"Zabójcze dla poparcia". Oto największy problem Trumpa z cenami ropy [OPINIA]

Prezydent Donald Trump wezwał ostatnio do "utrzymania cen ropy" i rzucił hasło "drill, baby, drill". Czy to tylko pusty slogan, rzucony na wiatr, czy też obietnica bez pokrycia dla wciąż potężnego amerykańskiego sektora naftowego? - pisze w swojej analizie dla money.pl Michał Stajniak, wicedyrektor Działu Analiz XTB.

Czy Donald Trump faktycznie pomaga branży ropy?Czy Donald Trump faktycznie pomaga branży ropy?
Źródło zdjęć: © Getty Images | NurPhoto
Michał Stajniak

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Hasło "Drill, Baby, Drill" stało się sztandarowym sloganem Donalda Trumpa podczas jego kampanii prezydenckiej w 2024 roku. Wielu komentatorów rynku surowców prognozowało, że zwycięstwo Trumpa doprowadzi do znaczącego wzrostu produkcji ropy naftowej w USA oraz rozkwitu spółek wydobywczych. Jednak mimo upływu kilku miesięcy od rozpoczęcia jego prezydentury, obecna administracja w żaden sposób nie przyczyniła się do pobudzenia produkcji ropy.

Geneza hasła "Drill, Baby, Drill"

Korzenie hasła sięgają XIX i XX wieku, kiedy to w USA rozpoczęto pierwsze komercyjne odwierty. Ropa szybko stała się paliwem industrializacji i źródłem olbrzymich fortun. Ci, którzy trafili na złoża roponośne, z dnia na dzień stawali się niewyobrażalnie bogaci. Gorączka naftowa stała się synonimem amerykańskiego snu, utrwalając przekonanie, że dzięki własnym surowcom można budować nieograniczony dobrobyt. John D. Rockefeller, potentat naftowy, pokazał, że ropa może prowadzić do gigantycznego bogactwa. Donald Trump zdecydowanie pragnąłby powrotu tych czasów.

Sam slogan "Drill, Baby, Drill" pojawił się na konwencji Partii Republikańskiej w 2008 roku jako apel o zwiększenie krajowego wydobycia ropy i gazu, mający na celu uniezależnienie się od globalnych dostaw. Stany Zjednoczone wciąż dobrze pamiętały kryzys naftowy z lat 70., który doprowadził do gwałtownego wzrostu cen ropy.

Donald Trump, zapowiadając wprowadzenie stanu wyjątkowego w USA, chciał przywrócić "złotą amerykańską erę" poprzez jeszcze większe uniezależnienie się od importu surowców energetycznych. Nasuwa się jednak pytanie: czy USA potrzebują Trumpa, aby stać się globalną potęgą energetyczną?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak czyszczenie butów stało się milionowym biznesem? Martyna Zastawna w Biznes Klasa Young

Stany Zjednoczone. Naftowy gigant

Status największej gospodarki na świecie mocno zobowiązuje. USA nie tylko generują największy produkt krajowy brutto, ale są również największym producentem ropy i gazu na świecie. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było to jednak tak oczywiste. Poprzedni szczyt wydobycia ropy w USA przypadł na połowę lat 80., a w pierwszej dekadzie XXI wieku produkcja spadła o połowę, do poziomów bliskich 4 milionom baryłek dziennie.

W USA upowszechniła się jednak metoda wiercenia poziomego oraz szczelinowania hydraulicznego, czyli tzw. frakowania. Proces ten polega na wtłaczaniu do odwiertów wody z różnymi chemikaliami i piaskiem w celu rozkruszenia podziemnych skał i uwolnienia ropy. Wskazuje się, że początkiem tej rewolucji był rok 2008, od kiedy produkcja zaczęła wyraźnie rosnąć.

Należy jednak podkreślić, że sam proces jest dość kosztowny, a krańcowe koszty wydobycia w USA są nierzadko 3-4-krotnie wyższe niż w krajach arabskich czy Rosji. Średni krańcowy koszt wydobycia w USA oscyluje w okolicach $60-$65 za baryłkę, co oznacza, że aby nowe inwestycje były opłacalne, ceny rynkowe muszą być wyższe. Warto zaznaczyć, że są to koszty średnie, a w przypadku niektórych regionów w USA mogą sięgać $80 czy nawet $100 dolarów za baryłkę.

Produkcja ropy naftowej w USA (od 2000 r.)
Produkcja ropy naftowej w USA (od 2000 r.) © Licencjodawca | XTB

Źródło: Bloomberg Finance LP, XTB

Paradoksalnie, można zauważyć, że amerykański sektor naftowy święcił największy triumf w trakcie kadencji prezydentów demokratycznych, nawet pomimo nacisków na energię odnawialną, zwłaszcza podczas prezydentury Bidena. Oczywiście, produkcja ropy w USA wzrosła z około 9 do niemal 13 milionów baryłek dziennie w trakcie pierwszej prezydentury Trumpa, ale jednocześnie nie podjął on żadnych działań, aby uchronić produkcję przed spadkiem podczas pandemii. To ponownie pokazuje, że jednym z najważniejszych czynników w wolnorynkowej gospodarce jest cena.

Donald Trump a wydobycie ropy

Trump podczas swojej kampanii prezydenckiej wielokrotnie używał hasła "Drill, Baby, Drill" i zapowiadał znaczne ułatwienia dla firm wydobywczych w USA. Czy jednak faktycznie prezydent ma w tej kwestii cokolwiek do powiedzenia?

W pierwszym dniu swojej prezydentury Trump ogłosił "krajowy stan wyjątkowy w energetyce", który miał na celu znaczące zwiększenie wydobycia ropy i gazu, przy jednoczesnym zwiększeniu perspektyw eksportowych tych surowców. Ogłoszenie to uruchamia pakiet nawet 150 nadzwyczajnych uprawnień, które teoretycznie mogłyby ułatwić amerykańskiemu biznesowi zwiększenie wydobycia.

Prezydent posiada pewne uprawnienia dotyczące ziem federalnych czy kwestii środowiskowych, ale jednocześnie musi działać w ramach ustanowionego prawa. Może na przykład zawiesić część lokalnych regulacji w celu przyspieszenia kluczowych projektów energetycznych.

Prezydent może też wycofywać koncesje na wiercenia na ziemiach federalnych, przede wszystkim na wodach szelfu, czego dokonał Joe Biden tuż przed końcem swojej kadencji. Należy jednak podkreślić, że decyzje o wykluczeniu terenów z wierceń są zgodnie z prawem praktycznie nieodwracalne. Trump próbował to zrobić już w 2017 roku, aby odwrócić decyzję Obamy o braku wierceń na terenie Oceanu Arktycznego.

Trump odwołał również decyzję Bidena ze stycznia 2025 roku, ale zgodnie z prawem, odwrócenie tego zakazu musiałoby przejść całą ścieżkę legislacyjną przez Kongres. Ustawodawcy złożyli taki projekt, ale do tej pory nie doszło do rozwiązania tej kwestii. Warto podkreślić, że zakaz wierceń na szelfie jest popierany przez wielu republikańskich kongresmenów, przede wszystkim z Florydy.

Cena jest królem

Historia jednoznacznie wskazuje, że kluczowym czynnikiem determinującym decyzje dotyczące nowych odwiertów jest cena, a nie polityka rządowa. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że sama polityka nowej administracji może doprowadzić do sytuacji, w której szczyty produkcyjne z czasów prezydentury Bidena mogą nie zostać w najbliższym czasie przebite. Ceny ropy naftowej jedynie przez chwilę przekroczyły poziomy, przy których nowe wiercenia byłyby opłacalne.

Firmy naftowe w Stanach Zjednoczonych przyjęły strategię dyscypliny kapitałowej, zamiast modelu wiercenia za wszelką cenę. Banki nie udzielają już tak chętnie kredytów, biorąc pod uwagę ogromną niepewność dotyczącą całej branży.

Chociaż według raportu Deloitte z 2024 r. spółki w ciągu 4 lat zwiększyły nakłady kapitałowe o 53 proc. przy wzroście zysku netto na poziomie 16 proc., to już raport S&P Global Rating wskazuje, że w 2025 roku wydatki kapitałowe spadną o 5-10 proc. Firmy nie tylko priorytetowo traktują zwroty dla swoich akcjonariuszy ponad ekspansją produkcyjną, ale również zapowiadają dalsze ograniczenie wydatków, w przypadku utrzymywania cen ropy na niższych poziomach.

Mimo zapowiedzi ułatwień dla sektora naftowego, nowa administracja w zasadzie robi wszystko, aby doprowadzić do marazmu. Po pierwsze, wprowadzenie ceł m.in. na stal i aluminium powoduje zwiększenie kosztów zakupu sprzętu wiertniczego, co byłoby pomijalne jedynie w sytuacji znaczącego odbicia cen ropy naftowej. Co więcej, zagrożenie cłami zwrotnymi może spowodować mniejszą chęć zakupu surowców ze Stanów Zjednoczonych, które będą droższe niż gdzie indziej.

Warto również zauważyć, że Trump ma zdecydowanie większy wpływ na Arabię Saudyjską, a tym samym na cały OPEC, w kontekście sterowania wielkością globalnej produkcji ropy. Donald Trump wie, że zbyt wysokie ceny paliw mogłyby okazać się zabójcze dla poparcia Partii Republikańskiej. Średnie ceny galona benzyny powyżej 4 dolarów są absolutnie nie do przyjęcia. Utrzymywanie ceny powyżej 3 dol. i tak jest relatywnie wysoką ceną dla większości Amerykanów, którzy przyzwyczajeni byli do "dwójki z przodu" z czasów przed pandemią.

Fiasko polityki "Drill, Baby, Drill"

Analiza polityki "Drill, Baby, Drill" ujawnia fundamentalną rozbieżność między retoryką polityczną a rzeczywistością rynku amerykańskiego sektora naftowego. Kluczowe ustalenia wskazują na to, że decyzje o nowych inwestycjach są kierowane przede wszystkim ceną oraz sytuacją spółki na giełdzie. Programy czy deklaracje polityczne, choć zachęcają do inwestycji, mają ostatecznie ograniczony wpływ na ostateczną produkcję.

Amerykańskie spółki naftowe prezentują rekordowe wyniki finansowe, które związane są przede wszystkim z dyscypliną finansową nastawioną na generowanie wartości dla akcjonariuszy. Gdyby Donald Trump chciał wspomóc ten sektor, zrobiłby wszystko, aby pobudzić wzrost cen ropy naftowej.

To, oczywiście, nie skończyłoby się zbyt dobrze, gdyż amerykański konsument jest bardzo wrażliwy na cenę, którą musi zapłacić za pełny bak paliwa. Wobec tego, slogany wypisywane na platformach takich jak Truth czy X nie spowodują wzrostu produkcji ropy w USA, a kolejne restrykcje handlowe i niepokój geopolityczny mogą jedynie zmniejszać pewność spółek naftowych w USA co do przyszłości. To z kolei może doprowadzić do tego, że przynajmniej w tym roku lub w trakcie całej kadencji Trumpa, nie zauważymy nowych rekordów produkcji.

Michał Stajniak, CFA, analityk rynku surowców, wicedyrektor Działu Analiz XTB

Źródło artykułu: money.pl
Wybrane dla Ciebie
Bezalkoholowe piwo i wino mają być droższe. Oto ile zarobi państwo
Bezalkoholowe piwo i wino mają być droższe. Oto ile zarobi państwo
Ukraińska spółka planuje wydobycie węgla w Polsce. Oto szczegóły
Ukraińska spółka planuje wydobycie węgla w Polsce. Oto szczegóły
Tak Putin odwdzięcza się sojusznikom. Dane są ukrywane
Tak Putin odwdzięcza się sojusznikom. Dane są ukrywane
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta