Kawa i czekolada tylko z pewnego źródła. Nowe prawe obejmie 120 tys. polskich firm
Unijna konsumpcja ma ogromny wpływ na degradację lasów w różnych częściach świata. Dlatego biznes przygotowuje się do zmian w prawie, które mają temu zapobiec. Nowe przepisy obejmą 120 tys. polskich firm.
Bydło, kakao, kawa, palma olejowa, soja, drewno oraz kauczuk (obecny np. w oponach), a także produkty od nich pochodzące mają ogromny wpływ na degradację światowych lasów. I choć UE nie jest kluczowym producentem wymienionych dóbr, to nadrabia ich konsumpcją i produkcją towarów z ich udziałem (m.in. drewniane meble, czekolada, kawa palona, opony gumowe czy mięso z bydła).
Hodowla bydła jest główną przyczyną wylesiania w Ameryce Południowej – lasy tropikalne wycina się tu pod pastwiska. Podobnie jest z soją - zwłaszcza w Brazylii karczuje się m.in. Amazonię pod pola uprawne. Plantacje palm olejowych wypierają lasy deszczowe w Indonezji i Malezji, niszcząc m.in. siedliska orangutanów. W wielu regionach tropikalnych lasy przekształca się w plantacje kawy. Natomiast kakao przyczynia się do wylesiania głównie w Afryce Zachodniej, z powodu kosmicznych cen rośnie też przestępczość. Financial Times" podawał, że ziarna kakaowca z Wybrzeża Kości Słoniowej czy Ghany przemyca się jak niegdyś kokainę z Kolumbii.
Jak negocjuje się z Lidlem i Biedronką? "To jest Dziki Zachód"
Jeśli szkodzą lasom, to ich nie kupimy
Żeby ograniczyć wpływ na degradację lasów, powstało rozporządzenie EUDR (EU Deforestation Regulation).
Jeśli przy produkcji soi, kawy, kakao, oleju palmowego czy mięsa wycinane są lasy, to te produkty nie powinny trafiać na europejskie półki. Dziś to europejski rynek odpowiada za około 15 proc. globalnego wylesiania – tłumaczy dr Paulina Sobiesiak-Penszko, szefowa Instytutu Strategii Żywnościowych Grunt.
EUDR będzie wymagała od firm specjalnych certyfikatów, potwierdzających, że produkcja dóbr, którymi handlują, nie przyczyniła się do wylesiania i że odbyła się zgodnie z prawem kraju pochodzenia. – Prawo będzie miało duże znaczenie dla zwiększenia przejrzystości łańcuchów dostaw, zawiera bowiem obowiązek zbierania informacji o dokładnym pochodzeniu produktów wprowadzanych na rynek UE. Pomoże to m.in. w skutecznym egzekwowaniu sankcji na sprowadzanie drewna i produktów drewnopochodnych z Rosji i Białorusi, z korzyścią dla krajowego przemysłu przetwórstwa drewna. Sankcje te dotychczas były regularnie obchodzone, ograniczając konkurencyjność polskiego przemysłu drzewnego – wyjaśnia Augustyn Mikos, ekspert ds. polityk leśnych Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Rozporządzenie przyjęto w maju 2023 r., ale Komisja Europejska przełożyła jej wdrożenie – z końca 2024 r. na koniec 2025 r. Teraz znów pojawiły się głosy dotyczące przesunięcia wdrożenia dyrektywy.
O co chodzi z wylesianiem?
W dokumencie EUDR czytamy m.in.: "(...) oszacowano, że bez odpowiedniej interwencji regulacyjnej konsumpcja i produkcja w UE tylko sześciu towarów (bydła, kakao, kawy, palmy olejowej, soi oraz drewna) spowodowałaby do 2030 r. wzrost do około 248 tys. hektarów wylesionych obszarów rocznie". Dalej dowiadujemy się m.in., że w latach 1990–2008 UE odpowiadała za przywóz i konsumpcję jednej trzeciej produktów rolnych związanych z wylesianiem.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że na przestrzeni 30 lat utracono na świecie 420 mln ha lasów. To obszar większy niż UE. Wylesianie i degradacja lasów są ważnymi czynnikami wpływającymi na globalne ocieplenie i utratę różnorodności biologicznej. Opublikowane niedawno w "Nature Plants" badanie prowadzone przez ponad 40 lat na 188 działkach w Amazonii, pokazało, jak ważne jest, byśmy utrzymali lasy względnie nienaruszone i w dobrej kondycji.
Drzewa w wolnych od wylesiania częściach Amazonii, zwłaszcza te najstarsze i największe, urosły przez czas obserwacji bardziej, niż można się było spodziewać. To oznacza, że są odporniejsze na wytwarzane przez nas zanieczyszczenia, niż się dotąd wydawało. Przypomnijmy, że wzrost drzew wynika m.in. z pochłaniania CO2 z atmosfery, ale nie jest to proces, który może trwać w nieskończoność i lepiej radzą sobie z nim stare lasy, niż młode nasadzenia.
– Lasy to nasz największy sprzymierzeniec w walce ze zmianą klimatu. Pochłaniają rocznie równowartość ok. 20 proc. antropogenicznych emisji CO2 do atmosfery. Szacuje się, że z lasami związane jest 80 proc. lądowej różnorodności biologicznej – tłumaczy Mikos. – Tymczasem, mimo podejmowanych wysiłków, lasy wciąż znikają w zatrważającym tempie. W rekordowym 2024 r. utraciliśmy 6,7 mlna ha lasów tropikalnych, z czego połowę na skutek pożarów, a resztę na skutek działalności człowieka, w tym ekspansji upraw i wycinek – dodaje ekspert i podkreśla, że EUDR ma na celu zatrzymanie tego trendu.
Kto opóźnia EUDR i dlaczego?
Wygląda na to, że największe firmy zdążyły z przygotowaniem się do nowych warunków handlu. O ile pierwsze odroczenie wdrożenia tego prawa było argumentowane przez KE koniecznością wydłużenia okresu przygotowawczego dla biznesu, o tyle to biznes pogania dziś UE.
Pod koniec września KE poinformowała, że rozważa przesunięcie wdrożenia EUDR, a powodem ma być niedostateczne przygotowanie unijnych systemów informatycznych, które mają obsługiwać wymogi związane ze śledzeniem pochodzenia towarów.
– To byłoby śmieszne, gdyby nie było tak tragiczne. Komisja robi z siebie głupców, wykorzystując własny, niewystarczający system informatyczny jako wymówkę do opóźnienia najważniejszego na świecie prawa leśnego po raz drugi w ciągu 12 miesięcy. W obecnej erze szybkiej ewolucji technologicznej absurdalne jest to, że administracja największego jednolitego rynku świata najwyraźniej nie radzi sobie z tymi danymi – odpowiedział prawnik międzynarodowej organizacji ClientEarth Michael Rice.
– Te problemy rzeczywiście istnieją – mówi dr Sobieszak-Penszko. – Ale odwlekanie zmian ich nie rozwiąże. Natomiast pogłębi zależność Europy od systemu, który wciąż opiera się na eksploatacji przyrody poza naszym kontynentem.
Nie ma jednomyślności
Nestlé, Ferrero, Mars, Wrigley czy Olam Agri zaapelowały o jasność i przewidywalność przepisów, a co za tym idzie – nieodwlekanie wdrożenia ich. Niepewność co do daty wejścia w życie EUDR ma tym firmom utrudniać planowanie i inwestycje w łańcuchy dostaw.
Wtóruje im polski biznes. - Jesteśmy gotowi do wdrożenia zasad EUDR w naszej firmie. Zdecydowanie popieramy wszelkie działania mające na celu walkę z wylesianiem. Nasz biznes bezpośrednio zależy od natury, więc zdajemy sobie sprawę z ryzyk związanych z utratą bioróżnorodności oraz zmianami klimatu, i chcemy je minimalizować. Natomiast zdecydowanie sprzeciwiamy się takiemu trybowi stanowienia prawa przez UE. Wprowadza ono ciągłą niepewność legislacyjną i utrudnia racjonalne planowanie działań biznesowych – tłumaczy Bartosz Mierzwiak, członek zarządu firmy BART, produkującej tekturę i opakowania z tektury falistej.
Nowe przepisy krytykują Mondelez i Lavazza - wskazują, że bez w pełni działających systemów i wytycznych wdrożenie może być chaotyczne. Zdania podzielone są także w Parlamencie Europejskim.
Dr Paulina Sobiesiak-Penszko: – Każde kolejne przesunięcie wejścia w życie EUDR, to w praktyce miesiące legalnego importu towarów, które niosą ze sobą dramatyczne skutki dla środowiska i lokalnych społeczności od Indonezji, przez Afrykę i Amazonię, gdzie lasy tropikalne znikają w zawrotnym tempie – mówi ekspertka. Dodaje, że opóźnienia to nie tylko problem środowiskowy, ale także regulacyjny, bo uderza w przedsiębiorców od dwóch lat przygotowujących się do zmian. – To również podtrzymywanie nieprzejrzystego dla konsumentów systemu, w którym niemożliwe jest rzetelne sprawdzenie, w jaki sposób powstaje żywność trafiająca na europejski rynek. Jak w takiej sytuacji Europa chce zagwarantować jakość i wiarygodność importowanej żywności, podpisując nowe umowy handlowe na przykład z krajami Ameryki Południowej? – pyta ekspertka.
Na decyzję KE czeka też Polska ze swoim projektem ustawy implementującej EUDR. Wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała zapowiedział, że tuż po deklaracji KE resort skieruje projekt do uzgodnień międzyresortowych. Dorożała widzi w EUDR dużo pozytywnych aspektów, ale również zagrożenia i ryzyka, dlatego spotykał się z przedstawicielami KE, by wypracować "pewnego rodzaju ułatwienia".
Uwagi dotyczące rozporządzenia pojawiają się nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach UE - zaznaczył, cytowany przez PAP. – Czekamy na decyzję polityczną KE odnośnie finalnego kształtu tego rozporządzenia, ale również okresu jego wejścia w życie. To będzie definiowało wszystkie najważniejsze prace - podkreślił wiceminister. Ocenił, że wprowadzanie zmian w projekcie ustawy w momencie, kiedy nie wiadomo, jaka będzie decyzja KE, "trochę się mija z celem".
Rozporządzenie EUDR dotyczy w Polsce ok. 120 tys. przedsiębiorców
– Jeżeli podmiot nie może zgromadzić wymaganych informacji, musi wstrzymać się od wprowadzenia produktów do obrotu w UE lub od ich wywozu. W przeciwnym razie na dany podmiot zostaną nałożone sankcje - mówiła dla PAP Magdalena Bukowska, dyrektorka departamentu leśnictwa i łowiectwa w resorcie klimatu. Dodała, że są to zarówno kary z Kodeksu karnego, jak i kary administracyjne, i mogą być "bardzo dotkliwe dla przedsiębiorcy".
Polska i inne kraje UE zaklasyfikowano jako kraj niskiego ryzyka wylesienia. Oznacza to, że możemy stosować uproszczone zasady. Roczny koszt obsługi nowych przepisów dla instytucji w całej UE to 2,6 mld euro. Podobne koszty poniosą też firmy objęte nowym obowiązkiem.