Wyborcy są rozczarowani miękkością Tuska? Ekspert: rząd ma bunt na pokładzie
Istnieje "czerwona linia", po przekroczeniu której rząd nie będzie już w stanie odzyskać kontroli nad żadną skuteczną narracją polityczną - mówi Michał Fedorowicz z europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. - Jeżeli do tego czasu nie opanuje sytuacji związanej z własną bańką, to tego rządu po prostu nie będzie bronić jego własna grupa wyborców - ocenia.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, money.pl: Kto dzisiaj najbardziej krytykuje rząd Donalda Tuska?
Michał Fedorowicz, przewodniczący europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura, badającego media społecznościowe: Największym krytykiem rządu Donalda Tuska nie są już wyborcy PiS czy Konfederacji, ale niezadowoleni wyborcy KO. Ta krytyka przekłada się na całe media społecznościowe w sposób, którego wcześniej nie obserwowaliśmy.
Najbardziej rozliczają rząd z braku działań wobec PiS-u i dopuszczenia do zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego 6 sierpnia. Tu głównie na celowniku jest Adam Bodnar. Do tej pory bańka opozycyjna krytykowała rząd, a broniła go bańka wyborców partii koalicyjnych, zwłaszcza KO.
Tymczasem dziś, oprócz klasycznych ataków ze strony Konfederacji i PiS-u, ataki idą ze strony bańki lewicowej - że rząd nie jest wystarczająco lewicowy. A równocześnie mamy ataki ze strony bardzo silnej bańki politycznej zbliżonej do grup "Silnych Razem" czy "Sieci na wybory", które są rozczarowane miękkością rządu Donalda Tuska. Ci wyborcy oczywiście dzisiaj jeszcze wierzą, że sam premier Tusk wyprowadzi i ogarnie całą sytuację, natomiast niezadowolenie jest spowodowane głównie brakiem rozliczeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koalicja nie przetrwa zmiany premiera? Gawkowski zabrał głos
Czy rząd może przebić się z dobrymi wiadomościami?
Rząd nie tyle nie ma pozytywnych komunikatów, co nie ma sieci dystrybucji tych komunikatów dalej. Żeby informacja przeszła dalej w mediach społecznościowych, potrzebne są wyświetlenia, interakcje, polubienia, komentarze, udostępnienia.
Dzisiaj ta bańka działa selektywnie, ona dzisiaj prowadzi swoją własną politykę, nie chwali rządu za to, co robi, ma to w nosie, ponieważ jest obrażona za brak rozliczeń PiS i za dopuszczenie prezydenta elekta 6 sierpnia do zaprzysiężenia. Czyli ta strona, która normalnie powinna wspierać rząd, zajmuje się głównie krytyką rządu i jego niedoróbek. Tutaj nie ma możliwości, żeby było cokolwiek lepiej komunikacyjnie.
Czy dodanie rzecznika prasowego rządu coś zmieniło?
Paradoksalnie ta sytuacja w ogóle nie dotyczy osoby rzecznika. Z perspektywy algorytmu, jeżeli mamy jedną informację pozytywną, to żeby ona przeszła dalej, muszą być wyświetlenia, interakcje. A tej sieci dystrybucji po prostu nie ma - jest obrażona i nie wspiera.
Jakie są proporcje tej krytyki?
40 proc. ogółem całej krytyki rządu stanowi brak rozliczeń Prawa i Sprawiedliwości. Następne 30 proc. to sprawy gospodarcze, 20 proc. to inne kwestie polityczne, a 10 proc. to drobne sprawy. A jeśli mamy 40 proc., które dotyczą braku rozliczeń PiS-u, to trudno podejrzewać, że to pisze sam PiS. To byłby rodzaj masochizmu.
Dlatego rząd ma problem nie z klasycznym sporem opozycja-rząd, bo on był zawsze, tylko z niezadowoleniem swoich fanów. Ono jest ogniskowane na Adamie Bodnarze, którego dzisiaj po prostu z jednej strony PiS i Konfederacja nie akceptują, bo uważają, że jest przemocowy, a z drugiej strony jego właśni wyborcy uważają, że jest - i tu cytat z komentarzy - "miękiszonem".
Wszystkie gospodarcze czy społeczne propozycje i działania władzy, kiedy PiS rządził, były bardzo silnie wspierane i dystrybuowane przez bańki Prawa i Sprawiedliwości. Dziś z racji tego, że bańka Koalicji Obywatelskiej zajmuje się głównie rozliczaniem albo krytyką działań 'własnego' rządu, tej dystrybucji pozytywów po prostu nie ma. Pozostaje jedynie odbiór negatywny.
Może to ucieczka od rachunku sumienia po przegranej Trzaskowskiego?
To jest autentyczna emocja, choć oczywiście nakłada się na przegraną wyborczą i jest bardzo dobrze zarządzana przez część polityków Koalicji jako doskonałe wytłumaczenie porażki Rafała Trzaskowskiego, a właściwie wygranej Nawrockiego. Mówiąc językiem zbuntowanej bańki KO, nie można stwierdzić, że Rafał Trzaskowski przegrał wybory, ponieważ nie przeliczyliśmy wszystkich głosów. I tu zaczyna się błędne koło. Rząd ma mieć wolę polityczną, by nie ustępować PiS-owi. Oczekiwane są nie deklaracje, tylko działania faktyczne.
Jak bardzo zradykalizowali się wyborcy KO? Przecież rozliczenia wymagają czasu.
Bardzo mocno. Na 10 kont wspierających Koalicję Obywatelską, dziewięć opowiada się za rozliczeniami PiS-u natychmiast. Pojawiają się kwestie, dlaczego nie są zdjęte immunitety dla Kaczyńskiego, dla całego PiS-u, dla wszystkich posłów, dla Obajtków i nieobajtków i tak dalej.
To grupa, która uważa, że nic nie jest robione w sprawie Grzegorza Brauna, który ma 14 zarzutów i zero odpowiedzialności. Tak samo reaguje bardzo nerwowo na to, że państwo nie działa w sprawie populistów. To grupa bardzo rozdrażniona, że państwo jest bezsilne, i tu nawet nie chodzi o więzienie, tylko o to, że ci ludzie musieli jeździć po prokuraturach po całym kraju i odpowiadać, a to się nie dzieje.
Ta grupa definiuje sprawstwo jako działanie często wbrew zasadom i prawu, ale na bazie woli politycznej. Dlaczego? I tu jest powoływanie się na to, że PiS robił to przez osiem lat, to dlaczego my tego nie możemy robić. Te osoby dzisiaj się zradykalizowały i to już nie jest bańka pro-KO, ale bańka antypisowska, w której najwięcej pojawia się informacji o możliwości założenia nowej partii, jeżeli Koalicja nie podoła.
Jak ta sytuacja wpływa na posłów KO?
Posłowie Koalicji Obywatelskiej są poddawani presji ze strony własnych wyborców. Przykładowo, jeśli poseł - jak niedawno wiceminister Myrcha w wywiadzie dla Goniec.pl - nie do końca uznaje twardą linię, że wybory były sfałszowane, z automatu z jego bańki spada na niego hejt. Wiąże się to z odpływem fanów i krytyką.
Obserwujemy tak naprawdę nie tyle wojnę domową w Koalicji, ile bunt fanów KO w serwisach społecznościowych, którzy sprzeciwiają się elitom politycznym Koalicji Obywatelskiej. To wpływa znacząco na postawy samych posłów, dlatego że oni są dzisiaj poddawani presji nie ze strony wyborców PiS-u, Konfederacji czy Lewicy, tylko ze strony własnych wyborców, którzy uznają i w większości wierzą, że Koalicja nie jest sprawcza, bo nie potrafi zablokować zaprzysiężenia prezydenta elekta.
Czy rząd może jeszcze odwrócić ten trend?
Istnieje "czerwona linia" - moment graniczny, po przekroczeniu którego rząd nie będzie już w stanie odzyskać kontroli nad żadną skuteczną narracją polityczną. Patrząc na dynamikę, ta granica to koniec czwartego, początek pierwszego kwartału 2026 roku.
Jeżeli do tego czasu rząd nie opanuje sytuacji związanej z własną bańką, to tego rządu po prostu nie będzie bronić jego własna grupa wyborców. Będzie szukała innych ofert politycznych, innych liderów, innych rozwiązań. Mimo że dalej zostanie bardzo mocny "anty-PiS", to będzie się opowiadać za silniejszymi organizacjami politycznymi, które w sposób mocny, silny, stanowczy rozwiążą dla nich kwestie PiS i populizmu w ogóle. To są ci liberałowie czy centryści, którzy są przerażeni, że rząd nie chroni ich przed populizmem PiS-u czy Konfederacji.
Czy wśród wyborców KO pojawia się alternatywa dla Tuska?
W sposób naturalny jest to bańka, która bardzo mocno wspiera alternatywę w postaci Radosława Sikorskiego, ale nie jako bezpośrednie rozwiązanie, tylko jako alternatywa na wypadek, gdyby Donald Tusk nie dał rady. Na razie ta grupa jeszcze dość silnie utrzymuje, że premier Tusk uratuje sytuację, ale uważają, że otoczenie premiera już nie zrealizuje ich oczekiwań.
Czy jesteśmy w stanie zmierzyć, jaka część tej bańki anty-PiS, a zwłaszcza zwolenników KO, domaga się wymiany premiera?
Nawet 90 proc. Na 10 kont wspierających Koalicję Obywatelską, dziewięć opowiada się za rozliczeniami PiS w postaci postawienia zarzutów zdjęcia immunitetów. Więc jeżeli byśmy wzięli 10 kont, dziewięć będzie krytyczne wobec obecnego podejścia rządu do tych spraw.
Czego oczekuje ta zradykalizowana bańka?
Oczekiwania w komentarzach są jednoznaczne: faktyczna zmiana podejścia do prokuratury w sferze narracyjnej, zwłaszcza w sferze jej działań dotyczących pozbawiania immunitetów populistów i polityków PiS. Tej bańce chodzi tak naprawdę o powrót do czasów, kiedy czuła ekscytację takimi wydarzeniami, jak w pierwszym kwartale 2024 roku, kiedy były przeszukania w domu Ziobry, kiedy było zajęcie telewizji publicznej, kiedy rząd działał na granicy prawa i na bazie tego znajdował poparcie u swoich sympatyków.
Jest tam pewna emocja, że może i jesteśmy dobrym, demokratycznym państwem, które będzie działać według reguł, tylko nie teraz, bo po drugiej stronie stoją populiści i jeżeli dzisiaj nie zostaną powstrzymani, to oni jutro przyjdą po nas.
W rozmowach z działaczami KO często słyszymy, że trzeba wreszcie coś pokazać w sprawie wyższej kwoty wolnej od podatku. Czy to może zrobić jakieś wrażenie, czy wręcz przeciwnie - będzie kosztowne, a zyski sondażowe nikłe?
Dzisiaj nieważne, co rząd by robił - nawet gdyby przeprowadził reformę dotyczącą kwoty wolnej od podatku, w dalszym ciągu grupy wyborców PO byłyby niezadowolone, ponieważ nie zostały spełnione oczekiwania dotyczące rozliczeń PiS-u. Problem rządu nie polega na tym, że nie zrobił jednej czy drugiej rzeczy, tylko na tym, że ma bunt na pokładzie.
Co mobilizuje dziś prawicowy elektorat?
Przede wszystkim migracja i radykalizowanie się postaw wobec uchodźców. Obserwujemy przemianę "miękkiego PiS-u", który jeszcze pół roku temu mówił, że zgadza się na migrację zarobkową, a dzisiaj jest przeciw migracji w ogóle.
Rozwija się nowy konflikt gospodarczy - dotyczący ściągania uchodźców do fabryk. W narracji Konfederacji oraz PiS migranci nie tyle zabierają pracę, co obniżają stawki - pracują za płacę minimalną tam, gdzie tę pracę można było wykonywać za średnią płacę. To jest nowy konflikt, którego nie mieliśmy w III RP - konfliktu między zarobkami migrantów a zarobkami Polaków.
Czy PiS panuje nad narracjami antyimigracyjnymi?
Nie. Konfederacja doprowadziła do sytuacji, że, praktycznie rzecz biorąc, jeżeli czytamy na temat uchodźców, zawsze pojawi się sprawa afery wizowej rządu Mateusza Morawieckiego. Tylko Konfederacja prezentuje się jako "prawdziwa prawica", zdolna całkowicie powstrzymać migrację. PiS nie panuje nad narracjami uchodźczymi, bo one są wymierzone także w jego formację.
Czy w głowach wyborców tych dwóch ugrupowań możliwy jest sojusz między PiS-em a Konfederacją?
Emocja takiego sojuszu była widoczna w pierwszym tygodniu po wygranej Karola Nawrockiego. Dzisiaj obie formacje grają na siebie. Konfederacja wcale nie mówi, że będzie chodzić z PiS-em, bo to PiS doprowadził do pojawienia się uchodźców i "pauperyzacji społeczeństwa". Narracyjnie nie ma już takiej przyjaźni - każdy walczy o swoje, podobnie jak walczyła Trzecia Droga w 2023 roku.
Jak w tym wszystkim postrzegany jest przyszły prezydent?
Karol Nawrocki jest symbolem. "Szósty sierpnia - koniec świata". Jeżeli zostanie prezydentem, w bańce platformowej oznacza to, że państwo polskie upadło. Z kolei po stronie Konfederacji prezydent Nawrocki rozjedzie walcem stronę centrowo-liberalną. 90 proc. kont wspierających KO uważa, że rząd powinien zatrzymać zaprzysiężenie, przeliczyć głosy i doprowadzić do poznania faktycznego wyniku. W ich imaginarium to się po prostu nie może odbyć.
Co z analizami wyników wyborów? Jak traktowani są ci, którzy wykazywali tezy przeciwne do tez dr. Kontka, który przekonywał o dużej skali anomalii wyborczych?
W tej bańce organizacje kwestionujące narrację o fałszerstwie wyborczym, np. jak Fundacja Batorego, są traktowane jak "zdrajcy". Wszystkie osoby, które nie kwestionują wyników, są albo szantażowane przez Prawo i Sprawiedliwość, albo przez PiS kupione. Najważniejszym bohaterem, jedynym odważnym w "prawdzie", jest Roman Giertych.
Rozmawiali: Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl