Prace w rządzie nad podwyższeniem zasiłku dla bezrobotnych przypominają dreszczowiec pełen nagłych zwrotów akcji. Z pierwotnych koncepcji nic już praktycznie nie zostało.
Przypomnijmy, jak to miało wyglądać na samym początku. Najpierw wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz przyznała w jednym z wywiadów, że obecne świadczenie (w kwocie 861,40 zł brutto miesięcznie) jest na bardzo niskim poziomie i należy je podnieść do kwoty 1300 zł brutto miesięcznie. Następnie do dyskusji włączył się prezydent Andrzej Duda, który zadeklarował łącznie 2,5 tys. zł wsparcia dla bezrobotnych (1300 zł zasiłku i 1200 zł dodatku solidarnościowego) na okres trzech miesięcy.
Po kilku tygodniach dowiedzieliśmy się, że osoby uprawnione do pobierania zwykłych zasiłków w urzędzie pracy nie otrzymywałyby już świadczenia solidarnościowego. Przyznawane byłoby ono osobom, które z powodu przepisów nie mogą liczyć na tzw. "kuroniówkę". To aż 4/5 bezrobotnych zarejestrowanych obecnie w urzędach.
Wszystkim po równo
Resort pracy zaproponował również, by świadczenie klasyczne podnieść do kwoty 1500 zł brutto, ale rząd się na to nie zgodził ze względów wizerunkowych. Punktem odniesienia ma tu być najniższa emerytura i renta w Polsce, czyli właśnie 1200 zł brutto.
- By nikogo nie wyróżniać, politycy ustalili więc stawkę na poziomie 1200 zł brutto. I ona będzie ostateczna - informuje nasz rozmówca z ministerstwa pracy, który chce pozostać anonimowy.
Ostateczna kwota będzie jednak zależna od stażu pracy. Osoby ze stażem krótszym niż 5 lat otrzymają 960 zł brutto, a te, które mają powyżej 5 i poniżej 20 lat pracy, 1200 zł brutto. Najwięcej, bo 1440 zł brutto, dostaną ci, którzy są na rynku pracy od ponad 20 lat.
Równolegle trwają rozmowy z Kancelarią Prezydenta na temat nowego świadczenia solidarnościowego. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że będzie ono przyznawane na okres trzech miesięcy i będzie wynosiło również 1200 zł brutto.
Jak ustaliliśmy, do jego pobierania byłyby uprawnione osoby, które straciły dochód i nie mają wymaganych przepisami 12 miesięcy składkowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowe fakty w sprawie dodatku solidarnościowego
Według nowej koncepcji wystarczy, że od 1 stycznia 2020 r. osoby te będą miały opłacone składki do ZUS za 90 dni. Nie ma przy tym znaczenia, od jakiej kwoty były odprowadzane te składki. Świadczenie otrzyma ten, kto pracował na umowie zlecenie za 500 zł brutto miesięcznie, jak i ten na umowie o pracę, który zarabiał 5 tysięcy brutto miesięcznie. W obowiązujących przepisach warunkiem otrzymania zasiłku jest opłacanie składek od co najmniej minimalnej pensji krajowej, czyli od 2600 zł brutto.
Dopiero za miesiąc
Jak ustalił money.pl, nowe wyższe zasiłki zaczęłyby obowiązywać dopiero od 1 lipca 2020 r. Rząd tłumaczy, że czekał z podwyższeniem świadczeń, by nie zachęcać pracodawców do zwolnień. Pod koniec kwietnia stopa bezrobocia wynosiła 5,7 proc. Eksperci uważają, że statystyki zaczną pikować dopiero pod koniec lata, kiedy skończą się instrumenty wsparcia dla przedsiębiorców.
Co warte podkreślenia, zasiłek dla bezrobotnych nie jest zapomogą. Osoby, które otrzymują go po utracie pracy, wcześniej musiały samodzielnie na niego uzbierać, wpłacając składkę do ZUS w wysokości 2,45 proc. swojego dochodu. W zamian dostawały świadczenie w wysokości 741,87 zł na rękę, a następnie 592,52 zł przez kolejne trzy miesiące. Kwoty te są bliskie minimum egzystencjalnego, a nawet niższe od niego. To wynosi w Polsce aktualnie 616,55 zł miesięcznie na osobę.
Zapisz się na nasz specjalnynewsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie