W Polsce zabrakło prądu. Pomogła Ukraina
W poniedziałek wieczorem w polskim systemie energetycznym zabrakło mocy. Przez słaby wiatr i brak słońca konieczna była interwencyjna pomoc z Ukrainy. Eksperci uspokajają, ale ostrzegają: takie sytuacje będą się powtarzać, bo luka wytwórcza w Polsce rośnie - podaje next.gazeta.pl.
W poniedziałek 2 czerwca między godziną 20 a 21 w polskim systemie elektroenergetycznym wystąpił niedobór mocy – potwierdziły Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Ratunkiem okazała się awaryjna interwencja z Ukrainy, która przesłała Polsce od 200 do 400 MW energii.
– Prognozowaliśmy niską rezerwę. Część jednostek konwencjonalnych wieczorem nie wznowiła pracy, a wiatr był słabszy, niż zakładano. Powstała luka wytwórcza – tłumaczył rzecznik PSE Maciej Wapiński w rozmowie z energetyka24.pl. Uspokaja jednak, że sytuacja była pod kontrolą. Jak wskazał, "system pracował stabilnie i nie było powodów do niepokoju".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poważne problemy Niemiec. "Czegoś takiego nie spotkałem od 35 lat"
Wapiński zaznacza, że takie incydenty mogą się nasilać. "Im będziemy mieli mniej mocy dyspozycyjnych, tym częściej będą występować niedobory. Luka wytwórcza w Polsce już w 2025 r. ma wynieść 8 GW, a w 2040 r. może sięgnąć nawet 18 GW" – wynika z danych PSE i analiz Instytutu Sobieskiego.
Nawet planowana budowa elektrowni jądrowych o mocy 6–9 GW nie wystarczy, by ją całkowicie zlikwidować.
Już wcześniej prezes URE Rafał Gawin ostrzegał, że Polska potrzebuje rozwiązań, które pozwolą utrzymywać moce węglowe w dyspozycji, ale konieczne będzie przechodzenie na gaz.
– W miejsce bloków węglowych muszą powstać jednostki gazowe, jądrowe czy działające np. na biomasę. Bez tego takie interwencje jak ta z Ukrainy mogą stać się normą - dodał Maciej Wapiński.