Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Niedźwiecki
|
aktualizacja

Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. Zdradzamy kulisy

83
Podziel się:

Do Davos na Światowe Forum Ekonomiczne rokrocznie zjeżdżają ważni i bogaci tego świata. Wśród nich reprezentanci rządów, firm czy organizacji pozarządowych. Oto, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami Forum.

Światowe Forum Ekonomiczne w Davos.
Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. (PAP/EPA, Laurent Gillieron)

Światowe Forum Ekonomiczne w Davos to klub dla bardzo bogatych rządów i firm. Według jednych jest miłą okazją do spotkań i dyskusji o problemach świata, według innych zjazdem kapitalistów. Pierwsi podkreślają – nie bez racji – że to największe organizacje świata mają realny wpływ na przyszłość planety. A forum w Davos to w końcu spotkanie absolutnie najbardziej wpływowych ludzi na świecie.

WEF (World Economic Forum) zostało założone w 1971 r. przez Klausa W. Schwaba, niemieckiego profesora biznesu. Co roku w szwajcarskim miasteczku spotyka się ok. 2,5 tys. najbardziej prominentnych osób z całej planety. To szefowie i przedstawiciele rządów, dyplomaci, prezesi koncernów i intelektualiści. Tradycyjnie na każdym forum znajduje się przynajmniej kilku noblistów. Do tego sosu dodaje się też garstkę dziennikarzy.

Davos jest od wielu lat pod ostrzałem krytyki. Dostaje mu się od feministek (bo mniej niż jedna piąta uczestników to kobiety), antyglobalistów, socjalistów, biedniejszych krajów i wielu innych grup. I wszyscy mają trochę racji.

Ale to też się zmienia. Warto pamiętać o tym, że specjalnym gościem forum w 2018 roku była Malala Yousafzai, która w wieku 14 lat cudem przeżyła egzekucję talibów. Wydali na nią wyrok śmierci za pisanie bloga o codziennym życiu w Pakistanie i protestowanie przeciwko zakazowi edukacji dla dziewczynek. Najmłodsza w historii laureatka pokojowego Nobla, niesamowita dziewczyna walcząca o prawa kobiet na całym świecie, również się w Davos odnalazła.

Forum przeznaczone jest już nawet nie dla możnych, lecz przebogatych. Dziennikarze nie są wpuszczani na spotkania warsztatowe, więc tak do końca nie wiadomo, co się dzieje za ich zamkniętymi drzwiami. A to podsyca teorie spiskowe i intryguje tropicieli tajemniczych knowań. Tyle, że tajemnic tam niewiele.

Co prawda po spotkaniach Davos nigdy nie powstają jakieś opracowania, podsumowania czy raporty, ale spiskowania tam nie ma. Podczas forum rozmawia się tylko i wyłącznie nieformalnie, choć oczywiście różnego rodzaju interesy można ubijać.

Pewne jest, że bogacze rozmawiają o przyszłości. I robią tak co roku. Jeśli – jak w ostatnich latach – skupiają się na likwidacji nierówności społecznych i ekonomicznych, to wychodzi im to kiepsko. Bariery między biednymi i bogatymi rosną w coraz szybszym tempie. Ciągle jest tak, że 1 proc. najbogatszych posiada połowę światowego majątku – i to pomimo wzrostu liczby ludzi na świecie.

Davos? Gdzie to w ogóle jest?

To miasteczko trudno znaleźć na mapie. Nic dziwnego, w tej spokojnej miejscowości na wschodzie Szwajcarii (kanton Gryzonia) na co dzień mieszka ok. 11 tys. osób. Davos leży na wysokości 1560 m n.p.m., co czyni je najwyżej położonym miastem w Europie. Normalnie jest kurortem turystycznym.

Nazwę miasteczka można kojarzyć też z literatury – tu toczy się akcja „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna.

Zjazd 2500 osób na Forum nie byłby dla Davos jakąś wielką aferą, ale trzeba pamiętać o tym, że uczestnicy to tylko część gości – wielu przyjeżdża z własną świtą, sekretarzami, asystentami, ochroną. W 2000 roku Forum odwiedził Bill Clinton, przywożąc ze sobą cały dwór w sile 1,5 tys. osób. Hotele podczas szczytu są w stanie osiągnąć ponad jedną trzecią swojego rocznego przychodu. Trzeba wziąć pod uwagę, że sławni i bogaci mają wyjątkowe wymagania – ktoś może sobie przecież zażyczyć soli z Dover, łososia z Kanady czy jakiejkolwiek innej ryby z dowolnego zakątka świata. A to kosztuje, podobnie jak lejący się strumieniami szampan i inne, nietanie trunki.

Nie wolno też zapominać o tym, że nad bezpieczeństwem uczestników czuwa amia 4,5 tys. policjantów i prawie na każdym dachu w mieście siedzi snajper w zimowym kamuflażu. Dlatego też na czas Forum Davos staje się de facto miastem zamkniętym, sporą fortecą pilnowaną przez wojskowe lotnictwo i piechotę wyposażoną nawet w działka przeciwlotnicze.

Najmniej chętnie widziani w Davos są antyglobaliści, regularne protestujący przeciw Forum.

Ile trzeba zapłacić za przyjemność spotkania w Davos?

Sama organizacja forum kosztuje ok. 120 mln złotych. Nic dziwnego, że dostać się tam niełatwo i nietanio. W Forum regularnie uczestniczy 2,5 tys. osób z ok. 100 krajów. Część z nich nie musi płacić za wstęp – chodzi o głowy państw, zaproszonych naukowców, duchownych różnych wyznań, przedstawicieli organizacji społecznych i dziennikarzy. Kluczem jest oczywiście zaproszenie - a w Davos nie lubi się ludzi krytykujących forum. Dlatego też wiele organizacji społecznych czy ekologicznych ma na Forum bilet - ale wilczy. Mimo wszystko impreza zdaje się nieco liberalizować i coraz częściej zaprasza postaci kojarzone z walką o prawa mniejszości czy czyste środowisko.

Normalnie wstęp na szwajcarski klub dyskusyjny kosztuje ok. 20 tys. dolarów, ale i tak trzeba mieć zaproszenie. A jego otrzymanie wiąże się z wydaniem ok. 600 tysięcy dolarów rocznie na członkostwo w tym klubie. Do tego dochodzą oczywiście wydatki na miejscu. W zeszłym roku uczestnicy oszczędzili na helikopterach i prywatnych odrzutowcach, bo z powodu złej pogody loty nie były możliwe.

Nawet najtańsze, ale w miarę przyzwoite hotele kosztują grubo ponad 500 dolarów za noc, wynajęcie szwajcarskiego domku na tydzień może wymagać wydania ponad 50 tys. zielonych banknotów. Doliczmy jeszcze prowiant i np. koszty rozmów telefonicznych, pamiętając, że Szwajcaria nie jest krajem dla biedaków. I że nie jest w Europejskim Obszarze Gospodarczym, więc 1 MB danych w roamingu kosztuje kilkanaście złotych. W efekcie rachunek za wrzucenie zdjęcia na Facebooka może wynieść jakieś 100 złotych. Radosław Sikorski rok temu za dobę spędzoną w Davos dostał od operatora fakturę na 4 tys. złotych.

Mimo wszystko wielu uczestników uważa uczestnictwo w Forum za… oszczędność. I trudno odmówić im racji. Gdyby chcieli spotkać choć kilka osób z tego grona w innym terminie i miejscu, wydaliby więcej pieniędzy na loty, hotele i umawianie szczegółów – o straconym czasie nie wspominając.

Jak było w zeszłym roku?

Zeszłorocznego Davos polscy politycy z partii rządzącej nie mogą udać za udane. Już na samym wstępie jak cios obuchem powitał ich bardzo krytyczny artykuł w "The Wall Street Journal". Trudno było go przeoczyć, bo pismo dostał każdy uczestnik szczytu, a tekst był anonsowany już na pierwszej stronie. Jego autorzy zarzucili polskim władzom wycinanie Lecha Wałęsy z najnowszej historii Polski.

Zwrócili uwagę na fakt, iż władza "próbuje przemodelować demokrację, którą Lech Wałęsa pomagał budować". Dodali, że rząd PiS "tworzy nowy rodzaj demokracji, zgodny z populistyczną, nacjonalistyczną wizją", a także podważa nie tylko dziedzictwo Wałęsy, ale także prawie trzydzieści lat rozwoju kraju i dążenia Polski do modelu zachodniego państwa.

Prezydent Duda nie spotkał się w Davos z Angelą Merkel czy Donaldem Trumpem. Z tym drugim w tym roku też się nie spotka, bo Trump już dawno zapowiedział, że nie wybiera się do Szwajcarii. Na dodatek anulował wyjazd całej amerykańskiej ekipy rządowej z powodu tzw. shutdownu. To częściowe zawieszenie działalności rządu, spowodowane sporem między prezydentem a politykami Partii Demokratycznej w Kongresie w sprawie finansowania budowy muru na granicy USA z Meksykiem. Trump domaga się ten cel 5,7 mld dolarów, zaś Demokraci nie chcą o tym słyszeć, twierdząc, że jest to projekt niegodziwy, niemoralny a na dodatek marnujący pieniądze podatników.

Polscy politycy nie spotkają się też z Emmanuelem Macronem i Theresą May. Oboje mają sporo roboty w swoich krajach i zapowiedzieli, że nie przyjadą do Davos.

Co w tym roku będzie działo się w Davos?

Forum odbędzie się w dniach od 22 do 25 stycznia, a uczestnicy będą dyskutować o tym, jak stworzyć lepszą wersję globalizacji. Temat brzmi „Globalizacja 4.0: Kształtowanie światowego ładu w dobie czwartej rewolucji przemysłowej”. Chodzi o podjęcie globalnej współpracy w celu wyeliminowania zjawisk, które powodują, iż brak podnoszenia poziomu życia wzbudza populizm i nacjonalizm. A po drugie – oczywiście o walkę z globalnym ociepleniem.

Najmłodszym uczestnikiem (16 lat) będzie południowoafrykański fotograf przyrody Skye Meaker, a najstarszym 92-letni sir David Attenborough. Oprócz nich w Davos pojawi się ok. 3 tys. osób, w tym książę William i mnóstwo przywódców państw, koncernów i organizacji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Zobacz również: Davos to nie tylko ŚFE. Najlepsze zaczyna się po szczycie
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(83)
skorpionjk
5 lata temu
"The Wall Street Journal" to coś jak Gazeta Wybiórcza. Dlaczego ma pisać dobrze o rządach PiS jak przedrukowuje artykuły z GW
ciekawy
5 lata temu
a jak tam warunki narciarskie główne zmartwienie wiadomo kogo
ewa
5 lata temu
No ja co robił,poleciał za ośmiorniczkami
zamożny
5 lata temu
Co będzie w tym roku w Davos?? :-)))) no przecież wczoraj w tvp zapowiedziano że pan Duda spotykać się będzie z MOŻNYMI TEGO ŚWIATA :-))))Tylko nie wiedziałem od kiedy możni tego świata to obywatele Brazylii, Argentyny albo młody fotograf z starym sir :-)) . Trzeba by naszym "możnym" przypomnieć kto jest możnym tego świata bo chyba jednak nie wiedzą.
antyklerykal
5 lata temu
"Kryzys na Ukrainie uwydatnia ułomność cywilizacji Zachodu " Neonazistowskie władze Kijowa rozpętały wojnę domową na Ukrainie – zostały w nią wkręcone przez fanatyczną, przepełnioną nienawiścią partię podżegaczy wojennych. To wystarczyło. Ale interesy zakrojone na większą skalę załatwia się inaczej – przy wykorzystaniu mediów korporacyjnych oraz władz krajów-pacynek, które wywracają kota ogonem i obwiniają za konflikt na Ukrainie Putina i Rosję. To wprawia w ruch machinę geostrategicznej, ekonomiczno-militarnej kampanii wojennej od Wschodniej Europy po Rosję. Wierutne kłamstwa na temat Putina są konieczne, bo służą zamaskowaniu pułapki zastawianej przez finansowego drapieżnika z Zachodu. Na Ukrainie zdaje się wyłaniać swoista, olbrzymia macierz wypłat, rodem z teorii gier, dla licznych graczy: korporacji przemysłu zbrojeniowego oraz służb wojskowych Stanów Zjednoczonych, agrobiznesu skoncentrowanego na uprawie roślin modyfikowanych genetycznie, funduszy spekulujących długiem i walutami, monopolistów dostarczających prywatne usług socjalne, firm naftowych wykorzystujących technologię szczelinowania na nowo odkrytych, bogatych w ropę złożach, producentów śmieciowej żywności, podobnej do tej, którą wytwarza Poroszenko w ramach aliansu z amerykańskimi wytwórcami żywności a la Frankenstein, i wreszcie, dla bynajmniej nie mniej ważnego podmiotu – Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), który pomaga w finansowaniu konfliktu na Ukrainie, bo chce ją ogołocić ze wszystkiego. MFW narzuca już zadłużonym, biednym krajom kancerogenny, globalny system obiegu pieniądza, który otwiera ich wewnętrzne rynki i przygotowuje je na dokarmianie zagranicznym kapitałem, na pojawienie się firm specjalizujących się w wyprzedaży przecenionych aktywów, na drastyczną obniżkę pensji i świadczeń socjalnych, na okrojone emerytury, opiekę socjalną i edukację, na wyprzedaż infrastruktury historycznej – w celu obsługi narastającego zadłużenia bankowego – ogólnie mówiąc, na nieustające zapotrzebowanie na transnarodowy zastrzyk gotówki oraz generowanie zysków kosztem zwykłych obywateli, na każdym poziomie ich życia. MFW i Wall Street w taki właśnie sposób już od ponad 35 lat konsekwentnie ograbiają Afrykę, Amerykę Łacińską, Azję Południowo-Wschodnią, Południową Europę, a także własny kraj – Stany Zjednoczone. Obecnie nadszedł czas na socjaldemokratyczną Europę, kraj za krajem, rozpoczynając od tych najbardziej zadłużonych i bezsilnych. W celu zniszczenia uwarunkowanej etnicznie, tj. słowiańskiej unii ekonomicznej pomiędzy sąsiadującymi ze sobą Ukrainą i Rosją, należy ograbić Ukrainę przy użyciu sił zbrojnych. Historyczna współpraca pomiędzy tymi krajami stanowiła, w pewnym sensie, ostatnią linię obrony – opartą na konserwatywnym etosie, podzielanym przez oba społeczeństwa bogate w zasoby naturalne, z Putinem na czele, stawiającym czoła znacznie bogatszym pod względem gospodarczym Stanom i UE oraz ich śmiertelnej broni, którą grożą Rosji, wzywając ją do uległości ...................."
...
Następna strona