wysoki odsetek zmarłych z niedookreślonych przyczyn to nie tylko świadectwo tego, że polski system ochrony zdrowia jest źle zorganizowany, ale też jedna z przyczyn jego nieefektywności. – Jeśli statystyki dotyczące przyczyn zgonów są nieprecyzyjne, to nie dają dobrych wskazówek, jak zarządzać budżetem w opiece zdrowotnej oraz jakie powinny być priorytety w zakresie ochrony zdrowia – tłumaczy prof. Fihel.
Autorzy "Poradnika szkoleniowego dla lekarzy orzekających o przyczynach zgonów i wystawiających kartę zgonu", wydanego w 2019 r. w ramach Narodowego Programu Zdrowia, pisali o tym tak: "Prawidłowo wypełnione karty zgonu dostarczają niezbędnych informacji na temat przyczyn i poziomu umieralności populacji oraz jej trendów. Zapewniają dane dla badań epidemiologicznych nad głównymi przyczynami zgonów według wieku, płci i innych zmiennych demograficznych osób zmarłych. Stanowią także podstawę do wyznaczenia polityki i celów w zakresie zdrowia publicznego na poziomie krajowym i regionalnym, a także do określenia zapotrzebowanie na świadczenia medyczne w zakresie diagnostyki, leczenia, rehabilitacji oraz działań profilaktycznych".
Jedną z konsekwencji słabej jakości danych medycznych jest wysoki odsetek zgonów możliwych do uniknięcia. Do tej kategorii zalicza się zgony spowodowane chorobami, które można skutecznie leczyć lub wszelkimi przyczynami, którym można skutecznie zapobiegać. To m.in. wypadki drogowe, ale też zawał serca lub udar mózgu. W 2022 r. (to najnowsze dostępne dane) nad Wisłą z takich przyczyn umierały niemal 384 osoby na każde 100 tys. osób poniżej 75. roku życia. Gorszy wynik odnotowało osiem spośród 27 państw UE. Średnio w całej Wspólnocie wskaźnik ten wynosił 258 osób na 100 tys. i w ciągu poprzednich 10 lat zmalał o 7 proc. W Polsce zaś praktycznie się nie zmienił.
Wysoka umieralność na choroby, którym można zapobiegać lub je leczyć, to z kolei jedna z przyczyn tego, że przeciętna długość życia w Polsce pozostaje niższa niż w innych krajach na podobnym poziomie rozwoju. Od dekady nie przybliża się już do europejskiej średniej. Problemem pozostaje przede wszystkim relatywnie wysoka wciąż umieralność mężczyzn w wieku przedemerytalnym. Ci, którzy osiągną 65. rok życia, mają już oczekiwaną dalszą długość życia niewiele niższą niż przeciętny Europejczyk.
Tymczasem problem zgonów z niedookreślonych przyczyn może się jeszcze pogłębić wraz ze starzeniem się ludności Polski. To właśnie wspólny mianownik wszystkich państw, w których odsetek zgonów z "kodami śmieciowymi" jest wysoki. Spora część "kodów śmieciowych" wpisywanych wśród przyczyn zgonów to bowiem choroby wieku starczego. Jednocześnie wiele z nich można leczyć, jeśli znany jest ich przebieg. – Jeśli będziemy akceptowali wyjaśnienie, że ktoś umarł ze starości, bo miał 75 lat, to nie będziemy w stanie dobrze diagnozować chorób wieku starczego i ich łagodzić. Nie będziemy więc mieli postępu na tym polu – mówi badaczka z Ośrodka Badań nad Migracjami.
Podkreśla jednak, że równolegle do starzenia się ludności działa siła, która może poprawiać jakość statystyki zgonów. To coraz większa świadomość tego problemu i presja na bardziej precyzyjne wypełnianie dokumentacji medycznej. To ostatnie zjawisko ma związek z postępującą cyfryzacją w opiece zdrowotnej. Mówi o tym Jakub Kosikowski. – Spadek odsetka zgonów z nieprecyzyjnie określonych przyczyn, który dał się zauważyć przed wybuchem pandemii COVID-19, miał związek z obowiązkiem prowadzenia e-dokumentacji, wdrażanym od początku 2019 r. – zauważa rzecznik prasowy NIL. Jeśli zmarły miał już rozpoznanie wpisane do karty informacyjnej leczenia szpitalnego, to trafiało też do karty zgonu, zwiększając precyzję kodowania przyczyn.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl