Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Strajk pielęgniarek. "Czujemy się oplute". Służba zdrowia nie patrzy na PKB

854
Podziel się:

- Miarka się przebrała - mówią pielęgniarki. - Znów zostałyśmy postawione pod ścianą. To na razie ostrzeżenie dla rządu, dalej został nam tylko strajk generalny. Nie ma innego wyjścia - przyznają i zapowiadają, że broni nie złożą. Nawet mimo zapowiedzi zmian związanych z Polskim Ładem.

Strajk pielęgniarek. "Czujemy się oplute". Służba zdrowia nie patrzy na PKB
Strajk Ostrzegawczy Pielęgniarek i położnych (East News, Jakub Kaminski/East News)

- Pytają nas, czego znów chcemy, dlaczego odchodzimy od łóżek, co to da? A my wciąż domagamy się tego samego: godnej pensji i równego traktowania. To rząd nas zmusza do tak radykalnych kroków - mówi Anna Kasprzyk-Sysik, pielęgniarka pracująca na oddziale intensywnej opieki medycznej.

Na 7 czerwca Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zapowiedział akcję protestacyjną. W szpitalach, w których związki zawodowe podpisały protokół rozbieżności, pielęgniarki na dwie godziny odejdą od łóżek. W większości jednak zawisną flagi i transparenty.

Mają dość obniżania statusu pielęgniarek. Żądają lepszych zarobków i tego, by nowymi regulacjami do zawodu zachęcić młodych ludzi, aby zwiększyć kadrę w szpitalach i odciążyć je w pracy.

To pierwszy tego typu duży strajk po prezentacji Polskiego Ładu. W nim rząd obiecał zwiększenie środków na służbę zdrowia do 7 proc. PKB. Obiecano też wyższe pensje dla pielęgniarek i zawodów medycznych.

"Wprowadzimy szybką ścieżkę wejścia do zawodu dla pielęgniarek, które mają kwalifikacje, a nie pracują w zawodzie" - czytamy w dokumencie.

Zobacz także: W środę pielęgniarki opanują Warszawę. Adam Niedzielski nie jest ich bohaterem

Jak przyznaje Anna Kasprzyk-Sysik, trzeba mieć silną osobowość, aby podołać w pracy pielęgniarki. A w Polsce szczególnie. Bo nie chodzi tylko o trud tego zawodu, ale też warunki pracy. - Nieprzespane noce, przebiegane dyżury, stres. To trudny zawód, a tak bardzo w Polsce niedoceniany - mówi.

Pandemia dodatkowo stała się testem bojowym dla niej i jej koleżanek. Anna Kasprzyk-Sysik pracuje na OIOM-ie. To pierwsza linia frontu, do niedawna także covidowowego. Każdego dnia narażała się na równi z lekarzami, aby nieść pomoc pacjentom, z których na oczach uchodziło życie.

- Kiedy wybierałam zawód pielęgniarki, mówiło się o powołaniu. Żadna z nas nie złożyła broni w obliczu tej strasznej pandemii. Moja koleżanka, kobieta już po sześćdziesiątce, nie zasłaniając się wiekiem, zakładała kombinezon i stawała do walki z wirusem, walki o pacjentów. Dziś rząd nam dziękuje za tę walkę skandalicznymi warunkami pracy i głodową pensją - stwierdza.

Pielęgniarki wychodzą na ulicę

Protest jest decyzją Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek. Będzie prowadzony w całym kraju.

- Jak 23 lata pracuje w związku to od zawsze walczyliśmy o godne płace i warunki płacy. Z każdym rządem trudno było się dogadać, teraz jest nieinaczej. Jak powiedział, jeden z ministrów, problemem jest to, że jest nas za mało do pracy, a do płacy za dużo - mówi Lilianna Piotrowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych we Wrocławiu.

Od miesięcy trwały rozmowy z przedstawicielami zawodów medycznych dotyczący nowego przelicznika płacy minimalnej. Mimo rozbieżności między stroną rządową, a związkowcami, powstała ustawa, którą już wprowadzono w życie.

Zmienia się tzw. współczynnik pracy, który jest wykorzystywany do wyliczenia zarobków w zawodach medycznych. Chodzi o relację między płacą zasadniczą dla danego zawodu a przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce za rok poprzedni (w 2020 roku było to 5167,47 zł).

Marne pensje

Zgodnie z tabelą pielęgniarki z tytułem magisterskim mogą liczyć na 1,06 przeciętnego wynagrodzenia. Praca pielęgniarek i położnych, które uzyskają tytuł specjalisty w dziedzinie pielęgniarstwa, wyceniana jest na 0,81 przeciętnego wynagrodzenia, a bez specjalizacji - 0,73.

Obecnie minimalne wynagrodzenie dla pielęgniarki wynosi 3772 zł brutto. Z tytułem magisterskim mogła liczyć na podstawową pensję wysokości 4077 zł brutto. Od lipca kwota ta ma wzrosnąć do 4185,65 zł.

- Minister Niedzielski ogłasza sukces i mówi, że pielęgniarki otrzymają na zmianach najwięcej. W pewnym sensie tak, bo jesteśmy relatywnie dużą grupą zawodową wśród zawodów medycznych. Ale zmiany nie są dla nas korzystne - podkreśla Zofia Czyż ze Związku Zawodowego Województwa Mazowieckiego.

Przypomnijmy, że w 2015 r. pielęgniarki wywalczyły sobie dodatek do pensji, tzw. zembalowe, w wysokości 1,6 tys. zł miesięcznie. - Wtedy wydawało mi się, że to będzie zmiana na miarę ustabilizowania sytuacji - wspomina Czyż. Z końcem czerwca tego roku mają ten dodatek stracić.

Wysokość wynagrodzenia ma określać współczynnik, którego wysokość zależy od wykształcenia pielęgniarki i położnej. Jest on na tyle niski, że wiele pielęgniarek i położnych straci na wynagrodzeniu.

- Praca pielęgniarki wyceniona na 0,73 średniego wynagrodzenia to pensja brutto 3770 zł. Jak mamy zachęcić młode osoby do zawodu pielęgniarskiego jeśli dziś mają w perspektywie takie pieniądze? Znajdą się pewnie dziewczyny, które skończą tę uczelnie za polskie pieniądze i będą świadczyć te usługi na wysokim poziomie, ale nie dla nas. Nie dla polskich pacjentów - prognozuje Zofia Czyż.

Z kolei Lilianna Piotrowska zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt wprowadzonych zmian. - Doświadczone pielęgniarki z wieloletnim stażem, które zaczynały jeszcze przed zmianami w sposobie kształcenia, mają je na poziomie zawodowym. Oznacza to, że zarabiać będą nawet 2 tys. zł mniej niż młode pielęgniarki po studniach, które do zawodu wprowadzają. Wykształcenie jest cenne i powinno być premiowane, ale nie może być takich dysproporcji - zauważa.

Źle się dzieje

- Czujemy się niedocenione. Wiele lat zaniedbania w systemie, złe patrzenie na zawód pielęgniarki położnej niskie płace, tez zawód się zdegradował. Żadna to kariera pracować za marne pieniądze - mówi Anna Kasprzyk-Sysik. - Dziś nie tylko nie poprawia się naszych warunków, ale odbiera to, co zostało z takim trudem wywalczone. Czujemy się oplute - dodaje.

Strajk ma być żółtą kartką dla rządu. Jak zaznaczają pielęgniarki, nie chodzi o to był dotkliwy, na razie ma pokazać skalę niezadowolenia. Stąd w większości miejsc przyjmie formę pikiety i tylko w nielicznych miejscach odejścia od łóżek na dwie godziny.

- Nikt nie chce zaszkodzić pacjentom. Oddziały strategiczne, jak mój - OIOM, SOR i inne będą normalnie funkcjonować. Na oddziałach przy chorych zostaną lekarze i oddziałowe. Trzeba coś zrobić. Jeśli nic się nie zmieni, za parę lat nie będzie miał kto nas leczyć i kto się nami zajmować - stwierdza z determinacją Anna Kasprzyk-Sysik.

W Polsce mamy nieco ponad 300 tys. pielęgniarek. To dramatycznie mało. Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 5,2 pielęgniarki.

Średnia unijna to 9,4. Problemem jest nie tylko niedobór kadr, ale także luka pokoleniowa - średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi 53 lata, a położnych - 50 lat.

Co więcej, od momentu wybuchu pandemii liczba pielęgniarek spadła o 10 proc., bo część odeszła na emeryturę, a część zmarła po zakażeniu koronawirusem.

Czy ten protest coś zmieni? - Jeśli nie, to został nam już tylko strajk generalny. Nie ma innego wyjścia - przyznaje Zofia Czyż. - Analizujemy na jakim etapie są spory zbiorowe. Jeżeli nic się nie zmieni, to najprawdopodobniej po wakacjach jeszcze zaostrzymy formę protestu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(854)
Hanna
2 lata temu
Brawo dla was panie pielęgniarki nie dajcie się.Jak można wynagrodzenie naliczać od wykształcenia ! Czy pielęgniarka z licencjatem wykonuje mniej pracy od pielęgniarki z magistrem ? No nie! Więc albo będzie to godne i sprawieiwe naliczane albo niech sobie nasze Rząd wyjdzie z sali obrad i staje przy łóżkach chorych, zobaczą jak wygląda 12 godz na nogach .Bo wy panie odwalacie czarną robotę , dostajecie tylko zlecenia i obowiązki które musicie wykonywać i za co za tą jałomozną. Wstyd . Trzymam za was kciuki bo wiem że nic bez was w szpitalach.
Foliarz
3 lata temu
Czytajac ten jad w komenatarz mozna sie za glowe zlapac. Skoro takie wielkie kokosy zarabiaja i wogole to jest jedno wielkie eldorado pielegniarskie, to dlaczego brak chetnych do pracy? No dziwne, prawda? 20-25 pacjentow na lebka. Lezacych, po zabiegach, wazacych po 100kg przewaznie, toczenie krwi, podaz lekow na czas tylu osobom, skupienie sie przy tym podwojnie, zeby nie podac zlej dawki czy leku a przy tym slyszysz kilka dzwonkow, dzwonia z labolstorium, dzwoni rodzina, idzie kolejne przyjecie.. potem pobor krwi, karmienie, jezdzenie na badania po szpitalu z chorymi, opatrunki, profilakyka przexiwodlezynowa, reanimacje, przyjecia i wypisy. Plus kontrola pacjentow z demecja bo takich tez jest duzo, ktorzy nas bija, wychodza z lozka, wyrywaja kilkanascie razy wenflony, kopia i krzycza, smaruja sie kałem.Tak, czasem nie ma kiedy zjesc czy pojsc do toalety przez 12 godzin. Ale zapraszamy! Na to eldorado. Dlaczego nikt nie chce, skoro takie kokosy w tej pracy? Ale pluc jadem to kazdy pierwszy, dopki nie bedzie mu trzeba wymienic pieluchy czy podac lekow. Nie pozdrawiam!
mm.
3 lata temu
money.pl zapomniał napisać, że to 1600 to było brutto ubruttowione i że to Zębala na koniec urzędowania PO tak je wtedy "pięknie"wystawił.
TANDEM
3 lata temu
Katolopisowski układ zaczął się sypać już w 2019 roku (połowa roku), gdy zaczął się kłopot z dopinaniem budżetu, inflacja zwyżkowała, wzrost liczby umów śmieciowych. Wyrzucanie około 40 mld zł pustego pieniądza corocznie (plus500 plus1100 itd.) musi się tak kończyć. Zadłużenie na poziomie 59,9 procent (z uśmiechem na ustach bankster Kościński powiedział, że dalsze działania rządu będą neutralne dla budżetu - wiadomo konstytucja). Uśmiechnięty premier sypie deficytem w styczniu jak liczbami w totolotku: poniedziałek 85 mld zł deficytu, w środę już 115 mld zł, w piątek jednak nie - tylko 67 mld zł. Katolopisowcy nie wiedzą o tym z reguły. Oni liczą, że obok trzynastki będzie czternastka i jeszcze inne takie tam. Plus w maju rocznica urodzin papieża. Im to wystarczy. Pielęgniarki w tym czasie nieśmiało przypominają, że to one ponoszą największe ryzyko przy szczepieniach na świronawirusa. Jaro grzmi - to sabotaż. Banaś szantażowany zewsząd przystępuje do kontrakcji. Premier obiecuje 200 mld zł inwestycji. Poniżana przez katolopisowców UE daje tlen w postaci pakietów grantów i pożyczek w wysokości ponad 170 mld EUR. Premier kłócący się o wszystko ogłasza sukces. Polska paranoja: TRWAM.
noni
3 lata temu
nono
...
Następna strona