Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Węgry palą zboże, Słowacja zamyka rynek. W Polsce mnożą się pytania

Podziel się:

Węgry i Słowacja zamykają rynki przed ukraińskim zbożem. Do polskich prokuratur i służb napływają nowe doniesienia ws. oszustw przy sprawdzaniu zbóż z Ukrainy. Money.pl zapytał największych producentów mąki w kraju, czy wykorzystują zboże z Ukrainy i jakie. Wszyscy uspokajają.

Węgry palą zboże, Słowacja zamyka rynek. W Polsce mnożą się pytania
Kilka prokuratur w Polsce prowadzi dochodzenia w sprawie oszustw dotyczących obrotu zbóż z Ukrainy (Getty Images for BFC)

Na Węgrzech spalono 29 ton ukraińskiej kukurydzy po tym, jak w pobranych do badań próbkach wykryto m.in. mykotoksyny (produkty przemiany materii grzybów) i organizmy modyfikowane genetycznie zakazane w UE.

Węgrzy na początku kwietnia zapowiedzieli, że będą sprawdzać jakość ukraińskiego zboża trafiającego na krajowy rynek według tych samych wymogów, jakie obowiązują wobec zbóż uprawianych w Unii Europejskiej.

Z kolei Słowacja w czwartek zakazała wprowadzania na rynek zboża z Ukrainy. W transporcie 1,5 tys. ton produktu z tego kraju stwierdzono przekroczone normy stężenia pozostałości pestycydów. Laboratoryjna analiza ustaliła, że stężenie jest groźne dla zdrowia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polacy pokochali pompy ciepła. Ile trzeba zainwestować?

Ruszają dochodzenia w sprawie oszustw

Zdaniem profesora SGGW Arkadiusza Artyszaka, eksperta od uprawy zbóż, kierownika Katedry Agronomii, doniesienia z Węgier czy Słowacji to czubek góry lodowej. Do Polski sprowadzano bowiem znacznie więcej surowca z Ukrainy niż do obu tych krajów.

Jak mówi prof. Artyszak, polscy rolnicy mieli i nadal mają problem ze zbyciem swojego zboża, bo duże zakłady produkcyjne oraz magazyny zbożowe wolały sprowadzać dużo tańszy surowiec z Ukrainy.

Nie zawsze były to zboża, które nadawały się do spożycia. Jak donosiły media, w tym dziennik "Rzeczpospolita", fałszowano dokumenty w ten sposób, że deklarowano na granicy wwożone do Polski zboże jako te, które nie jest przeznaczone do spożycia, lub poświadczano nieprawdę, że zboże przewożone jest przez nasz kraj tranzytem albo że krajem pochodzenia jest Polska. A następnie wprowadzano je do obrotu spożywczego.

Kilka prokuratur w kraju prowadzi dochodzenia w sprawie oszustw dotyczących obrotu zbóż z Ukrainy. Jedno z postępowań – Prokuratury Okręgowej w Zamościu – zostało wszczęte po zawiadomieniu, jakie złożył do niej Wojewódzki Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie (WIJHARS).

Jak poinformowała money.pl dyrekcja inspekcji handlowej w Lublinie, w czasie przeprowadzanej przez nią kontroli w kilku firmach wykryto nieprawidłowości dotyczące jakości używanego tam zboża.

Jak natomiast podaje "Rz", prokuratura w Zamościu ustaliła, że dokumentacja dotycząca zboża była fałszowana. Do zakładów tych dostarczano zboże ukraińskie jako polskie. Proceder trwał kilka miesięcy. Zakłady brały surowiec z tej samej firmy spod Hrubieszowa. Jedna z firm wprowadziła mąkę z tego ziarna do sprzedaży na rynek. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów karnych. Toczy się postępowanie w sprawie.

Skala oszustw i nieprawidłowości ws. importu ukraińskich zbóż może być dużo większa. Jak wskazuje Państwowa Inspekcja Sanitarna, tylko w I kwartale 2023 r. po kontroli sanitarnej na granicy towarów ukraińskich (a badano tylko te produkty, które deklarowano w dokumentach jako żywność docelowo sprowadzaną do Polski) w 53 przypadkach podjęto decyzję zakazu wprowadzenia ich do obrotu.

Powodem wydania takich decyzji były zanieczyszczenia żywności żywymi szkodnikami, wykrycie niedozwolonych środków do fumigacji (czyli dezynsekcji zbóż) oraz złe warunki transportu.

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował w czwartek, że powołany zostanie duży zespół śledczy, który ma zbadać informacje o oszustwach. W jego skład wejdą prokuratorzy, służby celno-skarbowe, weterynaryjne i sanitarne, a także ABW i policja.

Wszystkie sprawy związane z nielegalnym importem zboża z Ukrainy mają trafiać do Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, która będzie w tej sprawie nadzorowana przez Prokuraturę Krajową.

Producenci mąki wydają oświadczenia

Dla dobra prowadzonych postępowań inspekcja handlowa w Lublinie odmówiła nam podania, w jakich firmach przeprowadzała wspomniane wyżej kontrole, które wykazały nieprawidłowości. Nie ujawnia na razie żadnych szczegółów nt. ich przebiegu. Wiadomo jedynie, że postępowanie w sprawie toczy się z udziałem trzech dużych producentów mąki.

Jak podkreśla prof. Artyszak, zagrożenie wynikające z wprowadzenia do obrotu zboża, które nie jest sprawdzane, bo jest deklarowane na granicy jako niespożywcze (tzw. techniczne), może być dla zdrowia ludzi i zwierząt duże.

W tzw. zbożu technicznym mogą się znajdować szkodniki zbożowe, toksyny grzybów czy zakazane w Unii pestycydy, a także różne domieszki innych zbóż lub przekroczone normy dotyczące substancji szkodliwych. Takie zboże powinno być niszczone, najczęściej się je pali.

Nasz rozmówca tłumaczy, że jeśli zboże deklarowane jest na granicy jako niespożywcze, nie musi spełniać żadnych norm jakościowych, które stosuje się w stosunku do żywności. Nikt takiego zboża nie kontroluje. Używa się go bowiem najczęściej jako surowca energetycznego. Jest ono też dużo gorszej jakości, przez co jest tańsze niż zboże spożywcze.

Zapytaliśmy duże firmy skupujące i przetwarzające zboża, czy sprowadzały ukraińskie ziarno i czy sprawdzały jego jakość.

Właściciel firmy Max-plon z woj. lubelskiego, która na dużą skalę zajmuje się skupem i magazynowaniem zbóż, dementuje nieoficjalne doniesienia, jakoby miał już dostać urzędowy nakaz zniszczenia zboża pochodzącego z Ukrainy.

Prawdą jest natomiast, że kupowaliśmy pszenicę z Ukrainy, ale nie kupowaliśmy nigdy pszenicy z przeznaczeniem na tzw. cele techniczne. Zakupione zboże zostało na granicy odprawione i dopuszczone do obrotu przez służby państwowe, na co mamy stosowne dokumenty – zapewnia Marek Wąsiel.

Pytania o import zboża zadaliśmy również jednemu z największych producentów mąki w kraju – firmie Polskie Młyny. Na swojej stronie internetowej spółka zamieściła oświadczenie, że nie kupowała pszenicy z Ukrainy. Wskazuje, że do swojej produkcji używa wyłącznie surowca od polskich producentów, a niedobory uzupełnia niewielkim importem z Unii Europejskiej.

Władze spółki podkreślają, że każda partia surowca – od przyjęcia do zakładu do wydania wyrobu gotowego – podlega wielokrotnemu badaniu pod kątem jakościowym przez wykwalifikowanych pracowników laboratoriów zakładowych.

Losowe próby surowca wysyłane są do zewnętrznych certyfikowanych laboratoriów badawczych – podkreślają Polskie Młyny w odpowiedzi na pytania money.pl.

Władze spółki zapewniają również, że podlegają częstym kontrolom państwowych inspekcji pod kątem jakości zakupionego surowca.

Również w Polskich Zakładach Zbożowych "PZZ" w Krakowie zapewniają, że nie kupowali i nie kupują pszenicy z Ukrainy. Dyrektor ds. zakupu surowca i logistyki w "PZZ" w Krakowie Robert Peter zapewnia, że z każdej dostawy surowca, niezależnie od wielkości danej partii oraz statusu dostawcy, pobierana jest próba do analizy laboratoryjnej, zgodnie z funkcjonującym w spółce systemem zarządzania jakością.

– Analiza ta musi potwierdzić przydatność ziarna do przetwórstwa z przeznaczeniem na cele konsumpcyjne dla ludzi. Dopiero po pozytywnym wyniku kontroli taka dostawa jest zatwierdzana i przeznaczana do rozładunku – zapewnia Peter.

Z kolei spółka Melvit, kolejny producent mąki, informuje, że obecnie nie kupuje zbóż z Ukrainy. – Jedyne zboże z Ukrainy, jakie przetwarzaliśmy, to był owies ekologiczny kupiony od polskiej firmy, która ma na Ukrainie własne uprawy – wskazuje w oświadczeniu dla money.pl.

Władze spółki podkreślają, że mają własne laboratorium, które jest wyposażone w urządzenia analityczne, dzięki którym dokładnie weryfikują każdą dostawę surowca.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl