Zaostrzenie restrykcji. Niedzielski przeciwny godzinie policyjnej
Minister zdrowia obawia się reakcji Polaków na dalsze zaostrzanie lockdownu. - Nastrój społeczny jest dziś taki, że wystarczy pretekst, żeby ulice zapełniły się protestującymi - mówi Adam Niedzielski odnosząc się do kwestii ewentualnych dalszych obostrzeń po świętach.
Minister zdrowia przyznał na antenie TVN24, że obawia się skutków tych świąt. Zdaje sobie sprawę, że społeczeństwo nie jest już tak zdyscyplinowane jak przed rokiem i wiele osób spotka się z rodzinami w Wielkanoc.
- Nasze decyzje i obostrzenia z zasady są przez pewne grupy kontestowane. One nie padają niestety na grunt zdyscyplinowanego społeczeństwa, które odbiera obostrzenia jako wyraźny sygnał, że jest źle - mówił.
Szczepienie na COVID. Profesor Simon odniósł się do "wpadki" rządu
Pytany o zaostrzenie restrykcji przyznał, że jest temu przeciwny. Wyjaśniał, że mogą mieć one odwrotny skutek, bowiem dyscyplina Polaków znacznie osłabła w porównaniu do tego, jak było przed rokiem.
- Dziś niestety jest inaczej. Dlatego powiem jasno: twierdzenie, że ratunkiem jest wprowadzanie dalszych obostrzeń, jest złym postawieniem sprawy - mówił na antenie TVN24.
Dlatego też nie uważa za słuszne posunięcie wprowadzenie tak zwanej godziny policyjnej. - Jak wprowadzę jutro godzinę policyjną, to pojutrze ludzie masowo wyjdą w proteście na ulicę i liczba zakażeń wzrośnie - podkreślał.
Jak dodał, nastrój społeczny jest dziś taki, że wystarczy pretekst - a takim byłyby ostrzejsze restrykcje - żeby ulice zapełniły się protestującymi. -  Wtedy tracimy kontrolę nad tym, kto i kiedy się zaraża - zaznaczył.