Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. WZI
|

Tak wygląda biznes rolnika. "Zarabiam tylko na suszy"

12
Podziel się:

"Nie życzę nikomu, ale ja zarabiam tylko na suszy, bo wtedy bobu jest mało i ceny są przyzwoite" - mówi w rozmowie z portalem sadyogrody.pl Marek Bocianowski, producent bobu z Dobrosławia. Jego zdaniem ceny wciąż są zbyt małe, żeby produkcja była opłacalna.

Tak wygląda biznes rolnika. "Zarabiam tylko na suszy"
bób w worku (Adobe Stock)

Od kilku lat ceny bobu biją rekordy. W 2020 w hurcie kosztował 40 złotych za kilogram. W sklepach i na bazarach ceny dobijały do 50 złotych.

Winne są dwie plagi, które zbiegły się w tym samym czasie, czyli susza oraz brak rąk do pracy, wywołany zamrożeniem gospodarki z powodu epidemii koronawirusa.

W tym roku sytuacja była jeszcze gorsza. Ceny bobu pobiły zeszłoroczny rekord i przekraczały 42 złote za kilogram.

Zobacz także: Money.To się liczy_rozmowa z Panem Markiem Obrębalskim

Jednak, jak mówi portalowi sadyogrody.pl plantator bobu, rolnicy są z tego powodu zadowoleni. Bo dopiero teraz zaczynają zarabiać.

- Nie życzę nikomu, ale ja zarabiam tylko na suszy, bo wtedy bobu jest mało i ceny są przyzwoite. Po co mi zawieźć 5 ton bobu, skoro za 1,5 tony mam więcej, bez tej pracy? W warzywnictwie odbić się można tylko na suszy - mówi portalowi plantator.

Uprawą bobu zajmuje się od lat i jak twierdzi, dziś jest ona na granicy opłacalności. Wszystko przez to, że koszty stale rosną, a ceny w skupie właściwie nie. Chyba że jest susza.

- Cofnijmy się do roku 1997 roku - kilogram nasion kosztował 5 zł, paliwo 1,80, pracownikom płaciłem 3,50 za godzinę; pierwszy bób sprzedawałem za 14 zł. Dziś nasiona kosztują 25 zł, paliwo 6 zł, a bób 4 zł. Ja zaczynałem od 3,70 ha, i z tego postawiłem dom, halę, kupiłem maszyny, wychowałem dzieci; dziś muszę mieć 20 ha, żeby przeżyć, bo dziś, żeby osiągnąć ten sam dochód z hektara, trzeba powiększać areał ośmiokrotnie - wyjaśnia w rozmowie z portalem sadyogrody.pl.

Jak tłumaczy rolnik, ogromnym problemem dla plantatorów jest znalezienie osób do pracy przy zbiorach.

- Dziś nikt z wioski do pracy nie przyjdzie, choćby mu na jedzenie brakowało. Dlatego od wielu lat zatrudniam Ukraińców, mimo że w okolicy są bloki popegieerowskie i ludzie z tych bloków nie pracują. Ale nie biorę ludzi od pośredników, przyjeżdżają stale ci sami, rodzinami, nawet w czasie pandemii - mówi portalowi sadyogrody.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(12)
yxyxy
3 lata temu
zarabia na suszy, bo wtedy dostaje dopłaty.
brawo pis
3 lata temu
w polsce nie opłaca się pracować
ALO
3 lata temu
Kiedy likwidacja KRUS?
aaa
3 lata temu
Bobu jest za dużo. Kiedyś na mojej wsi siał go tylko jeden rolnik, teraz ma prawie każdy. Więcej - 2-3 ha lub mniej 0,2-0,5 ha ale ma. Może trzeba szukać innych roślinek, a nie ciągle to samo? Poza tym pokaż mi pan rolnik taki biznes miejski który pozwoli wybudować dom, hale i jeszcze dzieci wychować w nawet pięć lat. A pan by tak chciał, bo raz pan trafił z produkcją. I jeszcze jedno panu napiszę: przy takich dochodach jak pan miał płacenie KRUS w wys 500 zł za kwartał to kpina w żywe oczy miejskich przedsiębiorców.
Ala ma kota
3 lata temu
Przestań narzekać, jak ci źle to sprzedaj ziemię, pieniędzy wystarczy do końca życia