Od kilku lat ceny bobu biją rekordy. W 2020 w hurcie kosztował 40 złotych za kilogram. W sklepach i na bazarach ceny dobijały do 50 złotych.
Winne są dwie plagi, które zbiegły się w tym samym czasie, czyli susza oraz brak rąk do pracy, wywołany zamrożeniem gospodarki z powodu epidemii koronawirusa.
W tym roku sytuacja była jeszcze gorsza. Ceny bobu pobiły zeszłoroczny rekord i przekraczały 42 złote za kilogram.
Jednak, jak mówi portalowi sadyogrody.pl plantator bobu, rolnicy są z tego powodu zadowoleni. Bo dopiero teraz zaczynają zarabiać.
- Nie życzę nikomu, ale ja zarabiam tylko na suszy, bo wtedy bobu jest mało i ceny są przyzwoite. Po co mi zawieźć 5 ton bobu, skoro za 1,5 tony mam więcej, bez tej pracy? W warzywnictwie odbić się można tylko na suszy - mówi portalowi plantator.
Uprawą bobu zajmuje się od lat i jak twierdzi, dziś jest ona na granicy opłacalności. Wszystko przez to, że koszty stale rosną, a ceny w skupie właściwie nie. Chyba że jest susza.
- Cofnijmy się do roku 1997 roku - kilogram nasion kosztował 5 zł, paliwo 1,80, pracownikom płaciłem 3,50 za godzinę; pierwszy bób sprzedawałem za 14 zł. Dziś nasiona kosztują 25 zł, paliwo 6 zł, a bób 4 zł. Ja zaczynałem od 3,70 ha, i z tego postawiłem dom, halę, kupiłem maszyny, wychowałem dzieci; dziś muszę mieć 20 ha, żeby przeżyć, bo dziś, żeby osiągnąć ten sam dochód z hektara, trzeba powiększać areał ośmiokrotnie - wyjaśnia w rozmowie z portalem sadyogrody.pl.
Jak tłumaczy rolnik, ogromnym problemem dla plantatorów jest znalezienie osób do pracy przy zbiorach.
- Dziś nikt z wioski do pracy nie przyjdzie, choćby mu na jedzenie brakowało. Dlatego od wielu lat zatrudniam Ukraińców, mimo że w okolicy są bloki popegieerowskie i ludzie z tych bloków nie pracują. Ale nie biorę ludzi od pośredników, przyjeżdżają stale ci sami, rodzinami, nawet w czasie pandemii - mówi portalowi sadyogrody.pl.