Polska w ogonie Europy. Żyjemy za krótko jak na dzisiejszy poziom rozwoju kraju [ANALIZA]
Przeciętna długość życia nad Wisłą zbliżyła się w 2024 r. do 79 lat. W ciągu dwóch dekad zwiększyła się o cztery lata. Na pierwszy rzut oka to dobry wynik. W rzeczywistości poprawa stanu zdrowia Polaków była niewspółmierna do wzrostu ich zamożności. Od 10 lat nie przybliżamy się pod względem długości życia do unijnej średniej.
W 2024 r. oczekiwana długość życia nowo narodzonego mieszkańca UE wyniosła 81,7 roku, o 0,3 roku więcej niż rok wcześniej i 0,4 roku więcej niż w 2019 r., ostatnim roku przed wybuchem pandemii COVID-19, która przerwała konsekwentny wcześniej postęp w tej dziedzinie.
W Polsce oczekiwana długość życia w chwili urodzenia wydłużyła się w podobnym stopniu co średnio w UE, ale pozostała wyraźnie niższa. Wyniosła 78,7 roku. Młodziej umierają jedynie mieszkańcy sześciu spośród 27 państw UE: Bułgarii (75,9), Rumunii, Łotwy, Węgier, Litwy i Słowacji (78,6).
To wstępne szacunki Eurostatu, bazujące na statystykach dotyczących wieku osób zmarłych w ubiegłym roku. Pokazują, jak długo żyłyby ubiegłoroczne noworodki, gdyby takie wzorce śmiertelności, jak w 2024 r., utrzymywały się przez całe ich życie. Oczekiwana długość życia w chwili urodzenia - wbrew temu, co sugeruje ten termin - nie jest więc prognozą, uwzględniającą np. postępy w medycynie i żywieniu, tylko diagnozą aktualnego stanu zdrowia populacji.
Polska już nie goni zachodniej Europy
W przypadku Polski diagnoza ta jest raczej ponura. Od 2004 r., czyli od przystąpienia Polski do UE, przeciętna długość życia nad Wisłą zwiększyła się o 3,8 roku, przy czym w ostatniej dekadzie o zaledwie 0,9 roku. Dla porównania, średnio w UE wskaźnik ten wzrósł o - odpowiednio - 3,4 i 0,9 roku. Od 2014 r. Polska nie goni już pod względem długości życia unijnej średniej.
To zaskakujące, bo stan zdrowia ludności państw zwykle poprawia się wraz z ich rozwojem gospodarczym. W UE zależność między PKB per capita (z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) a długością życia jest wyraźna. Jednocześnie biedniejsze kraje co do zasady rozwijają się szybciej i stopniowo zmniejszają dystans wobec krajów bogatszych (następuje tzw. konwergencja). W rezultacie trwanie życia w biedniejszych krajach wydłuża się szybciej niż w bogatszych.
Polska, choć w ostatnich dwóch dekadach należała do najszybciej bogacących się krajów UE, nie odnotowała adekwatnego wzrostu przeciętnej długości życia. Spośród państw Europy Środkowo-Wschodniej, jeszcze słabiej wypadają jedynie Bułgaria i (minimalnie) Chorwacja. W rezultacie, pod względem trwania życia w 2004 r. Polska zajmowała 20. miejsce na 27 państw, które tworzą dzisiaj UE. Tak samo było dekadę później. W 2024 r. znaleźliśmy się jednak na 21. miejscu, a wkrótce - jeśli utrzymają się tendencje z ostatnich lat - wyprzedzi nas też Słowacja.
Co więcej, zmniejsza się też dystans między Polską a innymi krajami, w których wciąż żyje się krócej. Przykładowo, dwie dekady temu Polacy żyli przeciętnie o cztery lata dłużej niż ostatni pod tym względem Łotysze. Do dzisiaj różnica ta stopniała do dwóch lat. Z kolei różnica między długością życia w Polsce i w Bułgarii, która spadła na koniec zestawienia, to 2,8 roku.
Na zdrowie wydajemy wciąż za mało
Dlaczego stan zdrowia Polaków nie poprawia się proporcjonalnie do wzrostu ich zamożności? Na liście podejrzanych jest z pewnością niedofinansowanie systemu opieki zdrowotnej. Choć wydatki na ten cel szybko rosną, szczególnie po pandemii, to w ujęciu realnym - czyli po korekcie o wpływ inflacji - ledwie dotrzymują kroku wzrostowi całej gospodarki.
W 2023 r. (to ostatnie dostępne dane) wydatki na opiekę zdrowotną nad Wisłą – zarówno publiczne, jak i prywatne – wyniosły niespełna 7 proc. PKB, w porównaniu do 6,3 proc. rok wcześniej. Nadal zajmowaliśmy pod tym względem jedną z ostatnich pozycji w UE. Mniej wydawały jedynie Węgry oraz Irlandia i Luksemburg (ale w dwóch ostatnich krajach PKB jest zawyżony z powodów podatkowych). Średnio w latach 2013-2022 nakłady na opiekę zdrowotną w Polsce wynosiły 6,4 proc. PKB. Niższe były jedynie w Rumunii i Luksemburgu.
Relatywnie słaba jakość opieki zdrowotnej w Polsce, w połączeniu z wyższą niż w większości państw regionu liczbą śmiertelnych wypadków (np. drogowych), skutkuje nadumieralnością w stosunkowo młodym wieku – co pogłębia problemy demograficzne związane z niską dzietnością i kurczeniem się populacji osób w wieku produkcyjnym. Dotyczy to w szczególności mężczyzn.
W 2024 r. oczekiwana długość życia mężczyzny w chwili urodzenia wynosiła nad Wisłą 75 lat, o 4,2 roku mniej niż średnio w UE. Dalsza oczekiwana długość życia mężczyzny w wieku emerytalnym, czyli 65-latka, wynosiła z kolei 16,5 roku, o 2,2 roku mniej niż średnio w UE. To pokazuje, że całkowita różnica w oczekiwanej długości życia mężczyzn między Polską a UE wynika częściowo z tego, że nad Wisłą częściej umierają oni w wieku przedemerytalnym.
Ogólnie Polska, podobnie jak niektóre inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, na tle unijnej średniej negatywnie wyróżnia się przede wszystkim długością życia mężczyzn. W 2024 r. oczekiwana długość życia w chwili urodzenia w przypadku Polek wynosiła 82,5 roku, w porównaniu do 82,1 rok wcześniej. To wynik o 1,9 roku niższy od unijnej średniej. Dwie dekady temu różnica ta wynosiła 2,3 roku, co oznacza, że długość życia kobiet nad Wisłą zwiększała się od tego czasu nawet nieco szybciej niż średnio w UE. Obecnie zajmujemy pod tym względem 20. miejsce w UE.
Przywołana już różnica w długości życia mężczyzn między Polską a UE (4,2 lata) nie tylko jest większa niż w przypadku kobiet, ale też na przestrzeni dwóch minionych dekad zmalała w mniejszym stopniu (o 0,2 roku). Krócej niż nad Wisłą mężczyźni żyją tylko w pięciu krajach UE - na Węgrzech (73,8), na Litwie, w Rumunii, w Bułgarii i w Łotwie (71,6).
Te dysproporcje sprawiają, że Polska należy w UE do liderów pod względem różnicy w oczekiwanej długości życia kobiet i mężczyzn. W 2024 r. wynosiła ona 7,5 roku - w porównaniu do 8 lat w 2014 r. i 8,6 w 2004 r. Większa przepaść istniała tylko w Rumunii (minimalnie), Estonii, Litwie i Łotwie (9,9 roku).
Gigantyczne koszty nadużywania alkoholu
Jedną z głównych przyczyn tak dużych różnic w długości życia kobiet i mężczyzn w krajach naszego regionu jest nadmierne spożycie alkoholu. Istnieje silna zależność między powszechnością tej używki a dalszą oczekiwaną długością życia mężczyzn w wieku nastoletnim. Tymczasem według danych Światowej Organizacji Zdrowia, w 2020 r. Polacy przeciętnie wypijali 11,7 litra czystego alkoholu na głowę. Więcej spożywali wówczas jedynie Niemcy, Czesi, Litwini oraz Rumuni (16,8). Duży postęp Łotwy, jeśli chodzi o wzrost oczekiwanej długości życia, to właśnie wynik ograniczenia dostępności napojów alkoholowych (m.in. zakaz ich sprzedaży po 18 lub 20, w zależności od dnia tygodnia). To wątek, który może być argumentem w toczącej się dziś debacie na temat planowanych przez rząd podwyżek akcyzy na alkohol.
Z opublikowanego w połowie 2025 r. raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że w 2022 r. umieralność mężczyzn nad Wisłą z powodu problemów zdrowotnych związanych z konsumpcją alkoholu była o 114 proc. wyższa niż średnio w krajach UE, z kolei umieralność kobiet była o 89 proc. wyższa. Spożycie alkoholu powoduje, że tracimy 920 potencjalnych lat życia na 100 tys. mężczyzn oraz 234 potencjalne lata życia na 100 tys. kobiet.
Inną, ale w pewnym stopniu związaną z konsumpcją alkoholu, przyczyną różnic w stanie zdrowia kobiet i mężczyzn w Polsce są ogromne dysproporcje w ich wykształceniu. Poziom wykształcenia ma bowiem silny związek z nawykami żywieniowymi oraz szeroko rozumianym stylem życia. Polska, jak pisaliśmy niedawno w money.pl, charakteryzuje się zaś wyjątkowo dużą luką edukacyjną ze względu na płeć. Odsetek kobiet w wieku 25-29 lat, które mają wyższe wykształcenie, jest w Polsce o 22,3 pkt proc. wyższy niż odsetek mężczyzn w tym wieku z takim wykształceniem.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl